Polacy zagrali swój najlepszy mecz na turnieju. To za mało. Kadra Jacka Magiery żegna się z MŚ

W piątkowy wieczór okazało się, że rywalem naszego zespołu będzie aktualny wicemistrz Europy do lat 19, czyli reprezentacja Włoch. Jesienią zeszłego roku, w debiucie Jacka Magiery na stanowisku selekcjonera naszego zespołu, „biało-czerwoni” przegrali w Łodzi 0:3. I choć w drużynie, którą teraz do naszego kraju przywiózł trener Italii, Paolo Nicolato zabrakło np. niezwykle utalentowanego Moise Keana (gra już w seniorskiej reprezentacji Włoch) wiadomo było, że to rywal wystąpi w roli faworyta.

Dobry początek

Trener Jacek Magiera nie przeprowadził zbyt wielu zmian w wyjściowej jedenastce naszego zespołu. Jedynie Adriana Benedyczaka zastąpił Dominik Steczyk, najskuteczniejszy nasz zawodnik podczas tego turnieju.

„Biało-czerwoni” zaczęli spotkanie dobrze. Bez bojaźni, ale z respektem dla przeciwnika, który z kolei starał się na początku meczu nie forsować tempa. Polacy starali się grać dokładnie, a w 10. minucie w niezłej sytuacji znalazł się Marcel Zylla. Piłkarz Bayernu Monachium przejął piłkę przed polem karnym i podjął słuszną decyzję o strzale na włoską bramkę. Zabrakło nieco precyzji, bo futbolówka o niecały metr minęła lewy słupek bramki rywala.

 

Pechowa ręka Steczyka

Przez dwa pierwsze kwadranse mecz był wyrównany, ale później do głosu zaczęli dochodzić Włosi. Pierwsze poważne ostrzeżenie otrzymaliśmy w 30. minucie, kiedy to po bardzo prostej i niepotrzebnej stracie w środku pola Włosi, za pomocą jednego podania, uruchomili napastnika. Andrea Pinamonti zrobił sobie trochę miejsca i huknął w kierunku dalszego słupka, ale do pełni szczęścia zabrakło mu niewiele.

Tymczasem w 37. minucie to nasz zespół doświadczył piłkarskiego pecha. Niezbyt groźne dośrodkowanie z rzutu rożnego w nasze pole karne trafiło w rękę Dominika Steczyka. Hiszpański arbiter Jesus Gil Manzano nie zawahał się i wskazał na 11 metr. Następnie konsultował sytuację z VAR-em, ale okazało się, że wcześniej podjął dobrą decyzję i już jej nie zmienił.

Do piłki podszedł Pinamonti. Radosław Majecki wybrał prawy róg, ale włoski napastnik oszukał go zupełnie, popisując się podcinką w stylu Antonina Panenki. Dość nieszczęśliwie stracony gol spowodował, że nasz zespół pogubił się zupełnie i rywal zaczął dominować na placu gry.

W 45. minucie Italia miała kapitalną okazję na 2:0. Gianluca Scamacca prostym zwodem oszukał Sebastiana Walukiewicza i miał przed sobą już tylko Majeckiego. Wybrał jednak siłowe rozwiązanie i posłał piłkę nad poprzeczką.

Najlepszy mecz w turnieju

Na drugą połowę nasza drużyna wyszła jednak usposobiona lepiej. W 51. minucie spotkania powinno być 1:1. Piłka trafiła do Zylli, który uderzył bezpośrednio z powietrza. Trzeba przyznać, że w tej sytuacji Alessandro Plizzariemu, bramkarzowi AC Milan, dopisało szczęście, bo ofensywny pomocnik naszej drużyny trafił go w nogi.

Kolejne minuty upływały pod znakiem walki w środku pola. Zaczęliśmy zdobywać w tej strefie boiska przewagę i częściej znajdowaliśmy się przy piłce. Brakowało jednak, do pewnego momentu, strzałów na włoską bramkę. Wreszcie, w 76. minucie spotkania, na uderzenie z dystansu zdecydował się Michał Skóraś, ale znów bardzo dobrze interweniował Plizzari. Trzy minuty później golkiper Italii raz jeszcze świetnie interweniował, a próbującym zdobyć gola znów był Skóraś.

W odpowiedzi, po fatalnym zagraniu Tymoteusza Puchacza, „sam na sam” z Majeckim stanął Pinamonti, ale zlekceważył sytuację i próbując przelobować naszego bramkarza podał mu piłkę. „Biało-czerwoni” do końca starali się strzelić wyrównującego gola. Jeszcze w trzeciej doliczonej minucie drugiej połowy futbolówkę na nodze w polu karnym miał Dominik Steczyk, ale nieczysto w nią trafił i chwilę później arbiter zagwizdał po raz ostatni. To był bez wątpienia najlepszy występ naszego zespołu na tym turnieju. Szkoda jednak, że kolejnego już nie będzie o do rywalizacji o ćwierćfinał awansowała „squadra azzurra”.

 

Zobacz jeszcze: Piłkę w wydaniu młodzieżowym aż chce się oglądać

Komentarz „Sportu”. W młodzieżowych reprezentacjach wyniku nie robi się za wszelką cenę

 

Włochy – Polska 1:0 (1:0)

1:0 – Pinamonti (karny).
Sędziował Jesus Gil Manzano (Hiszpania). Widzów 10232. Żółte kartki: Stanilewicz – Esposito, Tripaldelli, Alberico.
WŁOCHY: Plizzari – Gabbia, Del Prato, Ranieri – Bellanova, Esposito (89. Alberico), Frattesi, Pellegrini, Tripaldelli – Scamacca (69. Capone), Pinamonti. Trener Paolo NICOLATO.

POLSKA: Majecki – Szota (83. Benedyczak), Walukiewicz, Sobociński, Stanilewicz (76. Puchacz) – Bednarczyk, Makowski (59. Kopacz), Slisz, Zylla, Skóraś – Steczyk. Trener Jacek MAGIERA.

ZACHĘCAMY DO NABYWANIA ELEKTRONICZNYCH WYDAŃ CYFROWYCH

e-wydania „SPORTU” znajdziesz TUTAJ