Z drugiej strony. Między nami rudziolami

Bardzo ważne role odegrali rudziole – że pozwolę sobie zacząć takim częstochowskim rymem. Po meczu z Walią na pewno będzie dyskutowało się o Kamilu Grabarze i Jakubie Kamińskim.


Ruda Śląska to jedno z nielicznych polskich miast powyżej 100 tysięcy mieszkańców – obok Dąbrowy Górniczej, Włocławka, Tarnowa czy Wałbrzycha – które nie ma drużyny piłkarskiej nawet na czwartym poziomie rozgrywkowym, ale we wczorajszym spotkaniu kadry miało swoich dwóch przedstawicieli.


Grabara, pochodzący z „niebieskiej” dzielnicy Bykowina, zapewne mógł zrobić coś więcej przy straconym golu. Jego kariera, która rozpędu nabrała po transferze z Ruchu Chorzów do Liverpoolu, ma w sobie pewną inwersję. Najpierw była zaskakująca wręcz pewność siebie, buńczuczne wypowiedzi, a dopiero później przyszły takie występy w dorosłym futbolu, otrzaskanie się w niższych ligach angielskich czy Danii, które zaprowadziły go aż do reprezentacji. Debiutu pewnie ani nie będzie specjalnie rozpamiętywać, ani też wspaniale wspominać, skoro nie zachował czystego konta, został pokonany strzałem z dystansu.

Ale idealnego debiutu nie miał też Jakub Kamiński, z dzielnicy Orzegów. We wrześniu ub. roku bardzo krytykowano go za występ w San Marino. Skrzydłowy Lecha Poznań nie tracił jednak rezonu i poczucia własnej wartości, po czasie mówił, że po prostu cieszy się z pierwszego występu w kadrze. Wczoraj doczekał się drugiego, okrasił go bardzo dobrą zmianą, a przede wszystkim – bramką zdobytą w sposób znany bacznym obserwatorom ekstraklasy, którą tego lata opuszcza. Jak wiadomo od stycznia, grać będzie w Wolfsburgu, a przenosiny do Bundesligi oznaczają potężny zastrzyk gotówki nie tylko dla Lecha, ale też macierzystego klubu Kamińskiego – czyli Szombierek Bytom. IV-ligowiec zyska aż 10 procent z około 10-milionowego transferu. Prezes „Zielonych” Tomasz Buczyk mówił w styczniu „Sportowi”, że za te pieniądze klub chce m.in. zainwestować w obiekt, kupić kosiarki, sprzęt do konserwacji boiska. Opowiadał, że Kamiński ma stały kontakt z „Szombrami”, które przecież opuszczał jako ledwie 13-latek, no i wyrażał nadzieję, że Kubuś – jak pieszczotliwie go określa – „kiedyś będzie tu prezesem”. Na razie rozpędu nabiera dopiero jego kariera piłkarska, a gol w reprezentacji to kolejny krok w dobrą stronę, po niedawnym świętowaniu mistrzowskiego tytułu z Lechem.


Kamiński i Grabara to dwaj z 14 piłkarzy, którzy zadebiutowali w reprezentacji od 2021 roku. W tym gronie było aż pięciu Ślązaków – prócz dwójki „rudzioli”, jeszcze Michał Helik z Chorzowa, Bartosz Slisz z Rybnika i Szymon Żurkowski urodzony w Tychach. Hanysy trzymają się mocno.


A jaki był wczorajszy mecz we Wrocławiu? Sami widzieliśmy. Bramka Karola Świderskiego, który sprawił sobie delikatnie spóźniony ślubny prezent (w sobotę na jego weselu bawił się m.in. Czesław Michniewicz), zapewniło nam zwycięstwo będące obowiązkiem. Obowiązkiem – patrząc przez pryzmat walki o utrzymanie w najwyższej dywizji Ligi Narodów i podejście rywala z koszyka nr 4, mającego w głowie nie inaugurację tych rozgrywek, a nadchodzący wielkimi krokami baraż ze Szkocją albo Ukrainą o pierwszy po ponad 60 latach mundial dla Walii. Przy okazji tego meczu zdziwiło mnie jedno – że równolegle w niektórych częściach Polski toczyła się walka o punkty w niektórych grupach III czy IV ligi. To jak, reprezentacja jest świętością czy nie?


Fot. Pawel Andrachiewicz / PressFocus