Zagłębie Sosnowiec. Kolejny sezon na straty

Jak nie idzie to na całej linii. Piłkarze Zagłębia to jedyny zespół w I lidze, który od początku sezonu nie potrafi wygrać u siebie, do tego dochodzą kolejne porażki w meczach wyjazdowych.


Nic więc dziwnego, ze sosnowiczanie obsunęli się w ligowej hierarchii na sam dół. Jeśli ekipa Artura Skowronka nie znajdzie w najbliższym czasie sposobu na przełamanie to zimę spędzi w strefie spadkowej, z której kosztem naszej drużyny „uciekł” Stomil, który wykorzystał niemoc drużyny z Sosnowca.

– Bardzo szybko dostaliśmy dwie bramki. W bardzo prosty sposób daliśmy sposobność Patrykowi Mikicie na to, żeby oddał pierwszy strzał, który okazał się bardzo skuteczny i brzemienny w skutkach. Przy drugim golu Stomilowi trochę pomogło szczęście, bo po prawdzie był to centrostrzał i w dziesiątej minucie przegrywaliśmy już 0:2. Chłopaki dalej walczyli w tym meczu, aby odbudować wynik. Stwarzaliśmy sobie sporo sytuacji, niestety skończyliśmy tylko z jedną bramką kontaktową.

W przerwie nakręcaliśmy się, zmieniliśmy ustawienie, daliśmy dużo ludzi ofensywnych, myśląc też o kontroli naszego ataku, ale i tak przydarzyła się kontra, która skończyła się bramką i było nam jeszcze trudniej. Mimo wszystko piłkarze dalej walczyli o to, żeby złapać kontakt i osiągnąć zdecydowanie lepszy wynik. Przegraliśmy bardzo ważny mecz. Przegraliśmy bitwę, ale na pewno nie wojnę – podsumował nieudaną wyprawę do Olsztyna szkoleniowiec Zagłębia, Artur Skowronek.

Trener sosnowiczan robi dobrą minę do złej gry, ale powodów do optymizmu coraz mniej. Niestety nie ma formacji, w której nie roiłoby się od błędów. Nie pomagają ani zmiany personalne, ani korygowanie systemu gry. W trakcie meczu w Olsztynie trener Skowronek przeszedł w drugiej połowie na 4-4-2. Na bok pomocy przesunięty został najskuteczniejszy strzelec Zagłębia, Szymon Sobczak, a w ataku grali rezerwowi Alex Tanque oraz młodzieżowiec Mateusz Popczyk, który w ostatnich tygodniach nastrzelał sporo bramek w zespole rezerw.

Ta roszada także nie przyniosła efektu, choć co innego zmieniać taktykę w trakcie gry przy niekorzystnym wyniku, a inaczej gdy dane ustawienie ma funkcjonować od pierwszych minut przy równym stanie.

Zagłębie mało bramek strzela, a coraz więcej traci. Tylko trzy zespoły w lidze straciły jak do tej pory więcej bramek. Skoro jednak popełnia się takie błędy jak w Olsztynie…

Matko Perdijić do tej pory miło wspominał wizyty w stolicy Warmii. Po niedzielnym meczu stadion w Olsztynie nie będzie mu się zbyt dobrze kojarzył. Chorwacki rutyniarz miał „udział” przy obu bramkach dla rywali. Zarówno przy uderzeniu Patryka Mikity jak również centrostrzale Jonathana Strausa 39-letni golkiper nie popisał się i oba gole obciążają jego konto. Jeśli dodamy do tego „podarowane” trafienie przez Perdijicia w meczu z GKS-em Jastrzębie (1:1) to z przykrością trzeba przyznać, że czas byłego bramkarza m.in.: Ruchu Chorzów i Polonii Bytom na poziomie I-ligi dobiega końca.


Aleksander w Sosnowcu

Zagłębie ogłosiło, że nowym wiceprezesem klubu ds. sportowych został Arkadiusz Aleksander, kojarzony przede wszystkim z Sandecją Nowy Sącz. To w tym klubie 41-latek skończył piłkarską karierę, później pełniąc tam obowiązki dyrektora sportowego, wiceprezesa czy – ostatnio – prezesa klubu. W Zagłębiu Aleksander będzie odpowiadał za pion sportowy.



Problem w tym, że jesienią żaden z bramkarzy Zagłębia nie był opoką, każdemu zdarzały się mniejsze lub większe błędy. Śmiało można więc postawić tezę, że dobry bramkarz będzie otwierał zimową listę życzeń Zagłębia. Wcale nie lepiej jest w innych formacjach, a to niechybny znak, że przed Zagłębiem kolejne pracowite okienko transferowe. Oby tym razem przyniosło wymierne korzyści…


Fot. zaglebie.eu