Zastał zespół drewniany…

Wiele wskazuje na to, że Zagłębie Sosnowiec przezimuje na ostatniej pozycji w tabeli Fortuna 1. Ligi.


Zagłębie Sosnowiec nie jest w stanie uporać się ze swoimi demonami. Drużyna Artura Derbina nie wygrała 8 meczów z rzędu w I lidze, przez co zajmuje ostatnie miejsce tabeli. W całym sezonie sosnowiczanie tylko dwukrotnie wygrywali – z Lechią Gdańsk oraz z GKS-em Katowice. W pozostałych spotkaniach drużyna z Zagłębia Dąbrowskiego traciła punkty. Szkoleniowiec zespołu po ostatniej porażce z Miedzią Legnica stwierdził, że dla jego podopiecznych przyszedł czas próby. Próba ta ma przede wszystkim polegać na tym, żeby wydostać się z miejsca spadkowego, jednak na to w najbliższych tygodniach się nie zanosi.

Gdy trener Derbin dołączał w sierpniu tego roku do drużyny z Sosnowca, nastroje nie były najlepsze. Szkoleniowiec musiał poradzić sobie z tym, że jego nowi podopieczni nie zaznali smaku zwycięstwa od początku sezonu. Już w swoim drugim meczu w roli trenera Zagłębia potrafił pokonać Lechię, a chwilę później zwyciężył z GieKSą. Jednak to co było dobre, minęło. Od tego momentu sosnowiecka ekipa przestała wygrywać, a ma to swoje odzwierciedlenie w tabeli. Gdzie leży problem?


Czytaj również:


Prezes klubu Arkadiusz Aleksander na początku listopada w ramach wytłumaczenia słabych wyników, napisał na portalu „X” (dawniej „Twitter”) wiadomość do kibiców. „Kadra jest szeroka. Niestety dopadła nas fala kontuzji. Pisałem, że spełniliśmy wszystkie oczekiwania sztabu szkoleniowego jeśli chodzi o zawodników jak i również o wielkość sztabu 1. zespołu” – tak brzmiał komunikat sternika klubu. Największy problem tej wiadomości leży w oczekiwaniach sztabu szkoleniowego, jeśli chodzi o zawodników. Jeżeli spojrzy się w kalendarz, w trakcie okna transferowego trenerem Zagłębia był jeszcze Marcin Malinowski (w duecie z Krzysztofem Górecko). Natomiast gdy Arkadiusz Aleksander napisał cytowaną wiadomość w mediach społecznościowych, szkoleniowcem zespołu był już Artur Derbin. Dlatego trudno przypuszczać, że trener Derbin może czuć, że jego oczekiwania transferowe zostały spełnione, ponieważ w praktyce nie miał na nie żadnego wpływu.

Z pewnością Zagłębie boryka się z wieloma problemami, ale te dotyczące ostatnich ruchów transferowych biją po oczach. Ze ściągniętych latem piłkarzy sosnowieccy kibice zadowoleni mogą być właściwie tylko z Joela Valencii. Forma reszty odbiega od oczekiwań. Kamil Biliński miał być godnym następcą Szymona Sobczaka, a na razie nie potrafi sprostać temu zadaniu. Hubert Matynia nie zdążył się rozgościć w nowym klubie, a już był kontuzjowany. Problemy ze zdrowiem doskwierały również Juanowi Camarze. O sprowadzonym bramkarzu Gregu Sorcanie i Antonio Paviciu nawet nie ma co wspominać. Te pozorne letnie wzmocnienia w praktyce nie przyniosły Zagłębiu nic dobrego i jest to problem, z którym trudno jest cokolwiek zrobić. Nic też dziwnego, że po tak „spektakularnych” transferach pracę stracił dyrektor sportowy Piotr Polczak.

Artur Derbin zastał kadrę zespołu w obecnym stanie i żeby w takim składzie osobowym cokolwiek mogło się zmienić na lepsze… potrzeba kolejnego okna transferowego.


Fot. Mateusz Sobczak/PressFocus