Zapraszamy na stadiony. Zrób to, co na Ludowym

Uśmiechnąłem się na wieść, że Artur Derbin wraca do Zagłębia. To pozytywna postać w naszym futbolowym krajobrazie.


Derbin dobrze wspominany

Emanuje dobrą energią, w dodatku ma herb sosnowieckiego klubu w sercu. Dlatego wydaje się idealnym kandydatem, by sprawić, że choć na chwilę nad Brynicą przestanie się nucić „nie pędź tak, proszę, daj odpocząć”. By choć na chwilę zatrzymała się kadrowo-szkoleniowa karuzela, kręcąca się w ponadprzeciętnym tempie.

Derbin to szkoleniowiec, który w schedzie po Mirosławie Smyle w 2015 roku wraz z Robertem Stankiem przejął zespół w drugiej lidze. Uczynił z niego najfajniejsze Zagłębie ostatnich lat. Można wymieniać z głowy – Fabisiak, Sierczyński, Sołowiej, Markowski, Udovicić, Matusiak, Dudek, Ryndak, Pribula, Arak, Fidziukiewicz… Tamta drużyna była jakaś. Tamta drużyna grała widowiskowo i do końca. Ten zespół jako beniaminek pierwszej ligi potrafiła tłuc się z Lechem Poznań w półfinale Pucharu Polski.


Czytaj także:


Z tamtą drużyną utożsamiały się trybuny Stadionu Ludowego. Może nawet bardziej niż z ekipą, która dwa lata później rzutem na taśmę wywalczyła awans do ekstraklasy. Od tamtej pory w Zagłębiu ludzie mieszają się i zmieniają jak na sosnowieckiej „Patelni”. Nie zmienia jedno: walka o utrzymanie.

Derbinowi wypada życzyć, by dostał narzędzia, a przede wszystkim czas, by to, co kiedyś stało się z jego udziałem na Ludowym, wyszło też na ArcelorMittal Park. Wtedy było brzydko, ale jakoś. Teraz jest pięknie, ale nijako. Najwyższa pora to zmienić i by nie tylko Raków, ale też Zagłębie potrafiło wywołać w Sosnowcu atmosfera piłkarskiego święta.


Fot. zaglebie.eu