W oczekiwaniu na Wielkie Derby Śląska

Adam Strzyżewski, dyrektor Stadionu Śląskiego, ma w swej kolekcji oryginalne koszulki z autografami Maradony, Pelego i Messiego.


Stadion Śląski od 28 października stanie się „domem” Ruchu Chorzów, który w „Kotle czarownic” będzie pełnił honory gospodarza. Legendarny obiekt wraca więc do gry. Jego dyrektor Adam Strzyżewski cieszy się, że w kronikach chorzowskiego giganta zostaną zapisane kolejne piłkarskie rozdziały.

Kamień węgielny

– Ten obiekt ma wspaniałą historię, a dla każdego pokolenia kibiców swoją legendę – mówi dyrektor Stadionu Śląskiego. – Dla tych, którzy pamiętają jego budowę i pierwsze mecze, wielkim wydarzeniem jest mecz Polska – ZSRR z 1957 roku z dwoma golami Gerarda Cieślika. Dla tych, którzy sięgają pamięcią do tego co wydarzyło się pół wieku temu, kamieniem węgielnym jest spotkanie Polska – Anglia. Od zwycięstwa 2:0, przypieczętowanego golem Włodzimierza Lubańskiego, rozpoczęła się bowiem droga biało-czerwonych po 3. miejsce na mistrzostwach świata w RFN.

– W tamtym okresie zaczęła też funkcjonować nazwa „Kocioł czarownic” i w nim w 1975 roku Polska ugościła Holandię. Trzecia drużyna świata podejmowała wicemistrzów świata i w meczu, który określa się najlepszym występem w historii naszej piłki, wygraliśmy 4:1 po golach Grzegorza Laty, Roberta Gadochy i dwóch trafieniach Andrzeja Szarmacha. Wymieniam nazwiska ludzi, którzy stali się ikonami, wspaniałymi postaciami polskiego futbolu.

– Nie musimy jednak sięgać pamięcią aż tak daleko, bo przecież zupełnie niedawno wielkie kariery zakończyli piłkarze oraz fenomenalni ludzie z naszego regionu, Łukasz Piszczek i Jakub Błaszczykowski, którzy także tu grali. W ubiegłym roku na naszym stadionie Polska w barażach o awans na mistrzostwa świata w Katarze pokonała Szwecję 2:0 i nazwiska strzelców goli, czyli Roberta Lewandowskiego i Piotra Zielińskiego oraz innych piłkarzy po tym emocjonującym meczu też były na ustach wszystkich kibiców. Co prawda ostatnio w biało czerwonych jedenastkach nie było wielu Ślązaków, ale znowu mamy selekcjonera pochodzącego ze Śląska. Być może Michał Probierz zmieni te proporcje na lepsze… wyniki naszej drużyny narodowej.

Od trampkarza do kibica-pasjonata

Nowy dyrektor chorzowskiego giganta, choć grę w piłkę zakończył na etapie trampkarza w UKS-ie Trampkarz 22 Biskupice, pokochał futbol i stał się kibicem-pasjonatem. – Mogę się pochwalić, że w swojej kolekcji mam oryginalne koszulki z autografami największych gwiazd światowego futbolu: Maradony, którego podziwiałem najbardziej, a także Pelego i Messiego – wylicza Adam Strzyżewski.

– Z dziecięcych czasów moim idolem był jednak Marco van Basten. Ten wielki napastnik, który w 1988 roku doprowadził Holendrów do mistrzostwa Europy. Brylował też w swoich klubach, strzelając gole w Ajaksie Amsterdam, z którym zdobył Puchar Europy Zdobywców Pucharów czy w AC Milan, sięgając po Puchar Mistrzów. Później grać tak próbował Zlatan Ibrahimović – taki sam typ napastnika, czyli wysoki, potężnie zbudowany. Ich gole oglądało się z największą radością.


Czytaj także:


– Natomiast na Stadionie Śląskim jako widz najbardziej przeżywałem mecz Polska – Portugalia z 2006 roku. To było widowisko, w którym Euzebiusz Smolarek zrobił na mnie niesamowite wrażenie. Strzelił bowiem 2 gole i pokonaliśmy rywali 2:1, w których składzie był m.in. Cristiano Ronaldo. Oglądałem ten niezapomniany dla mnie mecz razem ze swoim tatą, który z kolei wspominał wspaniałego ojca „Ebiego”, czyli Włodzimierza Smolarka. Ja co prawda jego boiskowych wyczynów nie oglądałem na żywo, ale oczywiście wiem, że poprowadził reprezentację do finałów mistrzostw świata w 1982 roku na hiszpańskich boiskach, na których nasza drużyna pod wodzą Antoniego Piechniczka zajęła 3. miejsce.

– A w kolejnym Mundialu w 1986 roku w Meksyku pan Włodzimierz strzelił gola w wygranym 1:0 meczu z Portugalią. To były wspaniałe pokolenia piłkarzy i bardzo sobie życzymy, by w niedalekiej przyszłości nasza reprezentacja znowu osiągnęła podobne wyniki, a kibice zachwycali się jej grą. Moim największym marzeniem jest, żeby reprezentacja wróciła na nasz stadion. To jest legendarny obiekt polskiego futbolu, dostosowany do potrzeb i wymogów XXI wieku. Zrobimy więc wszystko co w naszej mocy, żeby móc jak najczęściej gościć drużynę narodową na naszej murawie.

Starcie 14-krotnych mistrzów Polski

Na razie jednak Stadion Śląski przygotowuje się do powrotu ligowej piłki. Każde spotkanie od tego ze Śląskiem Wrocław 28 października zaczynając, po ten ostatni z Cracovią w 34. kolejce ekstraklasy będzie tak samo ważny zarówno dla „Niebieskich”, jak i dla gospodarzy obiektu. Na pierwszy plan wysuwają się jednak zaplanowane na połowę marca Wielkie Derby Śląska. Starcie 14-krotnych mistrzów Polski w 25. kolejce ma być wyjątkowym wydarzeniem.

– Chcemy, żeby Stadion Śląski tętnił życiem na każdym spotkaniu. Jednak na ten moment, czyli na mecz Ruchu z Górnikiem Zabrze, szczególnie nie możemy się doczekać. Mam nadzieję, że padnie na nim rekord frekwencji. Już teraz wszystkich kibiców tych najbardziej utytułowanych śląskich klubów serdecznie na niego zapraszam. Mam nadzieję, że „Kocioł czarownic” znowu stanie się piłkarskim centrum Śląska. Obie drużyny są tu mile widziane. Liczę, że wspólnie z obydwoma klubami oraz ich kibicami stworzymy wspaniałe widowisko zapewnia dyrektor Strzyżewski.


Na zdjęciu: Dyrektor Adam Strzyżewski ma nadzieję, że „Kocioł czarownic” znowu stanie się piłkarskim centrum Śląska.

Fot. slzpn