Bez rozgrzewki. Jubilat Fornalik i jego zagadki

Jubilat Waldemar Fornalik ma za sobą 500. mecz w roli trenera ekstraklasowej drużyny. Przypadł na czas, kiedy jest opiekunem Zagłębia Lubin i na jego derbową konfrontację ze Śląskiem we Wrocławiu wygraną przez „miedziowych” 2:1.


Przyjemniej być nie mogło, i tak zapewne odbierają to w Lubinie. Imponująca liczba, zwycięstwo we Wrocławiu, 3 punkty, zacna gra… Od razu także przypomniano, że Fornalik jest drugi wśród trenerów pod względem liczby meczów w ekstraklasie. Pierwszy jest Orest Lenczyk, który ma ich na koncie 587. To zresztą jest ciekawe samo w sobie: Fornalik może przecież uchodzić za ucznia Lenczyka. Był nim w roli piłkarza, był nim i w roli asystenta w Ruchu Chorzów.

Wyciągał, to co najlepsze

Zarówno jeden, jak i drugi to ciekawe osobowości, o rozległych zainteresowaniach (łączy ich m.in. muzyka poważna) i ze swoistym poczuciem humoru. Ale przede wszystkim z ogromem sukcesów w polskiej piłce. Dla większości trenerów wciąż – czy do niedawna – pracujących w rodzimej ekstraklasie to dorobek niedościgły.

Pan Waldemar z kopiącym się z nieustannymi kłopotami Ruchem wywalczył w drugiej dekadzie XXI wieku brąz i srebro mistrzostw Polski (doliczmy jeszcze do tego finały Pucharu Polski). Z Piastem Gliwice zdobył tytuł oraz brąz. Spróbujmy więc poszukać w naszym kraju drugiego trenera, który w ciągu 10 lat zdobył cztery medale z różnymi drużynami. A dodajmy do tego i sukcesy w postaci wyciągania Ruchu, Piasta i Zagłębia z głębokich tarapatów.

Na równi z tym można też postawić umiejętność wyciągania z piłkarzy tego, co w nich najlepsze. Młodych uczył stawiania pierwszych kroków w ekstraklasowej piłce. Wielu nieco starszych przywracał do piłkarskiego świata żywych po ich rozmaitych kryzysach. Znajdował też miejsce dla weteranów, którzy już mieli przechodzić do piłkarskiego niebytu.

Marka rosła

To wszystko sprawiało, że marka Fornalika wciąż rosła i rosła – rośnie zresztą nadal – przynajmniej na ligowym poletku. Już więc od lat nie on szuka roboty, czy miejsca na trenerskiej karuzeli, lecz to jego robota szuka. I pomyśleć, że miał kiedyś taki epizod w Widzewie, wówczas I-ligowym. Został zwolniony po rundzie jesiennej, kiedy tenże łódzki klub zajmował 1. miejsce w tabeli. I tylko jeszcze jeden klub go zwolnił – Polonia Warszawa. Było to za czasów Józefa Wojciechowskiego, dla którego zwalnianie, tudzież tworzenie „klubów Kokosa”, było takim chlebem codziennym, jak… budowa mieszkań w stolicy.

Nie zmienia to faktu, że wielką zagadką jest, jak potoczą się losy Fornalika w Lubinie. Akurat tam powiodło się bardzo niewielu trenerom. Ich wyniki na ogół były takie sobie lub marne, z obsuwaniem się do 1. ligi włącznie. A wydawałoby się, że gdzie jak gdzie, ale pod stabilną, ciepłą, serdeczną i hojną opieką KGHM, obrzydliwie bogatej spółki Skarbu Państwa, powinno być tylko dobrze lub bardzo dobrze.

Ale nie było, a w ramach tłumaczenia stawiano tezę, że to wszystko z nadmiaru dobrobytu, że wynik będzie taki czy siaki, a kasa i tak będzie się zgadzać. A na to wszystko nakłada się jeszcze polityka – firmowa, lokalna, krajowa – która sprawia, że różne gry się tam toczą, wojenek nie wykluczając. Niewątpliwie i trenerzy byli ich ofiarami; na co piłkarze patrzyli i wnioski na swój użytek wyciągali.

Czy da radę?

Nawet jeśli nie jest to w 100 procentach prawda, to w dużej części na pewno. Na pewno też stanowi przeszkodę w realizacji sportowych celów. Właśnie te wątpliwości nakazują ponowić pytanie, czy trener Fornalik zdoła zwalczyć ten marazm, czy będzie miał na tyle sił i pasji, by zmierzyć się z postawami ludzi (piłkarzy, działaczy, kombinatowych, a może i partyjnych bonzów) przez lata nawykłych do „naszej małej stabilizacji”?


Czytaj także:


Chociaż… Powiadają, że w Zagłębiu zaczyna dominować inne myślenie. Bardziej pragmatyczne, a jednocześnie zdecydowanie nastawione na sukces. Stąd zmiany w sposobie zarządzania, stąd nacisk na rozwój klubowej akademii, stąd też… zatrudnienie Fornalika. On na pewno może dyktować warunki, a ze względu na swój status (również materialny) ma komfort… odmawiania współpracy.

Jakkolwiek spojrzeć, mamy do czynienia z jedną z najciekawszych zagadek sezonu 2023/24. Ma ona wymiar nie tylko sportowy, ale również – na swój sposób – socjologiczny i psychologiczny. No i… arytmetyczny. Ta ostatnia brzmi: jaki pułap ponad 500 osiągnie Waldemar Fornalik?


Na zdjęciu: Jubilat Waldemar Fornalik został uhonorowany przed meczem Śląska Wrocław z Zagłębiem Lubin.

Fot. Tomasz Folta/PressFocus