Bez rozgrzewki. Piast musi dać do myślenia – wszystkim

Sukces Piasta Gliwice był, jest i będzie rozpatrywany na wiele sposobów. Jego źródła, a i materia, są ciekawe same w sobie. Dodatkowym „motywem na zastanowienie” może być gala ekstraklasa, w której trakcie ogłoszono nazwiska najlepszych piłkarzy na poszczególnych pozycjach. Także trenera roku. Rozstrzygnięcia te są o tyle miarodajne, że są pochodną głosów samego środowiska piłkarskiego. Żadne zabiegi dyplomatyczne o charakterze kampanijnym – zagłosuj na mnie, a w przyszłości się zrewanżuję – w grę raczej nie wchodzą. Słowem, mamy z gruntu obiektywny obraz tego, co owo środowisko myśli o sobie i innych.

Przypomnijmy dla formalności, że trenerem roku został Waldemar Fornalik, a piłkarze Piasta zgarnęli prawie wszystkie nagrody. Dla najlepszego piłkarza sezonu – Joel Valencia, dla najlepszego bramkarza – Frantiszek Plach, dla najlepszego obrońcy – Aleksandar Sedlar, dla najlepszego młodzieżowca – Patryk Dziczek. Wyłom zrobił tylko Igor Angulo z Górnika Zabrze, najlepszy snajper sezonu, a zatem – zasłużenie – i najlepszy napastnik.

Trudno znaleźć stosowną analogię dla tej dominacji w minionych latach. Na galach ekstraklasy rozrzut nagród pod względem przynależności klubowej był normą. By nie być gołosłownym, odwołajmy się przynajmniej do dwóch minionych sezonów. Na gali za sezon 2017/18 za najlepszego zawodnika oraz napastnika uznano Carlitosa (wtedy Wisła Kraków), miano najlepszego bramkarza otrzymał Arkadiusz Malarz (Legia), obrońcy – Michał Helik (Cracovia), pomocnika – Rafał Kurzawa (Górnik Zabrze), odkrycia roku – Szymon Żurkowski (Górnik), wreszcie trenera roku – Marcin Brosz (Górnik). Sezon wcześniej – za sezon 2016/17 – nagrodzono: w kategorii najlepszy zawodnik, a jednocześnie najlepszy pomocnik – Vadis Odjidia Ofoe (Legia), bramkarz – Matusz Putnocky (Lech Poznań), obrońca – Maciej Dąbrowski (Legia), napastnik – Marcin Robak (Lech), odkrycie roku – Jarosław Niezgoda (Ruch Chorzów), wreszcie trener roku – Maciej Bartoszek (Korona Kielce).

I tak możemy wędrować dalej wstecz. Rozstrzygnięcia w dawniejszych latach tylko potwierdzają, że ani razu nie było aż takiej dominacji, jak ta Piasta w sezonie właśnie zakończonym. Jednak w tym właśnie momencie można zacząć zabawę w rozmaite interpretacje.

O zabarwieniu radosnym – głównie oczywiście dla klubu z Gliwic – że zdołał osiągnąć bezprecedensowy sukces. Przy okazji wykreować co najmniej kilku zawodników, którzy mogą się stać… obiektem pożądania dla wielu klubów, niekoniecznie polskich.

Bez rozgrzewki. Co się mieści w dwóch punktach?

O zabarwieniu moralistycznym – że ciężka praca, cierpliwość, zaufanie i kilka jeszcze tego rodzaju cech są w stanie przynieść bardzo dobre efekty, bywa, że i nadspodziewanie przyjemne.

O zabarwieniu refleksyjnym – że w polskiej piłce relatywnie łatwo o wykreowanie gwiazd (gwiazdeczek). Tło jakościowe jest na ogół szaro-bure. Kto odrobinę wychynie ponad standard, ten zabiera się i wyjeżdża tam, gdzie lepiej grają i lepiej płacą. Czyli za granicę. Ilu tam zdoła się przebić i utrzymać na powierzchni, a ilu wraca z podwiniętym ogonem, to już inna sprawa.

O zabarwieniu gorzkim – że tak trudno w tej naszej rodzimej piłce o stabilizację i elementy przewidywalności, skoro różnica czasowa między walką o utrzymanie się w ekstraklasie a walką o mistrzostwo kraju, wynosi raptem 12 miesięcy. Mowa o stabilizacji jakościowej. W zasadzie wiążącej się z tym stabilizacji kadrowej, organizacyjnej, finansowej, a i… psychologicznej (ileż to nierozważnych ruchów można było dostrzec w poczynaniach co poniektórych klubów?). Oczywiście, cuda – również typu: przyjeżdża książę na białym koniu i kupuje wszystkich, których się da – czasem się zdarzają. Bardziej naturalny wydaje się ten proces, który polega na mozolnym budowaniu wysokiego miejsca w sportowej hierarchii.

Skądinąd ta ostatnia formuła idealnie pasuje do Piasta, w którym nie było żadnego finansowego skoku, imponujących transferów, wybierania rodzynków z krajowego i zagranicznego rynku. Tym bardziej sukces gliwickiego klubu musi dawać do myślenia – innym. Jeśli da, jest szansa na to, że w polskiej piłce weźmie górę pragmatyzm, racjonalizm, zdrowy rozsądek, w tym rozsądek… finansowy.

Postscriptum dla ciekawskich

2014 – najlepszy piłkarz i napastnik – Miroslav Radović (Legia), bramkarz – Duszan Kuciak (Legia), obrońca – Arkadiusz Głowacki (Wisła Kraków), napastnik – Marcin Robak (Pogoń Szczecin), odkrycie roku – Michał Masłowski (Zawisza Bydgoszcz), trener – Jan Kocian (Ruch Chorzów).

2015 – najlepszy piłkarz i napastnik – Kamil Wilczek (Piast), bramkarz oraz odkrycie roku – Bartłomiej Drągowski (Jagiellonia Białystok), obrońca – Michał Pazdan (Legia), pomocnik – Szymon Pawłowski (Lech), trener – Michał Probierz (Jagiellonia).

2016 – najlepszy piłkarz i napastnik – Nemanja Nikolić (Legia), bramkarz – Jakub Szmatuła (Piast), obrońca – Patrik Mraz (Piast), pomocnik – Rafał Murawski (Pogoń), odkrycie roku – Bartosz Kapustka (Cracovia), trener – Radoslav Latal (Piast).

 

ZACHĘCAMY DO NABYWANIA ELEKTRONICZNYCH WYDAŃ CYFROWYCH

e-wydania „SPORTU” znajdziesz TUTAJ