Przebudzenie superstrzelca

Chrobry Głogów – Górnik Zabrze. Przed tygodniem Taras Minocki tylko raz trafił do siatki. Tym razem wychodziło mu prawie wszystko, dzięki czemu umocnił zabrzan na podium.


Ukrainiec sprowadzony został do Zabrza, by przede wszystkim zdobywać bramki. Trener Tomasz Strząbała zna go doskonale, bo prowadził tego zawodnika w Unii Tranów. W zeszłym sezonie Taras Minocki został królem strzelców i od początku tych rozgrywek właściwie nie zawodził. Wyjątkiem był ostatni mecz z Zagłębiem Lubin. Wówczas tylko raz trafił do siatki, a jego zespół sięgnął „tylko” po 2 punkty, wygrywając w rzutach karnych. Trudno powiedzieć czy tamten występ siedział w głowie wszechstronnego rozgrywającego, ale wczoraj w Głogowie dał pokaz swych niezwykłych umiejętności.

– Plan był taki, żeby mocno ruszyć na rywali i zmęczyć ich szybką grą. To nam się udało i możemy się cieszyć ze zwycięstwa. Latem każda pozycja w naszym zespole została wzmocniona. To daje efekty – mówił po końcowym gwizdku Minocki, jakby umniejszając swój wkład w to spotkanie. Trzeba jednak powiedzieć, że były one ogromne. 11 bramek to kapitalny dorobek. – Zadowoleni możemy być przede wszystkim z tego, jak rozegraliśmy pierwszą połowę. Po przerwie rywale trochę się do nas zbliżyli, ale do pozwoliliśmy się dogonić – dodał zawodnik, który odebrał nagrodę MVP.


Czytaj także:


– W dzisiejszych czasach bardzo trudno jest kogoś zaskoczyć. Wszyscy o wszystkich wiedzą. Musimy się skupić na sobie i zagrać konsekwentnie zarówno w obronie, jak i w ataku – mówił przed spotkaniem trener Chrobrego, Witalij Nat. Mający zabrzańską przeszłość Ukrainiec był pewny siebie i po pierwszym kwadransie mógł być zadowolony z postawy swych podopiecznych. Dotrzymywali bowiem kroku grającym szybko i kombinacyjnie „górnikom”, sukcesywnie odpowiadając na ich trafienia. Nagle ogarnęła ich niemoc, bo przez 11 minut nie byli w stanie znaleźć sposobu na Piotra Wyszomirskiego. Bramkarz Górnika wychodził zwycięsko ze 100-procentowych sytuacji, interweniując bodaj 6 razy z rzędu! Sposób na niego znalazł dopiero Bartosz Skiba, zdobywając 7. gola dla Chrobrego. Zabrzanie mieli ich w tym czasie 11, a w końcówce premierowej odsłony zaczął trafiać Damian Przytuła. To on ustalił wynik pierwszych 30 minut, ale jednocześnie złapał 2-minutową karę.

– Jak na początku drugiej połowy szybko zdobędziemy 2 gole, to będziemy jeszcze mieli szansę uratować to spotkanie – analizował w przerwie Paweł Paterek. Plan rozgrywającego miejscowych się nie powiódł, ale to ten zawodnik wziął na siebie cały ciężar odrabiania strat. Rywale mieli spore problemy, by go zatrzymać. Wyszomirski i zastępujący go Kacper Ligarzewski również nie byli w stanie obronić jego rzutów. „Górnicy” jednak nie pozwolili się dogonić, a w końcówce rolę egzekutora wziął na siebie Renosuke Tokuda, który nie bał się wchodzić w defensywę i trafiał bardzo regularnie. Mimo nerwówki w ostatnich minutach, zabrzanie zasłużenie sięgnęli po 3 punkty, pokonując Chrobrego po raz 25. Warto wspomnieć, że był to mecz zespołów, które reprezentować będą nasz kraj w fazie grupowej Ligi Europejskiej.


KGHM Chrobry Głogów – Górnik Zabrze 29:33 (11:16)

CHROBRY: Derewiankin, Stachera – Hajnos, Jamioł 2, Paterek 9, Orpik 3, Tilte 7/3, Grabowski 4, Skiba 1, Matuszak 1, Ortezow, Styrcz, Kosznik 1, Zieniewicz 1, Wrona. Kary: 6 min. Trener Witalij NAT.

GÓRNIK: Wyszomirski, Ligarzewski – Szyszko 3/2, Tokuda 5, Baczko, Kaczor 1, Minocki 11, Artmenko 4/1, Bogacz, Wąsowski, Przytuła 4, Morkowski 5, Ilczenko, Mauer. Kary: 6 min. Trener Tomasz STRZĄBAŁA.


Fot. Górnik Zabrze