Sportowe światło Śląska

– Ja chcę powiedzieć jasno i wyraźnie, że katowicki „Sport”, to światło sportowe Śląska – mówi Eugeniusz Lerch


Rozmowa z Eugeniuszem Lerchem, legendą Ruchu Chorzów, mistrzem Polski z 1960 roku

Wiele wskazuje na to, że 30 listopada ukaże się ostatni numer „Sportu”…

Eugeniusz LERCH: – Nie mam pieniędzy, żeby was wesprzeć i reaktywować. Ja chcę powiedzieć jasno i wyraźnie, że katowicki „Sport” to światło sportowe Śląska. I tyczy się to zarówno małych klubów, jak i tych dużych. W gazecie była i jest najniższa liga, ale nie tylko. Kibice wynikami, losem swoich drużyn interesowali się i interesują. To jest tragedia, że takie pismo ma być zlikwidowane! Trudno mi cokolwiek w tej chwili radzić… „Sport” miał taką markę, że był cytowany przez wiele zagranicznych periodyków, jak choćby „Kicker” czy innych. Nie wyobrażam sobie, żeby gazeta ot tak miała zniknąć!

To niewiarygodne

Pierwsze zetknięcie pana ze „Sportem”?

Od najmłodszych lat czytałem gazetę. To jeszcze lata 40. Nie wiem, ile mogłem mieć wtedy lat? Z osiem? Pamiętam jeszcze naczelnego Tadeusza Bagiera (pierwszy naczelny „Sportu” od lipca 1945 do 1969 – red.). Mam tam wielu znajomych, przyjaciół, którzy przez lata pisali czy piszą w „Sporcie”. To nieżyjący już Staszek Penar, Rafał Zaremba, do tego Andrzej Grygierczyk, teraz jest pan.

Wszystkie pana komentarze są merytoryczne i wyważone i z nimi się zgadzam. To niewiarygodne, że katowicki „Sport” ma być zlikwidowany, bo – tak jak mówię – to sportowe światło dla Śląska! Odgrywa ważną rolę kulturalną i społeczną dla regionu. Owszem, były inne gazety, jak „Przegląd Sportowy”, ale to nie to samo co nasz „Sport”. Duże, ładne tytuły, które wszystko wyjaśniają, do tego wnikliwe analizy, meczowe komentarze.

Kupuje pan „Sport”?

Eugeniusz LERCH: – Tak oczywiście, prawie że codziennie. Mam zamówiony u siebie tutaj w kiosku w „Biedronce”, odkładają mi tam gazetę. Także każdy numer przeglądam i czytam.

Walczyć trzeba

Nie sposób nie zapytać pan o Ruch, który jak „Sport” jest w trudnym położeniu i musi walczyć, a w poniedziałek mecz z Radomiakiem. Wybiera się pan na Śląski?

Eugeniusz LERCH: – Teraz nie, bo mam kłopoty z kolanem, ale choć raz postaram się tam wybrać. Co do sytuacji Ruchu, to jest kryzys, odbiegają poziomem od innych, ale co ważne, jak jeden mecz uda się wygrać, to może wszystko zostanie odblokowane i pójdzie to do przodu. Wtedy jest inna atmosfera, lepiej się czujesz, bo jest większa pewność siebie. Też trzeba powiedzieć, że były spotkania, których nie musieli przegrać. Nie ma tych punktów wiele, ale jak będzie przełamanie, może teraz z Radomiakiem, to będzie dobrze. Choć też trzeba powiedzieć, że drużyna z Radomia nie jest zła, jest tam wielu zagranicznych zawodników, dobrze wyszkolonych.


Czytaj także:


W Ruchu na ławce trenerskiej w poniedziałek zadebiutuje Jan Woś, który zastępuje Jarosława Skrobacza. Da radę z powierzonym mu zadaniem?

Eugeniusz LERCH: – Czy da radę? Jest tak czasami, że ktoś otrzymuje szansę i wszystko zaskakuje. Na teraz trudno powiedzieć, jak będzie w tym przypadku. W ekstraklasie jako zawodnik ma rozegranych wiele meczów, zna wszystko od podszewki, zna sytuację, zna szatnię i zawodników, których teraz prowadzi. Wiele tam ze składem nie będzie się pewnie różnił. Oby mu się udało.


Na zdjęciu: Eugeniusz Lerch wspiera w trudnej sytuacji Ruch i… gazetę „Sport”.

Fot. Marcin Bulanda/PressFocus