Słabo to wygląda

– ROW-owi zawdzięczam karierę piłkarską, którą skończyłem w Wodzisławiu, ale z kolei jako trener to więcej zawdzięczam Odrze – mówi Franciszek Krótki


Rozmowa z Franciszkiem Krótkim, byłym piłkarzem i trenerem ROW Rybnik oraz Odry Wodzisław

Wybiera się pan na sobotni mecz Odry z ROW-em?

Franciszek KRÓTKI: – Jakby mi pan nie przypomniał, to bym się nie wybrał, a w takiej sytuacji to tak, pojadę na mecz (śmiech).

Potrafią się podnieść

Co można powiedzieć o obu drużynach, które walczą teraz w IV lidze?

Franciszek KRÓTKI: – Co powiedzieć? Ja to oceniam tak, i jeden i drugi klub nie potrafią się podnieść. Mamy taki misz-masz jak się patrzy na to, co się dzieje w Wodzisławiu i Rybniku i wcale mnie to nie dziwi. Jak w jednym, tak i w drugim mieście, to słabo to wygląda. Przede wszystkim pod względem organizacyjnym, co ma potem swoje przełożenie na jakość drużyny.

Odra spadła z III ligi, w ROW-ie była taka sytuacja, że w ogóle nie było wiadomo czy przystąpią do czwartoligowych rozgrywek. Skąd taka degrengolada tych zasłużonych śląskich klubów?

Franciszek KRÓTKI: – Wytłumaczenie jest proste, jak nie wiesz o co chodzi, to chodzi o pieniądze. Teraz niestety są takie czasy, że jak się nie ma pieniędzy, to nie ma się zawodników, a jak się nie ma zawodników, to nie ma wyników. Parę lat temu wydawało się, że ROW – dzięki pracy z młodzieżą w klasach sportowych „wyprodukował” niezłych zawodników – sam tam wtedy trenowałem i wydawało się, że pójdzie to w dobrym kierunku. Ale jeżeli zabrakło sponsorów, to stało się, jak przewidywałem, że ci wychowankowie są w stanie grać góra na poziomie III ligi.

– Trzeba sobie powiedzieć, że jeżeli nie będzie progresu u seniorów, to nie będzie go też u juniorów. Jeżeli młodzi ludzie widzą, że pierwszy zespół gra gdzieś tam w III czy IV lidze, to ci zdolniejsi szukają możliwości w innych klubach, gdzie mają większe możliwości. Tutaj koło się zamyka. Lepsi odchodzą, przeciętni zostają i jest maksymalnie III liga.

To się pamięta…

Symbolizuje pan jak nikt oba kluby i ROW i Odrę. Da się powiedzieć, który jest bliższy sercu Franciszka Krótkiego?

Franciszek KRÓTKI: – Hmm… Trudno mi odpowiedzieć na takie pytanie. ROW-owi zawdzięczam karierę piłkarską, którą skończyłem w Wodzisławiu, ale z kolei jako trener to więcej zawdzięczam Odrze, bo tam zaistniałem i potem jakieś tam szkoleniowe wyniki miałem. Także z jednej strony ROW jako zawodnik, a jako trener to bardziej Odra.

W ekstraklasie w barwach ROW zadebiutował pan w 1975 jako 20-latek w meczu z Ruchem. Kto wtedy grał w rybnickim zespole?

Franciszek KRÓTKI: – Pelczar w bramce, Śmietana, Golla, Herman, Sobczyński, Frydecki, Błachut, Lorens… To się pamięta. Moim marzeniem z dzieciństwa było zagrać w I lidze i tak się stało, a było to dla mnie doś

niespodziewane. O tym, że przechodzę do ligowego wtedy ROW dowiedziałem się pisząc maturę z języka polskiego! Byłem wtedy w Górniku Radlin, a w seniorach rozegrałem tam raptem 4 meczem. W tamtym czasie byłem uczniem Technikum Mechanicznego w Rybniku i nie miałem możliwości trenować z pierwszym zespołem z Radlina, no i tak trafiłem do Rybnika.

A potem z przejściem do Odry Wodzisław w 1983 roku nie było kłopotów?

Franciszek KRÓTKI: – ROW spadł wtedy do III ligi. Ja dostałem propozycję przejścia do Odry, będącej wtedy na zapleczu ekstraklasy od działacza klubu z Wodzisławia pana Bolka Pluty. Z przejściem nie było kłopotów, bo wszystko po górniczej linii.

To zależy od pieniędzy

W Odrze też bardzo dobry piłkarsko okres dla pana, bo 110 meczów i 38 bramek w ówczesnej II lidze. Niewiele zabrakło, żeby awansować już wtedy do ekstraklasy, prawda?

Franciszek KRÓTKI: – Gdyby to były obecne czasy, to Odra na pewno by awansowała. Zespół był mocny, ale dla takich mniejszych ośrodków nie było łatwo. Potem doświadczyłem tego będąc trenerem we Włókniarzu Kietrz. Władze górnicze zdecydowały, że nie bijemy się o awans, a do tego dochodziły sprawy sędziowskie. Były to za wysokie progi.

Z Odrą jako trener awansował pan do II ligi w 1993. To chyba największy trenerski sukces?

Franciszek KRÓTKI: – Tak. Odra spadła wtedy z II ligi, a jako trener pozbyłem się wszystkich zawodników z zewnątrz. Postawiłem na wychowanków, na takich graczy, jak Woś, Wawrzyczek, Sowisz, Sosna. Kto tam był jeszcze? Wisełka, Pawłowski. Tymi młodymi wtedy zawodnikami wróciliśmy do II ligi.


Czytaj także:


Te dobre czasy dla piłki w Wodzisławiu i Rybniku mogą jeszcze wrócić?

Franciszek KRÓTKI: – Wszystko zależy oczywiście od pieniędzy. Ja na przykład, mieszkając teraz w Gorzycach, to dziwię się patrząc na klub Unia Turza. To zespół w III lidze. Dziwię się prezesowi i właścicielowi, że próbuje budować piłkę w ośrodku, gdzie nie do końca są ku temu warunki. A wszystko kilka kilometrów od Wodzisławia. Aż by się prosiło, żeby te pieniądze, które są wykładane na klub w małej miejscowości poszły na Odrę. No nic, ale to już ode mnie nie zależy.


Na zdjęciu: Trener Franciszek Krótki (stoi pierwszy z lewej) z drużyną Odry Wodzisław, z którą wywalczył awans do II ligi w 1993 roku.

Fot. Książka „80 lat Odry Wodzisław czyli spełnione marzenia”