Dwie pieczenie na jednym ogniu

GKS Tychy chce zmazać plamę po porażce z ostatnim zespołem tabeli i podtrzymać dobrą passę na swoim boisku.


Przed sobotnim meczem z Podbeskidziem kibice GKS-u Tychy z niepokojem patrzą w tabelę. Zespół z Bielska-Białej plasuje się bowiem na… przedostatnim miejscu w tabeli. Paradoksalnie tyszanie właśnie z drużynami z dołu tabeli mają największy problem. Świadczą o tym ostatnie porażki z „czerwonymi latarniami” Chrobrym Głogów i Resovią. Te niechlubne przegrane miały jednak miejsce w delegacji, a u siebie w tym sezonie zespół Dariusza Banasika jest niepokonany. W 4 spotkaniach ligowych zdobył 10 punktów i dorzucił pucharowy triumf więc w potyczce z przeżywającymi swoje problemy góralami chce upiec dwie pieczenie na jednym ogniu – zmazać plamę po porażce w Rzeszowie z ostatnim zespołem tabeli i podtrzymać dobrą passę na swoim stadionie.

Bardzo dobre nastawienie

– Mamy bardzo dobre nastawienie, przede wszystkim dlatego, że gramy u siebie – zapewnił w klubowych mediach trener tyszan. – Chcemy zapomnieć o tych ostatnich meczach wyjazdowych. Cieszymy się, że u siebie pokazujemy, że jesteśmy mocnym zespołem. Oczywiście analizujemy to, że zespół z Bielska-Białej jest na dnie tabeli, ale po raz kolejny, przestrzegam piłkarzy przed takimi meczami, bo one są tylko teoretycznie łatwe. Podbeskidzie będzie szukało punktów, a jego zawodnicy będą chcieli rozegrać dobre spotkanie i musimy się mocno zmobilizować i skoncentrować, żeby wygrać.

Piłkarze są świadomi

Optymizmem powiało także dlatego, że wykorzystując reprezentacyjną przerwę w rozgrywkach GKS Tychy rozegrał sparing z MFK Karwina. Wprawdzie przedostatni (!) zespół czeskiej ekstraklasy wygrał na tyskiej murawie 1:0, ale Dariusz Banasik był zadowolony z gry swojej drużyny, w której zabrakło trójki powołanej na mecz drużyny narodowej U20 z Włochami: Macieja Kikolskiego, Krzysztofa Machowskiego i Marcela Błachewicza.

– Pamiętamy, że podobna sytuacja już nam się przydarzyła – dodał szkoleniowiec GKS-u Tychy.


Czytaj także:


– Po Chrobrym Głogów wyciągnęliśmy wnioski, ale na krótko. Wygraliśmy mecz z Motorem, potem było spotkanie z Resovią i ponownie przegraliśmy… Mam nadzieję, że piłkarze są świadomi i wiedzą, że z tymi zespołami z dołu tabeli nie możemy już tracić punktów. Wiem, że zrobią wszystko, żeby te kolejne mecze wyglądały inaczej niż tamte wyjazdowe. Można w cudzysłowie powiedzieć, że ligę wygrywa się przede wszystkim z drużynami, które są niżej w klasyfikacji. My na razie tego nie robimy i musimy to zmienić.

Będą walczyć o punkty

Sztab szkoleniowy trójkolorowych solidnie przeanalizował atuty najbliższego przeciwnika, z którego szeregów po minionym sezonie odeszli między innymi najlepsi strzelcy Kamil Biliński i „Goku” Joan Roman, którzy strzelili po 16 goli!

– Podbeskidzie to zespół, który był w ekstraklasie i miał dobrych piłkarzy – przypomniał opiekun trójkolorowych.

– W tamtym sezonie do końca walczył o baraże, ale to się jednak nie udało. Później była zmiana trenera i jest dużo nowych nazwisk, jeśli chodzi o piłkarzy, ale wiele zespołów miało sporo transferów w tej lidze. Na pewno kluczowi zawodnicy odeszli, jednak kilku z nich nadal tworzy trzon Podbeskidzia. Nie możemy więc lekceważyć tego rywala. Nie sugerowałbym się też przegraną górali w ostatnim meczu. Byli lepsi od Stali Rzeszów, choć przegrali, ale w sparingu z Zagłębiem Sosnowiec wygrali 3:0. To świadczy, że się nie poddają i na pewno będą walczyć o punkty.

Odzyskują wiarę w zespół

Jak na razie Podbeskidzie w tym sezonie wygrało tylko 1 spotkanie, a 6 razy zremisowało i poniosło 4 porażki, a tyszanie 6 razy wygrali, raz zremisowali i 4-krotnie zeszli z boiska pokonani. Typowanie wyniku przypominać więc może wróżenie z fusów, ale to tylko może zachęcić kibiców do przyjścia na mecz. Wprawdzie poprawienie rekordu frekwencji z tego sezonu, wynoszącego 7198 widzów na meczu z Wisłą Kraków w 4 kolejce tym razem raczej nie wchodzi w rachubę, ale skoro na ostatnie spotkanie w Tychach ze Zniczem Pruszków przyszło 3877 kibiców to znaczy, że sympatycy trójkolorowych odzyskują wiarę w swój zespół.


Fot. Łukasz Sobala / PressFocus