Kryzys na rocznicę

Rok po przejęciu sterów w Hutniku Kraków drużyna Bartłomieja Bobli wpadła w spiralę porażek.


Zespół z Suchych Stawów przegrał trzy spotkania z rzędu, co zdarzyło się po raz pierwszy pod wodzą trenera z Bierunia, który przejmował drużynę 6 października ubiegłego roku. W dwóch ostatnich meczach Hutnik był gospodarzem i długo nic nie wskazywało, by miał schodzić z boiska na tarczy. Ostatecznie rywale strzelali po dwa gole i wyjeżdżali z kompletem punktów. – Mecze nie wyglądają tak [źle – przyp. red.], żebyśmy zasługiwali na porażki. To najbardziej boli – mówi Bartłomiej Bobla.

Kopią dołki

Relacje trenera z zarządem klubu wydają się poprawne, choć od czasu do czasu słychać o zgrzytach. Niedawno zespół bardzo późno, w dniu meczu, wyjechał do Stalowej Woli i zaprezentował się bardzo źle. Po tym spotkaniu Bobli udało się wywalczyć, by piłkarze wcześniej zaczynali podróż, najlepiej dzień przed, i nie wychodzili na boisko prosto z autokaru. W oficjalnych rozmowach 43-latek z Bierunia podkreśla, że razem z zarządem idą w dobrym kierunku. Jednocześnie nie gryzie się w język i wskazuje, że w otoczeniu są osoby, które nie życzą mu dobrze, kopią pod nim dołki. – Może nie są to ludzie z najbliższego otoczenia, ale związani z klubem. Wiem, jakie są rozmowy na mój temat, na temat naszej gry. Trochę tego nie rozumiem. Nie chcę mówić o nazwiskach, ale tak jest – stwierdził w wywiadzie dla TVP Sport.

Po ostatniej serii niepowodzeń nieprzychylni mu ludzie będą mieli kolejne argumenty, by podważać jego pozycję. Zespół odpadł od szerokiej czołówki i musi oglądać się za siebie. Ma już tylko dwa punkty przewagi nad strefą spadkową, a przed nim wizyta w Bytomiu. Polonia zajmuje najwyższe miejsce spośród zagrożonych drużyn i wyprzedza krakowian o dwa punkty.

Ułatwili Sandecji zadanie

W sobotę pierwszą wygraną w delegacji na stadionie Hutnika odniosła wciąż zamykająca tabelę Sandecja. – Znów trudno to skomentować, bo to drugie spotkanie u siebie, w którym liczyliśmy na komplet punktów, a to się nie wydarzyło – żałuje Bobla.

– W pierwszej połowie kontrolowaliśmy grę, mogliśmy [na początku drugiej – przyp. red.] „dobić” przeciwnika na 2:0 po akcji, którą wypracowaliśmy w czasie mikrocyklu. Domknęlibyśmy mecz i sytuacja byłaby zgoła inna. Czerwona kartka ustawiła mecz, trudno to wytłumaczyć. Taki jest sport, że zamiast wyjść na 2:0, dostajemy czerwoną, a przeciwnik od razu trafia na 1:1. Sandecja poczuła wiatr [w żaglach – przyp. red.] i udokumentowała to drugim golem. Próbowaliśmy coś wykrzesać z kontrataku, ale się nie udało. Może gdyby od razu nie padł gol z wolnego, to wyglądałoby to inaczej. A tak morale na pewno poszły w dół.


Czytaj także:


– Czerwona kartka ustawiła mecz, ale też ją sprowokowaliśmy bardzo dobrym szybkim atakiem – uważa Łukasz Surma, trener Sandecji. – Potem graliśmy spokojnie, kontrolowaliśmy przebieg gry i tworzyliśmy kolejne sytuacje, które trzeba umieć wykorzystać w przewadze. „Rozszerzaliśmy” Hutnika, atakowaliśmy bokami i środkiem. Zasłużenie zdobyliśmy bramkę i wygraliśmy. Dla nas to aż trzy punkty, bo wciąż jesteśmy w trudnej sytuacji. Będziemy musieli szukać kolejnych i grać skutecznie.


Na zdjęciu: Trener Bartłomiej Bobla i jego drużyna mają ostatnio gorszy czas.

Fot. Marta Badowska/PressFocus