Król jest, niestety, nagi

– Słyszałem, że niektórzy kadrowicze wyraźnie deklarują, że nie chcą już grać z Robertem Lewandowskim – mówi Janusz Białek


Rozmowa z Januszem Białkiem, trenerem wielu klubów ligowych oraz byłym selekcjonerem reprezentacji Polski U-19 i U-20.

Patrząc z perspektywy czasu wybór Fernando Santosa na selekcjonera reprezentacji Polski był błędem?

Janusz BIAŁEK: – Tak to, niestety, wygląda. Fakty są bowiem brutalne i nie ma sensu tego ukrywać. Bilans meczów Fernando Santosa z reprezentacją Polski wygląda fatalnie, nasza sytuacja w grupie eliminacyjnej jest nie do pozazdroszczenia. Źle było już kilka miesięcy temu i było coraz gorzej. Kulisy zatrudnienia i zwolnienia Portugalczyka powinny być przestrogą dla Cezarego Kuleszy oraz jego następców w fotelu prezesa PZPN-u, którzy będą wybierali selekcjonera biało-czerwonych.

Szerszy problem

Coś, co najbardziej mnie irytowało i co było widoczne gołym okiem, to brak komunikacji między selekcjonerem i piłkarzami. Pan ma podobne spostrzeżenia i odczucia?

Janusz BIAŁEK: – Podpisuję się pod tym obiema rękami, ale problem jest znacznie szerszy i ciągnął się od dłuższego czasu. Pytam się głośno, o co w tym wszystkim chodzi? O takiej „pierzynce”, jaką rozciągają nad zagranicznymi trenerami władze naszej centrali, polscy szkoleniowcy mogą tylko pomarzyć. Wygląda na to, że w tej chwili jesteśmy na samym dole, bo nie chcę używać określeń typu „na samym dnie” lub „przebiliśmy już dno”. Pytanie – kto i w jaki sposób ma nas teraz wyciągnąć z tego dołu? Padają nazwiska potencjalnych następców Santosa, ale przecież dochodziły i dochodzą nadal do nas głosy, że w kadrze źle się dzieje, więc de facto praca selekcjonera jest karą, nie nagrodą.


Czytaj także:


Dlaczego w sztabie reprezentacji Polski za kadencji Fernando Santosa nie było polskich trenerów? Czyżby w naszym kraju byli sami analfabeci, którzy do pracy w reprezentacji nie nadają się? Przecież stosowny zapis można było zawrzeć w kontrakcie z Portugalczykiem. Z Leo Beenhakkerem ściśle współpracowali Bogusław Kaczmarek, Adam Nawałka i o ile mnie pamięć nie myli, Dariusz Dziekanowski. Po odejściu Holendra ze stanowiska, nie została po nim spalona ziemia, a teraz wszystko wskazuje na to, że do tego właśnie doszło. Ktokolwiek będzie jego następcą, Marek Papszun, czy Michał Probierz, będzie miał osto pod górkę.

Janusz BIAŁEK: – To jest również polityka naszego Związku. Trenerzy zagraniczni podobno są lepsi od naszych, więc czemu nasi młodzi gniewni i zdolni adepci trenerskiego fachu nie mieliby czerpać z ich wiedzy? Wybór Adama Nawałki po Beenhakkerze był strzałem w punkt. Teraz musi być nie tylko chętny do pracy z reprezentacją, ale również powinien być dobrym nauczycielem.

Długie wakacje

Odnoszę wrażenie, że nasza drużyna narodowa jeszcze nie wróciła z wakacji.

Słyszałem, że niektórzy kadrowicze wyraźnie deklarują, że nie chcą już grać z Robertem Lewandowskim – mówi Janusz Białek.
Fot. Łukasz Laskowski / PressFocus

Janusz BIAŁEK: – Mam trochę inne wrażenie – wakacje tego zespołu trwają baaardzo długo. Na dodatek czas mi się nie zgadza. Zwykły śmiertelnik ma tydzień lub dwa tygodnie urlopu, w przypadku niektórych kadrowiczów urlop trwa całe życie. Wypada tylko pozazdrościć możliwościom, które się przed nimi otwierają. Przed meczem z Albanią słyszałem i czytałem szumne deklaracje, że to spotkanie będzie na noże, to będzie mecz o wszystko, w którym pokażemy swoją wartość. No i okazało się, że król jest nagi. Może więc zamiast tylko gadać na okrągło, zrobić kadrowiczom dodatkowy trening? Bo między słowami, a czynami jest gigantyczna przepaść.

Jestem pewien, że gdyby nie przypadkowa ręka obrońcy rywali i rzut karny dla „biało-czerwonych”, wykorzystany przez Roberta Lewandowskiego, mecz z Wyspami Owczymi zakończyłby się bezbramkowym remisem. Zgodzi się pan z postawioną przeze mnie tezą?

Janusz BIAŁEK: – Tak, oczywiście. Ile wypracowanych i składnych akcji zobaczyliśmy w trakcie meczów w Warszawie i Tiranie? Policzyć je można było na palcach jednej ręki, a pewnie i stolarzowi by wystarczyło. Nie mamy żadnego pomysłu i stylu. Reprezentacja wymaga dobrych piłkarzy i organizacji. Organizacja jest, piłkarzy też mamy dobrych, bo mistrza Hiszpanii, mistrza Włoch… Dlaczego więc nie tyle stoimy w miejscu, tylko cofamy się?

– Od czasu Igrzysk Olimpijskich w Barcelonie w 1992 roku nie mamy sukcesów w wielkich imprezach, tylko w nich bierzemy udział. Jak mawiał klasyk, lepsze jest wrogiem dobrego. Polski kibic ma już dosyć, więc przestają dziwić mnie wyzwiska, obrażanie piłkarzy. Sygnalizowaliśmy już to dużo wcześniej, w jednej z naszych rozmów. Zastanawialiśmy się wspólnie, jak można scalić ten zespół. Niestety, zaczyna to wyglądać bardzo źle.

Niech lepiej zamilknie

Kiedy po meczu w Tiranie przeczytałem komentarze niektórych dziennikarzy, że zagraliśmy o niebo lepiej niż z Wyspami Owczymi, włosy na głowie stanęły mi dęba. Nie mam złudzeń, że w meczu z Albanią po prostu skompromitowaliśmy się. Przecież oddaliśmy tylko jeden strzał w światło bramki przeciwnika…

Janusz BIAŁEK: – Powiem krótko i dosadnie – z Albanią zagraliśmy na Wyspach Owczych. Nie zniżajmy się do poziomu takich komentarzy. Jeżeli ktoś mówi i pisze o postępie w meczu z Albanią, niech lepiej zamilknie na wieki.

Nie tylko kibice domagali się głowy Fernando Santosa, również dziennikarze „dołożyli do pieca”. Moim zdaniem dymisja Portugalczyka w krótkiej perspektywie nie przyniesie zmian na lepsze, na wszystko potrzeba czasu i… cierpliwości.

Janusz BIAŁEK: – W tej chwili trudno powiedzieć, czy to było to dobre rozwiązanie. Musielibyśmy być w szatni, na treningu, porozmawiać z zawodnikami. Słyszałem, że niektórzy kadrowicze wyraźnie deklarują, że nie chcą już grać z Robertem Lewandowskim. Nawet jeżeli w szatni jest konflikt, to na boisku animozje między zawodnikami nie powinny być widoczne, bo przecież łączy ich wspólny cel, czyli awans do finałów mistrzostw Europy w Niemczech.

– Docinki byłych piłkarzy i dziennikarzy nie pomagają reprezentacji, denerwują i w ogóle źle wpływają na obecnych kadrowiczów. Nie tędy droga. A czy „wilczy bilet” dla Santosa szybko odmieni oblicze naszej drużyny narodowej? Jak mówi stare porzekadło: „Pożyjemy – zobaczymy”.

Inna zasada

Nie uważa pan, że nasz kapitan Robert Lewandowski ostatnimi czasy za dużo czasu i uwagi poświęca występom w reklamach i zbyt często udziela się w mediach społecznościowych? Jednym słowem jest „wszechobecny”. Jeden z trenerów, z którym rozmawiałem po meczu z Albanią powiedział mi, że boi się już otworzyć lodówkę, bo jest niemal pewny, że wyskoczy z niej „Lewy”. Zamiast udzielać się „na ściankach” piłkarz Barcelony powinien chyba zadbać o poprawę atmosfery w zespole, bo że pod tym względem jest źle, chyba nikogo nie trzeba przekonywać.

Janusz BIAŁEK: – Odpowiem krótko: ostatnio Messiego nie mieliśmy nigdzie, bo Argentyńczyk zarabia na boisku. Robert Lewandowski widać przyjął inną zasadę, ale to jego wybór. Biznes musi się kręcić, a że odbywa się to kosztem treningu, meczu, zgrupowania, to już inna para kaloszy.

Z miesiąca na miesiąc, z tygodnia na tydzień gramy słabiej. Można to racjonalnie wytłumaczyć? Przecież ci faceci zakładający koszulki z białym orzełkiem na piersi grają w renomowanych klubach europejskich, w dobrych ligach…

Janusz BIAŁEK: – Nie można tego racjonalnie wytłumaczyć. Owszem, może zdarzyć się jeden słabszy mecz, może dwa, ale to już jest seria. Osiemdziesiąt procent zmian trenerów w klubach bądź reprezentacjach jest wówczas, gdy drużynie nie idzie, jest w kryzysie. Trzeba znaleźć szkoleniowca, który potrafi obudzić zawodników. Przykre, że Fernando Santos nie potrafił wydobyć z naszych reprezentantów drzemiącego w nich potencjału. Może jego następcy się uda?

Awans byłby wskazany

Wierzy pan jeszcze w awans do przyszłorocznych finałów mistrzostw Europy w Niemczech?

Janusz BIAŁEK: – Przypominam sobie, że przed kilkoma miesiącami rozmawiając z panem stwierdziłem, że brak awansu do finałów mistrzostw Europy w Niemczech byłby skandalem.

I podtrzymuje pan tę opinię?

Janusz BIAŁEK: – Mimo wszystko, dla dobra całej polskiej piłki nożnej, taki scenariusz, czyli awans, byłby wskazany. Brak tego awansu byłby dla nas wielkim policzkiem. Nieważne jak, może nawet tylnymi drzwiami, powinniśmy awansować. Dalej więc obstaję przy swoim zdaniu, że awans musi być i koniec!

No to ku pokrzepieniu serc powiem panu, że z wyliczeń analityków wynika, że nasza reprezentacja ma 21,48 procent szans na awans bezpośredni i aż 78,48 procent szans na baraże. A to dlatego, że awans do baraży zależy wyłącznie od pozycji w Lidze Narodów, gdzie wywalczyliśmy 11 miejsce. Ryzyko, że nie zakwalifikujemy się nawet baraże, wynosi 0,04 procenta. A gdy się w nich znajdziemy, dopiero wtedy będziemy się martwić.

Janusz BIAŁEK: – Odbiega to zdecydowanie od scenariusza, który kreśliliśmy przed rozpoczęciem rywalizacja. Ale lepszy rydz niż nic.


Na zdjęciu: Po meczu w Tiranie kapitan biało-czerwonych Robert Lewandowski miał nietęgą minę.

Fot. PressFocus