Każdy chciałby go mieć

Takiego napastnika jak Jordi Sanchez Ribasch chciałby u siebie mieć każdy trener.


To piłkarz, który owszem, kiedy jest w słabszej formie, to można mieć do niego zastrzeżenia, ale na boisku zawsze zostawia serce, no i przede wszystkim jest groźny pod bramką rywala, co pokazał choćby w piątkowym zremisowanym 1:1 spotkaniu z Górnikiem w Zabrzu, kiedy to dla swojego Widzewa uratował cenny punkt. Kolejkę wcześniej jego trafienie dało z kolei widzewiakom cenną wygraną w derbach Łodzi z ŁKS. U progu sezonu Jordi Sanchez jest w bardzo dobrej formie.

– Poprzedni sezon zacząłem od dwóch bramek w ligowych spotkaniach. Teraz zacząłem od dwóch asyst, a do tego dołożyłem teraz dwie bramki. Po kontuzji czuję się już świetnie. Mam pełną moc, baterie są naładowane w stu procentach. Mam nadzieję, że nie będzie jakiegoś spadku mocy, jak było to w poprzednim sezonie. Teraz cieszę się nawet treningami w słońcu w temperaturze 35 stopni. Jesteśmy zawodowcami, do tego cieszy nas gra w piłkę, a musimy być w formie fizycznej i mentalnej. Mam wsparcie od trenera, kolegów z zespołu, kibiców. Jestem w dobre formie i oby trwało to jak najdłużej – podkreśla ambitny zawodnik.


Czytaj także:


W poprzednim sezonie na ekstraklasowych boiskach zdobył 6 bramek, ale aż pięć jesienią. Wiosną – także z powodu urazu – nie było już tak dobrze. Teraz 28-letni napastnik, który na swoim koncie ma występy na kilku poziomach rozgrywkowych w Hiszpanii i grę w takich klubach, jak rezerwy Valencii, Albacete Balompie, UD Ibiza czy CD Castellon mierzy w znacznie lepszy bramkowy wynik!


Na zdjęciu: Jordi Sanchez to wartość dodana Widzewa.

Fot. Adam Starszyński/PressFocus