Kruchy kręgosłup Widzewa

Łodzianie nie mieli czasu na świętowanie sukcesu w derbach. Trenowali na pełnych obrotach już od poniedziałku. Widzew ma przed sobą mecz w Zabrzu z Górnikiem, który powoli budzi się z letniego snu.


Widzew Łódź przed meczem z Górnikiem

Emocje opadły, pora więc raz jeszcze ocenić piłkarską wartość łódzkiej drużyny. Widać w niej luki i nikt w klubie nie ukrywa, że będą jeszcze wzmocnienia. Pod koniec minionego tygodnia rozeszła się wieść, że przyjechał do Łodzi utalentowany 19-letni Portugalczyk o efektownym nazwisku Iuri da Costa Almeida de Mauro (na boisku Iuri Portugal). Faktycznie, przyjechał i będzie grał w Widzewie, tyle że w drużynie futsalu. Mniej zorientowanych uświadomić  trzeba, że futsalowcy Widzewa też grają w ekstraklasie (w minionym sezonie zajęli dziewiąte miejsce).

Kto jeszcze dołączy?

Jeżeli nie on, to kto? Podobno na Piotrkowskiej widziano Rafała Makowskiego, 27-letniego obecnie pomocnika węgierskiej drużyny Kisvarda, wychowanka Legii, grającego też w Radomiaku i Śląsku. Ma on w życiorysie mistrzostwo Polski i puchar z Legią w 2016 roku, ale w ekstraklasie za dużo sobie nie pograł (wszystkiego 31 meczów). Nie należy go mylić z grającym obecnie w Śląsku Tomaszem Makowskim, uczestnikiem mistrzostw świata do lat 20 w 2019 roku, solidnym zawodnikiem Lechii i obecnie Zagłębia Lubin.

Bilans letnich transferów Widzewie jest średni – sprawdzają się w pierwszej fazie sezonu Fran Alvarez i Luis Silva (w Zabrzu nie zagra po czerwonej kartce), ale Antoni Klimek zagrał tylko 25 minut w jednym meczu, Imad Rondić wszedł na boisko trzy razy w końcówkach, a bramkarz Jan Krzywański, który miał walczyć o miejsce w wyjściowej jedenastce, nie zagrał ani razu, bo na treningu doznał kontuzji i będzie się leczył jeszcze co najmniej półtora miesiąca. Na pewno bardziej przydatny od nich jest przesunięty z rezerw do pierwszego zespołu Filip Przybułek, który rozpoczyna mecze w wyjściowym składzie.


Czytaj także


Stracili miejsce w podstawowym składzie Juljan Shehu, Paweł Zieliński, Mateusz Żyro i Andrejs Ciganiks. Obwołany objawieniem I ligi Dawid Tkacz z Górnika Łęczna w rezerwach dochodzi dopiero do formy po kontuzji (w środę w meczu IV ligi nie grał, więc może trener szykuje go na Zabrze). W tej sytuacji dziwić się można, że Kristoffer Hansen nie mieści się nawet w meczowej dwudziestce. Norweg tylko raz znalazł się na ławce. To jeden z niewielu zawodników, który nie zawiódł w fatalnej dla Widzewa rundzie wiosennej, aktywny też w letnich sparingach. No cóż, trener wie lepiej. Hansen nie pasuje do jego koncepcji i już kilka miesięcy temu ogłoszono odejście Norwega z klubu.

Punkt za liderem

Są wiec Sanchez, Pawłowski, Hanousek, Stępiński, bramkarz Henrich Ravas i… Każde następne nazwisko na tej liście pewniaków do składu oznaczać będzie wzrost siły drużyny, która z pięćdziesięcioprocentowym bilansem jest tylko o jeden punkt za liderami. W tym sezonie Widzew wygrywa w Łodzi, co wiosną zdarzyło się tylko raz, a przegrywa na wyjazdach. W meczach, które wygrał, nie był zespołem zdecydowanie dominującym (3:2 z Puszczą po golu Ciganiksa w doliczonym czasie!), w tych, które przegrał (w Szczecinie i Białymstoku) nie był aż tak słaby.

Pozytywną stroną terminarza jest to, że drużyna z Łodzi ma już za sobą najdłuższe wyjazdy w całym sezonie. Droga do Zabrza w porównaniu z podróżą do Szczecina to wręcz przejażdżka. No i trener Janusz Niedźwiedź może złapać oddech. Nie popieramy zmian trenerów po kilku nieudanych meczach. Jednak w każdym klubie zawsze można spotkać niecierpliwych szefów, dla których najlepsza droga do sukcesu to nowy trener. Ten ostatni „sąd Boży”, jakim był dla niego mecz z ŁKS, wypadł pomyślnie i stos nie jest już potrzebny.


Fot. Norbert Barczyk/PressFocus