Zrobić swoje

„Kolejorz” poleciał na Słowację w jednym celu, pewnego awansu do IV rundy eliminacji Ligi Konferencji Europy.


Poznaniacy pojechali na mecz ze Spartakiem Trnava (początek godz. 20.00, relacja w TVP Sport), z jednobramkową zaliczką. Przy Bułgarskiej wygrali 2:1 po golach Filipa Marchwińskiego i Kristoffera Velde. Obie drużyny przełożyły swoje weekendowe spotkania ligowe, żeby jak najlepiej przygotować się do dzisiejszej konfrontacji.

W przypadku wywalczenia awansu do kolejnej fazy rozgrywek, ekipa trenera Johna van den Broma zmierzy się z przegranym z pary Slavia Praga – Dnipro-1. W pierwszym spotkaniu między obiema drużynami w rozgrywkach eliminacji Ligi Europy górą była drużyna z Czech (3:0).

Czuć niedosyt

W Poznaniu czuć spory niedosyt rezultatem pierwszego spotkania. Wszyscy zdają sobie sprawę, że kwestia awansu powinna być już zamknięta. Lechici kontrolowali spotkanie, stwarzali sytuacje do podwyższenia wyniku, ale moment nieuwagi sprawił, że przeciwnicy w końcówce spotkania zdobyli bramkę, która wlała nadzieję w ich serca. Słowacy twierdzą, że nie wszystko jest jeszcze stracone i postarają się wykorzystać niespodziewaną szansę, jaką daje im wynik pierwszego meczu. – Odrobienie straty nie będzie łatwe, ale zdecydowanie nie jest to science fiction. Lech pokazał swoją niepodważalną jakość, ale wskazał drogę, która może prowadzić nas do celu. Zagramy u siebie więc to będzie wyglądać zupełnie inaczej niż w pierwszym meczu – twierdzi bramkarz [Dominik Takacz] cytowany na oficjalnej stronie klubu.

Piłkarze Lecha czuli, że wynik spotkania powinien być inny i stracony gol podał tlen rywalom. – Niedosyt jest wielki, tracimy bramkę, której nie powinniśmy stracić. Mogliśmy mieć tę dwubramkową przewagę. Nie chciałbym, żeby ten gol przyćmił rewanżowe spotkanie. Kontrowaliśmy pierwszy mecz, graliśmy bardzo dobrze, odpowiedzialnie, ale również każdą sytuację Spartaka próbowaliśmy zabijać w zarodku. To nam się udawało przez dziewięćdziesiąt minut. Niestety jeden błąd i przeciwnicy strzelają. Musimy szukać więcej pozytywów niż negatywów i myśleć pozytywnie – mówi pomocnik „Kolejorza” Radosław Murawski.

Polskie akcenty

W Spartaku nie brakuje polskich akcentów. W zespole roi się od piłkarzy znanych z boisk ekstraklasy – Dobrivoj Rusov, Lubos Kamenar, Martin Miković, Martin Sulek, Filip Bainović, Martin Bukata, Roman Prochazka, Samuel Sztefanik i Erik Daniel. Trenerem słowackiego zespołu jest Michal Gasparik były piłkarz Górnika Zabrze.

Słowacy ostatni międzynarodowy sukces odnieśli 5 lat temu, kiedy awansowali do fazy grupowej Ligi Europy. Wtedy jako mistrzowie w drodze do Ligi Mistrzów wyeliminowali m.in. Legię Warszawa, ale w III rundzie odpadli z Cverną Zvezdą Belgrad spadając do IV rundy eliminacji LE. W niej „Białe Anioły” wyeliminowały Olimpiję Ljubljana.


Czytaj także:


W poprzednim sezonie drogi Spartaka skrzyżowały się z Rakowem Częstochowa w III rundzie kwalifikacyjnej Ligi Konferencji Europy. Polski zespół wygrał oba spotkania i „wyrzucił” drużynę Michala Gasparika. Dzisiaj liczymy na podobny scenariusz.

„Bohater” meczu Barcelony

Sędzią meczu będzie Cesar Soto Grado. Hiszpański sędzia w niedzielę prowadził mecz Getafe z FC Barceloną, w którym nie popisał się przy kilku decyzjach. Spotkanie było nagminnie przerywane z powodu licznych fauli ze strony piłkarzy gospodarzy. Arbiter nie panował nad spotkaniem i pokazał trzy czerwone kartki (jedna dla Xaviego, trenera Barcelony) i aż 11 żółtych! Swój „występ” skwitował podejmując bardzo kontrowersyjną decyzję o braku rzutu karnego dla „Dumy Katalonii” w doliczonym czasie gry.

Ze statystyk wynika, że Cesar Soto Grado pozwala na ostrą grę, ale przy tym często pokazuje zawodnikom kartki. W dziesięciu ostatnich spotkaniach, licząc obecny i poprzedni sezon, wyrzucił z boiska pięciu piłkarzy, a 45-krotnie wyjmował żółtą kartkę.


Na zdjęciu: „Kolejorz” jest faworytem starcia ze Spartakiem. Na zdjęciu Kristoffer Velde i Roman Prochazka (nr 6).
Fot. Paweł Jaskółka/Pressfoto.pl