Parady, które nie cieszą

W XXI wieku kibice aż 14 razy mieli okazję do świętowania awansu ŁKS lub Widzewa, w tym dziesięć razy w ciągu ostatnich dziesięciu lat.


Recepta na takie osiągnięcia jest prosta: żeby awansować, trzeba najpierw spaść, a najlepiej… w ogóle zbankrutować i rozpoczynać od nowa. W łódzkim przypadku – od IV ligi.

Przełomowy powrót

Jeśli ograniczymy się tylko do awansu do ekstraklasy, to i tak w Łodzi często bywało radośnie. Nie licząc sezonów 1928 i 1948, gdy ekstraklasę tworzono od zera, ŁKS awansował do niej poprzez rozgrywki drugiego poziomu sześć razy, a Widzew – 5. To ścisła krajowa czołówka: więcej awansów (a może po prostu powrotów) ma Pogoń Szczecin – 8, również po sześć razy awansowały zespoły Śląska, Gwardii Warszawa i Odry Opole, a po pięć Cracovia, Stal Mielec, Szombierki i Zagłębie Lubin. Czy jest się z czego cieszyć? Sześć czy osiem awansów, to tyle samo spadków. Może więc już dosyć w Łodzi tych parad z okazji wejścia z trzeciej ligi do drugiej…

Taki powrót do elity bywa często przełomem. Wszak „złota era” Widzewa zaczęła się w 1975 roku od awansu drużyny Leszka Jezierskiego do ekstraklasy, a sukces ten szybko przerodził się w mistrzowskie tytuły i rewelacyjne występy w europejskich rozgrywkach pucharowych. Podobnie było w przypadku ŁKS. Degradacja z ekstraklasy w sezonie 1952 tak zdenerwowała łódzkich „prywaciarzy” (dzisiaj mówi się o nich „biznesmeni”), że natychmiast zrobili zrzutkę i wykupili z rezerw Legii cały zaciąg żołnierzy, udających się do cywila, a w CWKS już niepotrzebnych. Opłacało się: w 1954 roku ŁKS został wicemistrzem Polski, a w 1958 mistrzem, zdobywając także rok wcześniej Puchar Polski.

Degradacja Widzewa w roku 1990 była impulsem do stworzenia pierwszej w Polsce sportowej spółki akcyjnej. Przełom organizacyjny przyniósł awans do Ligi Mistrzów. Może i tym razem sytuacja finansowa łódzkich klubów ustabilizuje się na tyle, że stać je będzie na nawiązanie do „złotych lat”. Młodsi może nie wiedzą, że Łódź miała mistrzowską drużynę trzy razy z rzędu: Widzew w 1996 i 1997 roku, a ŁKS rok później, gdy Widzew był wicemistrzem. „Bójcie się, chamy, do ekstraklasy wracamy”… W tej kibicowskiej przyśpiewce wcale nie chodzi o to, by obrazić rywali, a po prostu o rym.

Siła wychowanków

Przypomnieć warto w tym miejscu, że to ŁKS, a nie Ruch, jak można sądzić z niektórych komentarzy, wygrał rozgrywki w I lidze. Miał w zespole kilku zawodników, którzy na pewno przydadzą się w ekstraklasie. To przede wszystkim Pirulo (14 goli w sezonie) i jego partner w drugiej linii Mateusz Kowalczyk, znakomicie spisujący się w drugiej fazie sezonu bramkarz Aleksander Bobek oraz „najstarsza na świecie” para stoperów Maciej Dąbrowski – Adam Marciniak. Kto wie, czy cudzysłów jest w ogóle potrzebny. 36-letni Dąbrowski rozegrał na poziomie ekstraklasy i I ligi 407 meczów. Dwa lata od niego młodszy Marciniak ma na koncie aż 474 mecze mistrzowskie i pucharowe.

Dąbrowskiego podczas ostatniego meczu w sezonie uroczyście pożegnano w trakcie gry – honorowym szpalerem, gdy w 90 minucie schodził z boiska, zmieniany przez rezerwowego. Wie on doskonale, co to jest ekstraklasa, grał w niej dziewięć sezonów. Był między innymi mistrzem Polski z Legią i dlatego rozumie, że ten poziom już chyba nie dla niego. ŁKS żegnał go z sympatią, grał w Łodzi cztery sezony, został kapitanem drużyny. Jednak w ostatnich meczach pewnego miejsca w jedenastce już nie miał, zastępowany w roli kapitana przez Marciniaka. Ten z kolei wiosną przeżywał drugą młodość i rezygnować z gry nie zamierza. 34-letni Marciniak i 19-letni Bobek to wychowankowie ŁKS od trampkarza.

Derby z braćmi w tle

Trener Kazimierz Moskal postanowił zaprzeczyć tezie greckiego filozofa Heraklita z Efezu i wszedł dwa razy do tej samej rzeki! Cztery lata temu przeżywał już radość z awansu z tym samym klubem, ale z całkiem innymi piłkarzami. W jego zespole z tamtej drużyny są dzisiaj tylko rezerwowy bramkarz Dawid Arndt i obrońca Oskar Koprowski. Później w ekstraklasie grali także Pirulo i Michał Trąbka, kolejny zawodnik, który żegna się z ŁKS. Jemu również kibice dziękowali podczas meczu za cztery łódzkie sezony.


Czytaj także:


Kto zastąpi tych, co odchodzą? ŁKS chciałby zatrzymać pożyczonego od Wisły Płock Michała Mokrzyckiego. Jednym z kandydatów, których nazwisko przeciekło do mediów, jest 22-letni Jakub Letniowski, zawodnik III-ligowej Raduni Stężyca. To młodszy brat Juliusza, piłkarza Widzewa. Może się więc zdarzyć, że w najbliższych derbach Łodzi zagrają przeciwko siebie dwaj bracia, co jeszcze nigdy się nie zdarzyło.


Na zdjęciu: ŁKS Łódź hucznie świętował awans do ekstraklasy.

Fot. Tomasz Kudala/PressFocus


Pamiętajcie – jesteśmy dla Was w kioskach, marketach, na stacjach benzynowych, ale możecie też wykupić nas w formie elektronicznej. Szukajcie na www.ekiosk.pl i http://egazety.pl.