Bez rozgrzewki. Tak chłopie, dajesz radę!

Tak się właśnie porobiło, że ludzie stali się bardzo ciekawi, co ma do powiedzenia trener Dawid Szwarga, lat 32. Do niedawna – z pełnym szacunkiem – człowiek nieomal anonimowi (nieco starsi kibice na pewno i dobrze pamiętają z boiska jego ojca, Mirosława).


Z woli właściciela Rakowa, Michała Świerczewskiego stał się pan Dawid najważniejszą postacią w tym klubie. Wchodząc w buty Marka Papszuna, co było – i jest – czynnością tyleż zaszczytną, co cholernie trudną. No bo trudno, żeby nie zestawiać byłego i obecnego trenera; i nie zastanawiać się, co też dzisiaj, w takich pięknych okolicznościach przyrody, zrobiłby i powiedział ktoś, kto na polskie szczyty piłkarskie wyniósł drużynę spod Jasnej Góry.

Wysoki poziom oczekiwań

Szansa, ale i mina, była (jest) dla Szwargi ewidentna. Jednak z dzisiejszej perspektywy – oczekiwania na rewanż w 4. rundzie eliminacji Ligi Mistrzów z FC Kopenhaga, który to etap dla większości polskich klubów był dotychczas niedościgłym marzeniem – wypada pochylić z szacunkiem głowę i powiedzieć: – Tak chłopie, dajesz radę, dobrze trzymasz schedę po Papszunie.

Ze co? Że za wcześnie na takie słowa? Można oczywiście dyskutować. Ale, w innych okolicznościach, niekoniecznie takie słowa byłyby padły. Czy w piłce, i w sporcie w ogóle, nie jest standardem szybkie sparzenie się, rozczarowanie. W sumie niedostosowanie kompetencji (szkoleniowych, psychologicznych, jakichkolwiek) do wymagań wyczynu sportowego? Cokolwiek powiedzieć, Szwarga zmierzył się z bardzo wysokim poziomem oczekiwań, a bez wątpienia jeszcze je podbił.

Z tej perspektywy można rzec, że Michał Świerczewski miał rację, miał nosa, miał intuicję, decydując się na taką nominację (dzisiaj modnie się mówi, że nieoczywistą). Z drugiej strony mówi się też – i to od dawna – że właściciel Rakowa generalnie ma nosa do ludzi. W dzisiejszym biznesie jest cechą niezbędną i chyba najbardziej cenną.

Trener Szwarga jak jego poprzednik

Osoba Dawida Szwargi może budzić zainteresowanie z jeszcze innych względów. Takich mianowicie, że jest on nie tylko reprezentantem bardzo młodego pokolenia trenerów, którzy mierzą się z największymi wyzwaniami w polskiej piłce. Także przedstawicielem młodego pokolenia, którego kariera piłkarska była, hm, wątpliwa; może nawet nie warto nazywać tego karierą. Sam trener Szwarga obił się o takie kluby GKS Jastrzębie, Szczakowianka Jaworzno czy Skra Częstochowa. No, nazwy nie najgorsze, takie z godnymi szacunku tradycjami, ale obecnie z rolą w polskim futbolu dość poślednią. Notabene jego poprzednik w Rakowie, wspomniany Marek Papszun, też się nie nawojował w dużej piłce. Trudno, żeby imponowały takie nazwy jak Wicher Kobyłka, Polfa Tarchomin, Białołęka Warszawa, GKP Targówek i Wisła Zakroczym.

Sięgnijmy jednak do pokolenia Szwargi – „wczesnych 30-latków”. W ekstraklasie reprezentują ich trener Warty Poznań, Dawid Szulczek, który pokopał trochę w Śląsku Świętochłowice. Także trener Jagiellonii Białystok Adrian Siemieniec (praktycznie bez żadnej znaczącej podbudowy piłkarskiej). Jest też nieco starszy – liczący niewiele ponad 40 lat – trener Widzewa Janusz Niedźwiedź. Ten jako piłkarz zaliczył takie kluby, jak Mieszko Gniezno i Olimpia Koło.

O każdym z wymienionych da się powiedzieć, że jako piłkarze nie odbili istotnego piętna na drużynach, w których występowali. Da się to natomiast powiedzieć w odniesieniu do ich roboty trenerskiej.

Istotne pytanie

I w tym momencie zaczyna się szukanie odpowiedzi na pytanie, dlaczego w roli trenerów bardzo często dają sobie świetnie radę anonimowi (wcześniej) piłkarze, a jednocześnie dlaczego tak niewielu dobrych (wybitnych) niegdyś piłkarzy relatywnie rzadko sięga po zaszczyty w roli opiekunów zespołów, skądinąd często pełnych wielkich talentów?

Być może pełnej i kompetentnej odpowiedzi na to pytanie udzieliłby dobry psycholog. Aczkolwiek – nawet podchodząc do sprawy z pozycji laika – można wysnuć niekoniecznie głupi wniosek, że słaby (słabszy) sportowiec jest bardziej skłonny do refleksji nad rolą iskry bożej, którą jedni są obdarzeni bardziej, a inni mniej, a także nad rolą pracy, którą trzeba wykonać, żeby być wybitnym.


Czytaj także:


Na to bez wątpienia musi się nakładać refleksja nad taktyką, sposobami i jakością przygotowań do sportowych wydarzeń (czy też całej ich serii – jak rozgrywki ligowe) i wreszcie… refleksja nad samym sobą. Można przyjąć, że taka pełna samoświadomość pomaga w samokształceniu.

Wygląda na to, że w jakiejś (dużej?) części jest to również casus Dawida Szwargi, który powinien być rozpatrywany na wszystkie możliwe sposoby. I nie tylko wtedy, kiedy Raków awansuje do fazy grupowej Ligi Mistrzów.


Na zdjęciu: Trener Dawid Szarga to przedstawiciel bardzo młodego pokolenia szkoleniowców.

Fot. Tomasz Kudala/PressFocus