Komentarz „Sportu”. Ostatni z wielkich

W piątkowy wieczór kibice Ruchu wpadli pod dom Łukasza Janoszki i zgotowali mu piękne pożegnanie.


Tak jak wszyscy są zgodni, że należało mu się jak mało komu, tak nie ma w społeczności zgody, czy ten moment powinien nastąpić już teraz. Sprawa „Ecika”, decyzja klubu o nieprzedłużeniu jego wygasającego kontraktu, podzieliła chorzowską publikę. Poza dyskusją jest, że sportowo dawał drużynie coraz mniej. W pierwszoligowym sezonie zdobył tylko jedną bramkę, położenie „Niebieskich” – na co bardzo zapracował również on – stawiało coraz wyższe wymagania, a naturalnie lat mu nie ubywało.

Zarząd i sztab szkoleniowy Ruchu działa bez sentymentów i takie podejście dawało ostatnio znakomite efekty. Z drugiej strony, pobrzmiewają mi w uszach słowa jednego z piłkarzy „Niebieskich”, który całkiem niedawno stwierdził, że nie wyobraża sobie drużyny bez Foszmańczyka, Sadloka, no i Janoszki.

W ekstraklasie Ruch będzie potrzebował ludzi, którzy wychodząc na Legię i Lecha nie otworzą ust z wrażenia, w bezwarunkowym odruchu nie sięgną po telefon, by zrobić kilka zdjęć, tylko dla których będzie to chleb powszedni. „Ecik” takie założenie z 259 meczami rozegranymi na najwyższym szczeblu z pewnością spełniał.

Bardzo trudno stwierdzić, jak powinna zostać rozegrana kwestia rozstania, ale na pewno mogło wyjść nieco inaczej. Klub opublikował jedynie okolicznościowy tekst i grafikę, a to sam Janoszka jako pierwszy poinformował o wszystkim w mediach społecznościowych. W rozmowie ze „Sportem” przyznaje, że widziałby siebie w innej roli w klubie – może zawodnika grającego mniej, może wspierającego młodzież w zespole rezerw – ale nic takiego nie zostało mu zaproponowane.


Czytaj także pozostałe nasze felietony


Dlatego kibice – jak chyba nigdy dotąd w okresie zwanym „czasem odbudowy”, podczas kadencji obecnego zarządu – mają ambiwalentne odczucia. One części z nich będą jeszcze przez jakiś czas towarzyszyć. A szacunek do „Ecika” będą mieli już zawsze.

Do znudzenia można przytaczać scenę po porażce Ruchu w Lubinie, gdy Janoszka grał wówczas dla Zagłębia. Podszedł pod sektor fanatyków „Niebieskich”. Założył niebieskiego t-shirta z napisem „Ruch Chorzów Football Fanatics” i usłyszał „hej Ecik, wracaj do domu”. To była ekstraklasa, a do domu wrócił, gdy ten grzmotnął o trzecioligowe dno. Samemu był wtedy po rozstaniu z walczącą o elitę Stalą Mielec. Śmiało mógł grać wyżej, w pierwszej lidze, pytała nawet o niego ekstraklasa. Zamiast większych pieniędzy, poziomu nieporównywalnego z makroregionalnym, wybrał swój heimat i pomoc.


Czytaj także:


Samym podpisaniem kontraktu uwiarygodnił głosy płynące z Cichej, że z Ruchem dzieje się coraz lepiej. Zdobył wiele pięknych bramek, był najlepszą lewą nogą trzeciej ligi. Może nie był tak medialny jak niektórzy – ale przecież nie musiał. Przemawiały za nim czyny. One świadczą o tym, jakie było jego przywiązanie do niebieskiej „eRki”.

Z nią na piersi rozegrał 328 meczów. Więcej od takich legend jak Jerzy Wyrobek czy Bernard Bem. W całych dziejach Ruchu bardziej imponującą liczbę występów osiągnęło tylko dziewięciu piłkarzy.

„Ecik” nie jest na półce z największymi, bo nie może być, skoro Ruch to 14-krotny mistrz Polski, dawny hegemon. Ale znajduje się tuż pod nimi. Trudno nie odnieść wrażenia, że z Cichą pożegnał się ostatni z wielkich. Tak, wielkich – wywalczył z Ruchem trzy medale (srebrny za wicemistrzostwo w 2012, brązowe w 2010 i 2014), zszedł na czwarty poziom rozgrywkowy, by pomóc w odbudowie, wywalczył trzy z rzędu awanse.

Zastrzeżenie numeru „14” pewnie byłoby przesadą, ale szczerze? Byłby niesmak, gdyby ktoś tę czternastkę wziął już teraz. Kolejnego „Ecika” – u którego umiejętności zbiegły się z dorobkiem i wyjątkową postawą względem niebieskiej „eRki” – może już nie być.


Na zdjęciu: Łukasz Janoszka pożegnany przez kibiców, którzy są mu wdzięczni za grę dla Ruchu.

Fot. Marcin Bulanda/PressFocus


Pamiętajcie – jesteśmy dla Was w kioskach, marketach, na stacjach benzynowych, ale możecie też wykupić nas w formie elektronicznej. Szukajcie na www.ekiosk.pl i http://egazety.pl.