Dmuchanie na zimne…

W naszej grze jest wiele do poprawy i wierzymy, że z czasem wyeliminujemy mankamenty – przekonuje obrońca GieKSy, Maciej Kruczek.


Obrońcy tytułu mistrzowskiego, hokeiści GKS-u Katowice, są niepokonani w tym sezonie. Choć w ośmiu meczach stracili trzy punkty. Zwyciężali z Tychami 3:2 oraz w Jastrzębiu 4:3 po karnych, zaś w Nowym Targu 5:4 po dogrywce. Zewsząd słyszą komplementy za uporządkowaną i konsekwentną grę. Trzeba pamiętać, że dwie pierwsze rundy wyłonią finałowy kwartet Pucharu Polski. GieKSa jak na razie wydaje się pewniakiem.


Kruczek: Stać nas na więcej

W weekend podopieczni Jacka Płachty wygrali w Toruniu 3:2, zaś na własnym lodzie z Zagłębiem też nie było łatwo – 6:4, ale ostatni gol do pustej bramki.

– Nic tylko się cieszyć z wygranych, ale stać nas na zdecydowanie więcej – przekonuje katowicki defensor, Maciej Kruczek. – Z góry zapewne wygląda to inaczej niż z tafli i każdy z osobna oraz wszyscy razem mówimy: będziemy grali lepiej, ale musimy się uzbroić w cierpliwość. Mamy swoje założenia na każdy mecz i tylko część z nich jest zrealizowana – dodaje Kruczek. – Przyczyn można znaleźć wiele, ale nasza forma faluje. Często ucieka koncentracja i brakuje skuteczności. W pierwszej tercji z Zagłębiem mogliśmy sobie już zapewnić zwycięstwo, a było 2:2. Prowadziliśmy 2:0 i z sosnowieckiego bramkarza zrobiliśmy czołową postać meczu. A potem nie wiedzieć czemu oddaliśmy inicjatywę rywalom. Nasz zespół ma spory potencjał, wiele indywidualności i na pewno stać go na zdecydowanie lepszą grę.

– Gdy prowadziliśmy 2:0, nagle pojawiły się kłopoty. To prawda, że rywalizacja w lidze mocno się wyrównała, ale my od siebie wymagamy jeszcze więcej, bo mamy takie możliwości – wtóruje koledze napastnik GKS-u, Mateusz Michalski.

Kruczek chciałby uniknąć karnych

GKS w drugiej części listopada będzie grał w półfinale Pucharu Kontynentalnego i stąd też rozgrywa mecze awansem. Ma już za sobą potyczkę w Nowym Targu, a przed nim kolejne derby Śląska, z GKS-em Tychy. Pierwsze spotkanie w „Satelicie” zakończyło się rzutami karnymi i wygraną za sprawą Bena Sokaya.

– Chcielibyśmy uniknąć karnych, bo to niewiadoma – uśmiecha się Kruczek. – Musimy być przygotowani do tego starcia pod względem mentalnym, bo znamy się doskonale i chyba o żadnym zaskoczenia nie może być mowy. Rywalizacja ligowa dopiero się rozkręca i nie wszystkie zespoły zaczęły sezon tak jak by sobie życzyły. To jednak ich problem i nie zaprzątamy sobie tym głowy. Staramy się skupić na tym co mamy do wykonania. Nie będę odkrywczy, gdy stwierdzę, że znów wynik będzie oscylował wokół remisu. Takie są możliwości obu drużyn.

– Trzeba być konsekwentnym w działaniu, to wówczas będziemy mieli efekty. Dziś otworzymy kolejny rozdział derbów i, jestem przekonany, udany, bo nas na to stać. Każdy z nas musi być skupiony na zadaniu jakie ma do wykonania – dodaje Michalski.


Czytaj także:


Zabrakło punktów

Hokeiści Zagłębia Sosnowiec zaprezentowali się więcej niż przyzwoicie na własnym lodzie z „Szarotkami” oraz w Katowicach, ale do pełni szczęścia nie było. Zespół rozpoczynał zbyt bojaźliwie, popełniał proste błędy i stwarzał poważne zagrożenie dla swojej bramki. „Górale” tego nie wykorzystali, ale mistrzowie kraju ich skarcili.

– Mieliśmy tydzień przerwy w meczach i nie mieliśmy odpowiedniego rytmu meczowego. W Katowicach przy dwóch pierwszych bramkach to nie rywale nas ograli, ale sami podarowaliśmy je po błędach. Mamy plan na grę i chcemy go realizować. By jednak tak było, nie możemy tak dużo faulować, bo silne zespoły jak Katowice, Tychy czy Unia natychmiast to wykorzystają. Dużo karnych minut sprawia, że tracimy siły i w konsekwencji gole. W tych sytuacjach mam pretensje do zawodników, którzy siedzą w boksie kar, a nie do tych, co bronią – przekonuje trener Piotr Sarnik.

– Uważam, że zdobycie czterech goli w Katowicach to spory wyczyn. Ale punktów nie dało. Moim zdaniem powinniśmy ich mieć więcej, bo w Toruniu przegraliśmy 4:8, ale przy stanie 4:6 trzy razy graliśmy z przewagą jednego zawodnika. Takie sytuacje trzeba wykorzystywać. Z kolei w Katowicach przy remisie 4:4 chyba za bardzo uwierzyliśmy w swoje możliwości, poszliśmy do przodu i zostaliśmy skarceni. Otrzymaliśmy lekcję, z której wyciągniemy wnioski – dodaje trener Sarnik

Mimo porażki z nutką optymizmu patrzyło się na grę sosnowieckiej ekipy. Patrik Speszny po niefortunnym meczu w Toruniu w ostatni weekend zaprezentował stabilną formę. Natomiast z kontuzją się zmaga Fin Niklas Salo i nie wiemy czy zdąży na najbliższe mecze u siebie z Tychami oraz Oświęcimiem.

Zakręcona wataha

#TyskaWataha – takie hasło towarzyszy GKS-owi Tychy w tym sezonie, zaś na rękawach widnieje wizerunek okazałego wilka. Jednak tyscy hokeiści nie wcielili się w głodne stado i na własnej tafli przegrali z Energą 1:3. Brak pomysłu na grę sprawił, że zmotywowani goście potrafili zdobyć komplet punktów. Zespół z Torunia rozpoczął ten sezon w dobrym stylu i teraz ma cel, by awansować do finału Pucharu Polski. #TyskaWataha została bez punktów, ale… nigdy nie jest głodna.

Krzysztof Trzosek, rzecznik prasowy GKS-u, poinformował, że klub przygotował coś specjalnego nie tylko dla najmłodszych fanów, którzy tak chętnie odwiedzają Stadion Zimowy w Tychach, ale i dla pozostałych kibiców. W minioną niedzielę na Stadionie Zimowym pojawiły smaczne i zdrowe batoniki „TyskaWataha” ze sporą ilością zdrowych tłuszczów oraz węglowodanów o smaku miodowym, bananowym i kawowym. Firma produkujaca batoniki swego czasu dostarczała podobny produkt Bayernowi Monachium. Czy batoniki dodadzą energii tyskim hokeistom w derbach w „Satelicie”? One na pewno nie pomogą gdy zawodnicy nie będą skoncentrowani na zadaniu jakie mają wykonać!


TAURON HOKEJ LIGA

Wtorek, 3 października

KATOWICE, 18.30: GKS – GKS Tychy (3:2K)*

* wynik pierwszego meczu


Fot. Tomasz Kudala/PressFocus