Piłkarski poker, czyli jak Górnik nie zdobył piętnastego mistrzostwa (cz. 1)

Chyba każdy kibic zna ten kultowy już film Janusz Zaorskiego, który swoja premierę miał w 1989 roku, akurat pięć lat przed wydarzeniami, które śmiało mogły być kanwą do napisania scenariusza do jego drugiej części…


Nie róbmy z ludzi wariatów

Lato 1989 roku było gorące nie tylko ze względu na pogodę. Pierwsze po drugiej wojnie częściowo wolne wybory, przejęcie władzy przez ludzi „Solidarności” i rychły zamiar wprowadzenia w kraju zasad gospodarki rynkowej, skomplikowały sytuację klubów sportowych. Na początku 1990 roku około dwieście osób związanych z klubem, a przypisanych do tej pory do kopalń zrzeszonych w byłym Przedsiębiorstwie Eksploatacji Węgla „Zachód”, otrzymało wypowiedzenia.

Po wielu perturbacjach w lipcu 1991 roku miało się wszystko odmienić. Prezesem Górnika został szwajcarski biznesem polskiego pochodzenia Władysław Kozubal. Miał klubowi przywrócić dawną świetność Przed sezonem 1993/94 do trzech wicemistrzów olimpijskich z Barcelony grających w Zabrzu – Tomasza Wałdocha, Dariusza Koseły i Ryszarda Stańka, dołączyli kolejni: Aleksander Kłak, Grzegorz Mielcarski i Jerzy Brzęczek .

Kadrę Górnika zasilił także utalentowany Tomasz Hajto, a trenerem zespołu został Henryk Apostel. Wydawać by się mogło, że ekipa „trójkolorowych” zmierza do odbudowania dawnej potęgi. Przed sezonem zabrzański team był wymieniany wśród pretendentów do mistrzowskiej korony. Podobnie jak Legia i GKS Katowice.

Złe dobrego początki

Początek sezonu wydawał się wymarzony. Przy Cichej Ryszard Kraus już w pierwszej minucie uciszył sympatyków „niebieskich” otwierając wynik. Jednak gospodarze zdołali nie tylko wyrównać ale zdobyli również zwycięskiego gola. – Spokojnie – uciszał Henryk Apostel.

– To jest nowy zespół, któremu potrzebny jest czas – zaznaczał. I faktycznie – Górnik odpalił, do końca rundy jesiennej nie przegrał juz żadnego meczu. Szczególnie cenne były zwycięstwa przy Roosevelta z Katowicami (4:2) i Legią (2:1). Olimpijska „szóstka” spisywała się świetnie, dobrze do ekipy wprowadził się Hajto, a trzeba pamiętać, że w tym zespole grali pamiętający jeszcze ostatnie mistrzostwo Andrzej Orzeszek i Jacek Grembocki.

Był jeszcze Henryk Bałuszyński, Piotr Jegor, Arkadiusz Kubik, Mirosław Staniek i Krzysztof Zagórski! Po ostatniej, siedemnastej kolejce (wówczas I liga liczyła 18 drużyn). Górnik zdecydowanie prowadził, gromadząc 25 punktów. Katowiczanie ustępowali o 4 a Legia aż o 6 (za zwycięstwo przyznawano wtedy dwa „oczka”) . Nastroje przed rundą wiosenną były w Zabrzu naprawdę dobre.

Kluczowy mecz

Zimą obowiązki trenera Górnika objął Hubert Kostka, ponieważ Apostel przyjął ofertę selekcjonera reprezentacji Polski. A do zespołu dołączył niespełna osiemnastoletni Marek Szemoński. Runda rozpoczęła się od bezbramkowego remisu z Ruchem, a w następnym bardzo ważnym spotkaniu Górnik wygrał przy Bukowej z Katowicami 1:0. I właściwie od tego meczu zaczęła się…zła seria.
Katowiczanie zmobilizowali na to spotkanie wszystkie siły, piłkarze zapomnieli o kontuzjach i grypie, liczyło sie tylko zwycięstwo.

Sięgnijmy do relacji ze „Sportu” z tamtego czasu autorstwa Jerzego Dusika pt. „Zgasło światło”.

„Katowiczanie zmobilizowali wszystkie siły. Jojko stanął pomiędzy słupkami, Wolny grał w ataku. Pierwszy zapomniał o kontuzji, drugi o grypie. Co prawda to Maciejewski po faulu Stańka na Janoszce zainaugurował popisy strzeleckie wykonując wolnego – strzelił z 18 metrów pod poprzeczkę, ale Bęben był na posterunku. Później jednak „cięty” trzy razy Grzesik padł i zaczął wzywać pomocy masażysty, który jednak niewiele mógł już zdziałać. Musiała nastąpić zmiana. I nastąpił też okres przewagi Górnika”. („Sport” nr 56 z 21 marca 1994 r.)

Z minuty na minutę uwidaczniała się przewaga Górnika. Cóż z tego, że gospodarze grali ambitnie i z dużym poświęceniem? Atuty były po stronie zabrzan. Ich akcje były szybkie i płynne, widać w nich było przesłanie taktyczne trenera Kostki. Piłkarze czuli, że są mocni i przyjechali po komplet punktów. Chcieli wygrać i to było widoczne w każdym aspekcie gry.

W 21 minucie piłkę na lewej stronie boiska przyjął Mielcarski, który mocno pociągnął skrzydłem, mijając dwóch przeciwników, dośrodkował na głowę Bałuszyńskiego, strzał co prawda sparował Janusz Jojko, ale przy dobitce Koseły był bezradny. Dziesięć minut później znakomitej okazji nie wykorzystał Grembocki. Piłkarze z Katowic poza kilkoma niegroźnymi akcjami nie zagrozili bramce Bębna. Do przerwy było jak w filmie – 0:1.

Dziwne rozterki sędziego

Po zmianie stron miejscowi zaatakowali agresywnie, co wprowadziło w szyki obronne zabrzan trochę chaosu, jednak po kwadransie gospodarze nieco spuścili z tonu i do ataku ruszył Górnik, co spowodowało, że piłkarze GKS-u mocno cofnęli się do obrony. Groźnie strzelali Jegor i Agafon. Co prawda w 70 minucie bomba Ledwonia minęła okienko bramki Bębna, ale chwilę później ponownie skontrowali piłkarze z Zabrza i wtedy…zgasło światło. No, może nie całkowicie.

Zgasły jupitery na jednym z masztów i na murawie za zawodnikami podążały „tylko trzy cienie”. W zasadzie na stadionie było wystarczająco jasno, aby spotkanie można było kontynuować. Oświetlenie przy Bukowej miało wówczas – nawet w sile trzech masztów – większą moc niż na niejednym ligowym obiekcie. A jednak sędzia Marek Kowalczyk z Lublina wziął na siebie całkowitą odpowiedzialność za… „niewzięcie odpowiedzialności”, po czym odesłał wszystkich do szatni, by zwlekać z decyzją 70 minut!

Górnik
Hubert Kostka, któremu Górnik zawdzięcza ostatni tytuł mistrzowski. Fot. Łukasz Sobala / Press Focus

Kibice siedzieli na trybunach czekając najpierw na zmiłowanie arbitra a potem już tylko na decyzję czy mecz zostanie przerwany. W końcu pan w czerni podjął decyzję, argumentując, że oświetlenie jest nierównomierne i w takich warunkach grać nie można. Decyzją PZPN-u mecz należało powtórzyć (dlaczego nie dokończyć?). Trener Kostka był wściekły. Jego słowa: „ustalmy te wyniki od razu, przy stole, nie róbmy z ludzi wariatów” w zestawieniu z innymi kierowanymi pod adresem prezesa GKS-u, nie wróżyły ani jemu ani Górnikowi dobrze…

Czyżby sędzia czuł tak duży stres, bowiem mecz obserwował Marian Dziurowicz – od końca lat 80. działacz najwyższych władz Polskiego Związku Piłki Nożnej, członek Komitetu Wykonawczego i wiceprezes ds. ligi, a od połowy 1991 członek prezydium i wiceprezes ds. finansowych i prezes Śląskiego Związku Piłki Nożnej? Aha, no i prezes gospodarza tego meczu…

Mecz „nadprogramowy”

Spotkanie jednak powtórzono. Od początku. Powtórka zakończyła sie remisem 1:1. Oba gole w tym spotkaniu zdobyli piłkarze Górnika, ponieważ trafienie dla Katowic padło po pechowej interwencji obrońcy górniczej jedenastki. Warto zanotować, że sędzia nie odgwizdał ewidentnego karnego dla zabrzan po faulu na Mielcarskim. Po tym remisie piłkarze Górnika zostali w pewien sposób wybici z rytmu.


Czytaj także:


Dwie kolejne porażki z ŁKS-em (1:2) i Sokołem Pniewy (0:1), sprawiły, że przewaga nad Legią stopniała do jednego punktu. W kolejce numer 29 „trójkolorowi” pechowo uległ krakowskiemu Hutnikowi 1:2. Sytuacja w tabeli zrobiła się nerwowa, bowiem ŁKS, Górnik i Legia zgromadzili po 39 punktów, a czwarty GKS Katowice – 38. Po tym meczu trenera Kostkę zastąpił Edward Lorens.

Do rozegrania pozostało 5 kolejek. W czterech pojedynkach Górnik 3 razy tryumfował i raz zszedł z boiska pokonany (0:2 z Widzewem). Wszystko miało się więc rozstrzygnąć w ostatnim meczu sezonu – w Warszawie… Ale o tym w kolejnym odcinku.

Marek Dziechciarz


Na zdjęciu: Drużyna Górnika z 1994 roku. Od lewej, górny rząd: Ryszard Staniek, Artur Płatek, Mariusz Nosal, Henryk Bałuszyński, Janusz Bodzioch, Andrzej Orzeszek, Dariusz Jackiewicz, Piotr Jegor. Środkowy rząd: Jerzy Kasalik (asystent), Piotr Brzoza, Robert Staniszewski, Aleksander Kłak, Sławomir Samiec, Dariusz Klytta, Rafał Kocyba, Mirosław Staniek, Henryk Apostel (trener). Dolny rząd: Marek Kostrzewa, Grzegorz Dziuk, Jerzy Brzęczek, Dariusz Kosela, Ryszard Kraus, Jacek Grembocki, Krzysztof Zagórski, Tomasz Wałdoch.

Fot. Ryszard Rogalski


Pamiętajcie – jesteśmy dla Was w kioskach, marketach, na stacjach benzynowych, ale możecie też wykupić nas w formie elektronicznej. Szukajcie na www.ekiosk.pl i http://egazety.pl.