Piotr Parzyszek: Nigdzie się nie wybieram

Dużo mówi się o przyszłości Jorge Felixa, a drugim w kolejności znakiem zapytania był pan, bo już latem pana transfer do Włoch (Frosinone przyp. red) był bardzo bliski finalizacji. Teraz temat wraca?
Piotr PARZYSZEK:
Nic obecnie na to nie wskazuje. Powiem więcej – temat mojego transferu w tym okienku uważam za zamknięty. Nawet powiedziałem na pierwszych treningach w tym roku trenerowi Fornalikowi i dyrektorowi Wilkowi, że nie chcę zmian. Przede wszystkim ze względu na rodzinę. Niedawno urodziła się moja druga córka, cała rodzina jest szczęśliwa w Gliwicach. Szanuję to, co mam, szanuję Piasta i nie muszę się nigdzie ruszać.

Ale w sierpniu różnie to się mogło potoczyć, prawda?
Piotr PARZYSZEK: Nie będę ukrywał, że ten temat transferu był i to przez cztery długie miesiące. Tak naprawdę trudno było mi się całkowicie od tego odciąć. Może dlatego jesienią nie byłem tak skuteczny, jak mogłem być. Dlatego teraz potrzebuję skupienia. Chcę się skoncentrować na wiośnie w Piaście i na strzelaniu golu. Nic innego mnie teraz nie interesuje.

Wróćmy właśnie do tej jesieni. Sześć goli na koncie i znalazł się pan w trójce najczęściej strzelających na bramkę piłkarzy całej ligi. To powód do zadowolenia czy do niedosytu?
Piotr PARZYSZEK: Z jednej strony dobrze, że dochodzę do sytuacji, bo to jest w piłce najważniejsze. Gdybym nie miał okazji na gole, to byłoby źle. Uważam, że spokojnie mogłem zakończyć rok z dorobkiem porównywalnym z Jorge Felixem (10 goli – dop. red.). A czego zabrakło? Chyba przede wszystkim trochę szczęścia, może spokoju.


Zobacz jeszcze: W Piaście Gliwice wszystkie ręce na pokład


Często piłka po moich uderzaniach trafiała w poprzeczki i słupki. Czasem bramkarze popisywali się świetnymi interwencjami. Przecież w takim meczu ze Śląskiem Wrocław powinniśmy prowadzić do przerwy trzema, czterema bramkami. Sam mogłem mieć na koncie z dwa trafienia. Skończyło się zupełnie inaczej. Dlatego powtórzę – jestem przekonany, że spokój i solidna praca zimą sprawi, że wiosną będzie jeszcze lepsza.

Wie pan co zmienić, żeby być skuteczniejszym?
Piotr PARZYSZEK: Pracuję nad tym. Jakiś czas temu nawiązałem współpracę z analitykami i wspólnie omawiamy moją grę i zachowanie w polu karnym.

Mówił pan o psychice i „spokojnej głowie”. Przerwa i okres świąteczno-noworoczny pomógł trochę „zresetować” umysł?
Piotr PARZYSZEK: Tak i to bardzo. Polecieliśmy do Holandii do rodziny żony i do naszych znajomych. To był rodzinny, spokojny czas. W końcu moje córki miały tatę 24 godziny na dobę. Udało się odpocząć i poukładać wszystko w głowie. Baterie zostały naładowane.

Z Holandii wrócił pan z… olbrzymim tatuażem na plecach, przedstawiającym Matkę Boską z Jezusem. Skąd taki pomysł?
Piotr PARZYSZEK: To była dopiero pierwsza sesja, będą jeszcze dwie, ale większość już jest wytatuowana. Sesja trwała jedyne… 7,5 godziny, ale udało mi się zrelaksować. A pomysł na tatuaż zaczerpnąłem w hołdzie dla mojej mamy, która taki sam rysunek ma na swoim grobie na cmentarzu.


Zobacz jeszcze: Piotr Parzyszek życie zapisane ma w… tatuażach


Wróćmy do Piasta i do jesieni. Straszną huśtawkę nastrojów przeżyliście. Po majowym sukcesie były nieudane europejskie puchary, potem wróciliście na właściwe tory i końcówka znów była słabsza. W którym momencie widzieliśmy prawdziwego Piasta?
Piotr PARZYSZEK: Zobaczycie go na wiosnę! Myślę, że mimo wszystko szybko zaczęliśmy grać to na co nas stać, ale coś się z nami stało po meczu z Jagiellonią i krótkim awansie na fotel lidera. Uważam, że mieliśmy pecha w tej końcówce, bo gdybyśmy wygrali wspomniany wcześniej mecz ze Śląskiem nie byłoby tak złej serii porażek. To już jednak zamknięty rozdział, myślimy o tym co przed nami.

Wiosna będzie jeszcze lepsza, jeśli solidnie się do niej przygotujecie. Pójdziecie tym samym torem, co w poprzednim roku: Kamień, ten sam hotel w Turcji…
Piotr PARZYSZEK: I skończyliśmy jesień z taką samą liczbą punktów. Dla nas to dobrze, bo doskonale wiemy czego się spodziewać. Nowi piłkarze także już od nas dowiedzieli się, jak to zimą wygląda. Dzięki temu każdy może skupić się na tym, co najważniejsze, czyli na treningach. Jestem przekonany, że wiosną będziemy się dobrze  prezentować.

Piotr Parzyszek
Norbert Barczyk / PressFocus

A propos Turcji. Kąpielówki i parasol ma pan w gotowości?
Piotr PARZYSZEK: (śmiech) Mam nadzieję, że nie będą potrzebne. Sprawdzałem nawet pogodę i wiele wskazuje na to, że będzie lepiej, więcej słońca. Rok temu były ekstremalne warunki, ale jakoś daliśmy radę. Było trochę niepewności czy sparingi i treningi się odbędą, ale klub wszystko świetnie zorganizował i nie mieliśmy na co narzekać.

Jesień kończył pan jako napastnik numer jeden. Teraz jednak musi pan bronić swojej pozycji, bo Patryk Tuszyński powtarza, że nie przyszedł do Piasta jako zmiennik, a do zdrowia powrócił Dani Aquino.
Piotr PARZYSZEK: To dobrze! Gdy graliśmy w europejskich pucharach to nie miałem praktycznie zmiennika i mecze co kilka dni sporo mnie kosztowały. Zdrowa rywalizacja nigdy nie jest zła. Wyjdzie nam to wszystko na dobre, ale ja czuję się dobrze i mocno powalczę o swoje miejsce w składzie!


Zobacz jeszcze: Piast Gliwice wspomina jesień z mieszanymi uczuciami [PODSUMOWANIE]