Nowa rzeczywistość Ruchu
Wnioski po meczu Zagłębie Lubin – Ruch Chorzów. Dla Niebieskich spotkanie miało być wielkim świętem. Beniaminek zderzył się jednak z realiami gry w ekstraklasie.
– Przywitaliśmy się, pogratulowałem wszystkim, ale potem jest… mecz – pomeczowy komentarz trenera Zagłębia Lubin, Waldemara Fornalika odnośnie odczuć związanych z rywalizacją z Ruchem Chorzów najlepiej oddaje obecny klimat wokół beniaminka. Chorzowianie czekali na mecz w ekstraklasie ponad sześć lat. Jednak w niedzielny wieczór na Dolnym Śląsku przekonali się, że aura wyjątkowego wydarzenia mija wraz z początkiem pierwszego meczu. Przed czternastokrotnym mistrzem Polski jeszcze mnóstwo pracy.
Nie są zadowoleni
I chyba najmniej przekonuje o tym sam wynik. Minimalna porażka nie oddaje tego, co działo się na boisku. – Ruch potrafił groźnie postraszyć, ale zasłużenie wygraliśmy – przyznaje Fornalik, który jako trener poprowadził zespół po raz czwarty przeciwko Niebieskim w ligowej konfrontacji i po raz drugi wygrał.
– Nie jesteśmy zadowoleni z tego spotkania, nie wypadło tak, jakbyśmy oczekiwali – mówi z kolei trener Ruchu Chorzów, Jarosław Skrobacz, który w debiucie w ekstraklasie w dużej mierze postawił na graczy, którzy wiosną wywalczyli awans.
Z pozyskanych latem zawodników w pierwszej jedenastce pokazał się jedynie Filip Starzyński. Przed meczem uroczyście uhonorowali go działacze Zagłębia (podobnie jak i drugiego obecnego piłkarza Ruchu, Mateusza Bartolewskiego) oraz Wiktor Długosz. Niemal połowę jedenastki Ruchu stanowili debiutanci, dla których był to pierwszy kontakt z ekstraklasą. Kapitanem Niebieskich był Patryk Sikora, który przemierzył drogę na salony aż z trzeciej ligi. – Debiut gorzki. Wyjście z opaską w debiucie w ekstraklasie to niezapomniana chwila do końca życia. Szkoda tylko, że mecz przegrany – mówi pomocnik Ruchu.
Już przecierpiał
Przed niedzielnym meczem miał zostać uhonorowany także Łukasz Janoszka. Były piłkarz Niebieskich i Zagłębia Lubin pojawił się na stadionie, ale nie w oficjalnej delegacji, a wraz z kibicami Ruchu. – Sprawę rozstania z Ruchem Chorzów już przecierpiałem. To już za mną – mówił jeszcze przed tym spotkaniem. W trakcie meczu przez moment nawet prowadził doping Niebieskich. – Nowe doświadczenie – dodawał z uśmiechem.
Beniaminek na tle bardzo solidnego rywala zaprezentował się słabo. Trudno szukać wytłumaczenia w personalnych absencjach. – Zrzucamy to na karb emocji – mówił trener chorzowian. Nawet obecność Tomasza Foszmańczyka czy przede wszystkim Jana Sedlaka, który zapewne w tym meczu pojawiłby się w podstawowym składzie, mogła niewiele zmienić. – Obaj mieli problemy zdrowotne, nie mogli zagrać – przyznał po spotkaniu trener Jarosław Skrobacz.
Najtrudniejszy okres
Trenerzy Ruchu Chorzów oraz włodarze klubu latem niejednokrotnie przekonywali, że dla Niebieskich zaczyna się być może najtrudniejszy okres w najnowszej historii klubu. Mecz w Lubinie mógł w tym względzie wielu kibiców uświadomić. Ruch rozpoczął sezon od porażki. Po raz ostatni chorzowianom zdarzyło się w sezonie 2018/2019, jeszcze w drugiej lidze. – Zwycięstwo w pierwszej kolejce jest bardzo ważne, każdy by tak chciał zaczynać – to raz jeszcze trener Niebieskich.
Czytaj także w kategorii PIŁKA NOŻNA
– Wystarczy bowiem spojrzeć na terminarz. Bo chociaż jesteśmy dopiero po pierwszej kolejce, to mając w perspektywie za dwa tygodnie wyjazd na Łazienkowską, wszyscy przy Cichej zdają sobie sprawę, że najbliższy mecz z innym beniaminkiem, Łódzkim Klubem Sportowym jest niesłychanie ważny.
– Musimy jak najszybciej się zadomowić, ograć w ekstraklasie i zagrać lepiej niż w Lubinie – mówi kapitan Niebieskich. Ot całkiem nowa, trochę stresująca rzeczywistość, do której jednak wszyscy w ostatnich latach dążyli.
Na zdjęciu: Po meczu Zagłębie – Ruch trener Jarosław Skrobacz nie do końca marzył o takim debiucie w ekstraklasie
Fot. Tomasz Folta/PressFocus
Pamiętajcie – jesteśmy dla Was w kioskach, marketach, na stacjach benzynowych, ale możecie też wykupić nas w formie elektronicznej. Szukajcie na www.ekiosk.pl i http://egazety.pl.