W takim stylu trudno pokonać nawet beniaminka

To nie było porywające widowisko, a drużyna Podbeskidzia na tle dobrze zorganizowanego Znicza Pruszków zaprezentowała się znaczne poniżej swoich możliwości. „Górale” rozpoczynają rundę od dwóch remisów, które były ich zmorą w poprzednim sezonie.


Podbeskidzie – Znicz relacja i wynik meczu

Taki sam wyjściowy skład jak przed tygodniem z Wisłą Płock desygnował do gry przeciwko Zniczowi Pruszków trener Grzegorz Mokry. To małe zaskoczenie, bo jeszcze w czwartek występ od pierwszej minut Bartosza Bidy stał pod dużym znakiem zapytania i wydawało się, że na szpicy szansę na zaprezentowanie się w lidze w końcu otrzyma Lionel Abate. Ostatecznie byłego napastnika Jagiellonii udało się postawić na nogi, choć na murawie podobnie jak tydzień temu pojawił się z oklejonym lewym stawem kolanowym.

Mecz bez żadnych kompleksów i z większym zaangażowaniem rozpoczął zespół gości, który już w 2 minucie egzekwował dwa rzuty rożne. Podbeskidzie odpowiedziało dwoma dynamicznymi akcjami prawą stroną boiska, gdzie Jeppe Simonsen współpracował z Maksymilianem Sitkiem, ale żadne z dośrodkowań skrzydłowego nie trafiło do któregoś z piłkarzy gości znajdujących się w polu karnym. Przewaga zespołu Znicza w pierwszym kwadransie nie podlegała dyskusji, a mogła i powinna zostać udokumentowana golem w 14 minucie. Blisko własnego pola karnego prosty błąd popełnił Piotr Tomasika, a piłkę przechwycił Marcel Krajewski. 18-latek popędził prawą stroną boiska, dośrodkował płasko w pole karne, ale strzał Pawła Moskwika z kilku metrów świetnie obronił Patrik Lukać.

Trzy minuty później z bramki ponownie cieszyli się kibice gospodarzy. Piłkę w środku pola rozegrał Jaka Kolenc, który podał do Sitka, a ten momentalnie prostopadłym podaniem uruchomił Bidę.


Czytaj także:


Napastnik wygrał pojedynek z obrońcą gości i skierował piłkę do siatki, ale wydaje się, że jak najbardziej słusznie pozycję spaloną sygnalizował sędzie asystent. Drużyna z Bielska-Białej świętować gola mogła w 31 minucie. Akcję bramkową zapoczątkował Simonsen, który podał do Sitka, a skrzydłowy rozegrał piłkę szeroko na lewą stronę boiska do lepiej ustawionego Maksymiliana Banaszewskiego. Były piłkarz Znicza Pruszków wbiegł w pole karne i wycofał piłkę do Marcela Misztala ustawionego w narożniku pola karnego. Strzał środkowego pomocnika po długim słupku okazał się nie do obrony dla bramkarza Znicza. Goście nie zrazili się utratą gola i konsekwentnie atakowali. Pierwszą dobrą okazję na stworzyli sobie w 37 minucie, ale do remisu doprowadzili na dwie minuty przed przerwą. Prostopadłe podanie w pole karne od Shuma Nagamatsu na bramkę zamienił Moskwik.

Znacznie lepiej w tej sytuacji powinien zachować się Patrik Lukać i Martin Chlumecky, który mógł wybić piłkę. „Górale” świetną okazję na ponownie objęcie prowadzenia zmarnowali w doliczonym czasie gry. Piłkę na wysokości linii środkowej wyłuskał Misztal, a Banaszewski długim podaniem uruchomił Bidę. Napastnik z ostrego kąta uderzył w kierunku długiego słupka, ale piłka o dobry metr minęła dalszy słupek bramki.

Drugą połowę ambitniej rozpoczęli gospodarze, którzy w 48 minucie po krótko rozegranym rzucie rożnym byli bliscy zdobycia gola po strzale Michała Janoty, który wcześniej minął przeciwnika w polu karnym i uderzył z ostrego kąta.


Czytaj także:


Osiem minut później z pierwszej piłki zza pola karnego huknął Sitek, ale strzał przy słupku pewnie złapał Miłosz Mleczko. W kolejnych minutach zespół trenera Grzegorza Mokrego grał niedokładnie i miał spore problemy, by zawiązać akcję ofensywną zakończoną strzałem. Na domiar złego coraz lepiej poczynał sobie zespół beniaminka, który najbliższej zdobycia drugiego gola był w 65 minucie. Na ok. 25 metrze przed bramką faulował wprowadzony chwilę wcześniej Mateusz Ziółkowski, a zmierzający do bramki strzał Jurija Tkaczuha z najwyższym trudem nad poprzeczką przerzucił Lukać.

Dwanaście minut przed końcem meczu w pole karne dośrodkowywał Ziółkowski. Do przewrotki złożył się Bida, ale napastnik Podbeskidzie nie trafił czysto w piłkę. Szansę na zainkasowanie trzech punktów gospodarze mieli w ostatnich sekundach podstawowego czasu gry. Świetnie zapowiadający się kontratak w pierwszym tempie został zatrzymany przez obrońców Znicza, ale po chwili Tomasik zgrywał piłkę do ustawionego zza linią pola karnego Mateusza Stryjewskiego, którego uderzył tuż obok słupek.

kab

Podbeskidzie Bielsko-Biała – Znicz Pruszków 1:1 (1:1)

1:0 – Misztal, 31 min, 1:1 Moskwik, 43 min.

PODBESKIDZIE: Lukać – Simonsen (84. Mateusz Stryjewski), Mikołajewski, Chlumecky, Tomasik – Kolenc (76. Jodłowiec), Janota, Misztal (63. Kisiel) – Sitek (63. Ziółkowski), Bida, Banaszewski (76. Abate). Trener Grzegorz MOKRY.

ZNICZ: Mleczko – Krajewski (89. Tabara), Błyszko, Yukhymovych, Grudziński – Nagamatsu, Pomorski, Moskwik (59. Proczek), Wawszczyk (79. Cegiełka) – Tkachuk, Czarnowski (79. Krocz). Trener Mariusz MISIURA.

Sędziował Dominik Sulikowski (Gdańsk). Widzów 3166. Żółte kartki: Tomasik, Bida – Moskwik, Tkachuk.

Piłkarz meczu Maksymilian Banaszewski.


Fot. ukasz Sobala / PressFocus