Klauzula strachu

Przed meczem GKS Tychy – Legia Warszawa. Rekord frekwencji tyskiego Stadionu Miejskiego na meczu 1/16 Pucharu Polski z zespołem warszawiaków.


To na pewno nie będzie zwykły mecz. Wicelider I ligi GKS Tychy podejmie w czwartek w 1/16 Pucharu Polski wicemistrza kraju, reprezentującą polską piłkę w fazie grupowej Ligi Konferencji Europy Legię Warszawa, która choć na międzynarodowej arenie pokonała Aston Villę i HSK Zrinjski to przeżywa dołek – przeżuwając gorycz czterech z rzędu porażek w ekstraklasie.

Blisko rekordu?

Fani tyskiego zespołu już od momentu losowania, gdy okazało się, że Stadion Miejski będzie gościł „wojskowych”, zaczęli przygotowania do najważniejszego starcia w XXI wieku. Efektem budowanej atmosfery jest na razie liczba sprzedanych biletów, których przygotowano w sumie 13.639. Z czego 1288 wejściówek otrzymali sympatycy Legii. Jest więc już pewne, że w czwarteko godzinie 21.00 na futbolowej arenie 120 tysięcznego miasta padnie tyski rekord frekwencji.

Do tej pory na pierwszym miejscu oficjalnie znajdowała się liczba 11.489 widzów obecnych. Tak było na derbowym meczu z GKS-em Katowice 1 października 2016 roku. Natomiast nieoficjalnie 13 tysięcy kibiców pojawiło się na meczu otwarcia, czyli na spotkaniu towarzyskim z 1.FC Koeln 18 lipca 2015 roku.

Kącik historyczny

Jak zwykle w takich sytuacjach nie może też zabraknąć kącika historycznego. W rywalizacji ligowej, na najwyższym krajowym szczeblu rozgrywek, tyszanie zmierzyli się z Legią 6-krotnie. Zaczęli w roli beniaminka, wygrywając w trzeciej kolejce 25 sierpnia 1974 roku na swoim boisku 2:1. Stało się to w obecności 15 tysięcy widzów na trybunach starego obiektu. Bohaterami „miasta sypialni” stali się wtedy Czesław Czarnynonga i Krzysztof Rasek, którzy pokonali Piotra Mowlika. W następnym sezonie tyszanie, kroczący po historyczne dla klubu wicemistrzostwo Polski, 23 listopada 1975 roku wygrali z warszawianami 3:2. Z kolei w pożegnalnych rozgrywkach z ekstraklasą 5 grudnia 1976 roku zremisowali 1:1.

Ten znakomity bilans GKS-u Tychy z Legią na swoim boisku zepsuł rezultat z 22 września 1982 roku. Wtedy w 1/16 Pucharu Polski Eugeniusz Cebrat aż 4 razy wyciągnął piłkę z siatki. Wynik 0:4 był odzwierciedleniem różnicy dzielącej ówczesną II ligę od I.

Z sentymentalnymi podtekstami

Przez 41 lat (nie licząc spotkań z Sokołem Tychy przegranych 5 sierpnia 1995 roku 1:3 i 26 października 1996 roku 0:1) warszawianie nie grali z GKS-em Tychy na tyskim stadionie. Nic więc dziwnego, że ich wizyta na murawie przy ulicy Edukacji 7 jest gratką zarówno dla kibiców jak i sztabu szkoleniowego trójkolorowych. Szczególnie dla Dariusza Banasika, będzie to mecz z sentymentalnymi podtekstami. Pracował bowiem w Legii z drużynami młodzieżowymi, rezerwami i zespołem Młodej Ekstraklasy. Z nią dwukrotnie zdobył mistrzostwo, a kończył współpracę z warszawskim klubem jako opiekun drużyny grającej w Centralnej Lidze Juniorów U19.

Warszawianin z urodzenia

To było już jednak 9 lat temu, natomiast świeżym tematem jest „odstawienie” 19-letniego bramkarza Macieja Kikolskiego, który w czerwcu został wypożyczony z Legii do GKS-u Tychy. W umowie została bowiem zapisana „klauzula strachu”, czyli punkt, w którym klub wypożyczający zastrzega sobie, że w przypadku bezpośredniego spotkania, klub wypożyczający nie wystawi wypożyczonego zawodnika do gry. Podstawowy bramkarz tyszan, grający do tej pory wszystkie mecze w I lidze, nie wybiegnie więc na boisko.


Czytaj dalej:


Wszystko wskazuje na to, że jego miejsce zajmie… warszawianin z urodzenia Adrian Kostrzewski. 25-letni golkiper, mający za sobą 2 występy w ekstraklasie, w tym sezonie będący rezerwowym wystąpił w GKS-ie Tychy w pucharowym meczu z Wisłą Płock, wygranym 3:1, a także znakomicie poradził sobie, pod nieobecność Kikolskiego powołanego wówczas na mecz reprezentacji U20 z Włochami, w sparingu z MFK Karwina z czeskiej ekstraklasy. Dla sztabu szkoleniowego obsada bramki nie będzie więc problemem, za to trójkolorowi chcą być problemem dla faworyta.


Fot. Łukasz Sobala/PressFocus