Podziękowania za ponad 300 meczów

Przed meczem GKS Tychy – Motor Lublin w głównej roli wystąpi Maciej Mańka.


Maciej Mańka we współczesnej historii GKS-u Tychy jest postacią wyjątkową. Zadebiutował w koszulce z trójkolorowym trójkątem na piersi 5 września 2007 roku w IV-ligowym meczu tyszan ze Źródłem Kromołów. Wywalczył awanse do II i do I ligi oraz walczył o powrót klubu, którego największym sukcesem jest wicemistrzostwo Polski z 1976 roku, na stadiony ekstraklasy. Był także kapitanem drużyny więc nic dziwnego, że przed niedzielnym meczem z Motorem Lublin działacze i kibice chcą mu podziękować za to wszystko co zrobił dla ukochanego przez siebie klubu.

Wyjątkowe chwile

– Każdy z tych dni, każde z tych spotkań w barwach GKS-u Tychy były dla mnie wyjątkowe – mówi 34-letni zawodnik. – Od debiutu, w którym wygraliśmy 5:1, a w pamięci utkwił mi szczególnie gol Łukasza Kopczyka po strzale z naszej polowy boiska, po ostatni występ w kwietniu tego roku z GKS-em Katowice, za każdym razem byłem dumny, że mogę grać dla mojego klubu. Gdybym jednak miał spośród tych ponad 300 spotkań wybrać jedno postawiłbym na bój o awans do I ligi, z emocjami skumulowanymi w starciu ze Stalą Mielec.

– W ostatniej kolejce sezonu 2015/16 podejmowaliśmy lidera, a po piętach deptała nam Wisła Puławy. Wygraliśmy 1:0 i choć do rundy wiosennej startowaliśmy z 6. miejsca to ostatecznie mogliśmy świętować. Natomiast dla mnie osobiście niesamowite było spotkanie, w którym… nie zagrałem. Gdy doznałem kontuzji w wyjazdowym meczu ze Stomilem Olsztyn wróciliśmy na swój stadion. W ostatniej kolejce rundy wiosennej w 2021 roku gościliśmy GKS Bełchatów. Koledzy przygotowali specjalne koszulki, a kibice wywiesili wspierający baner. Wtedy naprawdę wiedziałem, że bez względu na wszystko jestem wśród swoich.

Przekazać doświadczenie

Ten tyski rozdział dobiegł jednak końca 6 czerwca. Wtedy władze GKS-u Tychy ogłosiły, że rozstają się z Maciejem Mańką. – To był dla mnie trudny moment – dodaje wychowanek MOSM-u Tychy. – Powiem nawet szczerze, że byłem gotowy zawiesić buty na kołku i odpocząć psychicznie. Fizycznie czułem się wprawdzie dobrze, ale nikt nie dzwonił z ofertą gry. Także ja sam też nie zabiegałem o przejście do nowego klubu. Aż wreszcie około połowy lipca pojawiła się propozycja z Rekordu Bielsko-Biała. Na początku nie byłem do niej przekonany czego dzisiaj żałuję, bo trafiłem idealnie.

– Po pierwsze mogę być blisko rodziny, a to jest już teraz dla mnie najważniejsze. Dodatkowo jestem w klubie z aspiracjami i znakomitą atmosferą. Prezes Janusz Szymura jest tyszaninem więc i z nim, i z jego żoną, szybko znaleźliśmy wiele wspólnych tematów. W dodatku odpowiada mi ta koncepcja klubu, którą oni preferują. W dodatku wszedłem do zespołu z przytupem i od razu na dzień dobry strzeliłem gola.


Czytaj także:


– Gram na swojej ulubionej ofensywnej pozycji i walczymy o wysokie cele. W dodatku w zespole nie jestem najstarszy, bo to miano należy się profesorowi piłki nożnej Tomkowi Nowakowi. Ja przy nim się co najwyżej doktoryzuję. A mówiąc poważnie cieszę się, że mogę bielskiej młodzieży przekazywać swoje doświadczenie, dzielić się swoją piłkarską wiedzą i podpowiadać oraz wspierać.

To ma być niespodzianka

Forma podziękowania Maciejowi Mańce przed meczem z Motorem Lublin na razie jest tajemnicą. – To ma być niespodzianka więc czekam – wyjaśnia człowiek z trójkolorowym trójkątem w sercu. – Tak się złożyło, że Rekord gra w sobotę, a GKS Tychy w niedzielę więc przyjdę i to nie sam, bo będzie ze mną rodzina więc mam nadzieję, że się nie rozkleję. Jedno jest jednak pewne – nie ma mowy o pożegnaniu. Dalej jestem czynnym zawodnikiem. Choć na razie bielską i tyską drużynę dzielą dwie ligi to w piłce wszystko jest możliwe. Gram w Rekordzie, a kibicuję tyskiemu zespołowi i cieszę się, że za to co dla niego zrobiłem działacze i kibice chcą mi podziękować.


Fot. Łukasz Sobala/PressFocus