Kiedyś to były „klasyki”

Przed meczem Legia Warszawa – Widzew Łódź. W niedzielę o 17.30 mecz, przed którym trudno znaleźć świeże nawiązania do legendarnych starć tych dwóch drużyn.


Widzew ostatnio przegrał ze Śląskiem na swoim boisku 0:2, ale to nie znaczy, że jest słabą drużyną. Cztery dni po zwycięstwie w Łodzi Śląsk pokonał – również w wyjazdowym meczu – Pogoń także 2:0. To stawia porażkę Widzewa w innym świetle. Widzew nie jest tak słaby, jak się w minioną sobotę mogło wydawać.

Cały tydzień

Marne to jednak pocieszenie, bo teraz przychodzi drużynie Janusza Niedźwiedzia zmierzyć się z Legią. Podczas gdy w Warszawie o tym meczu aż do czwartkowego wieczora nikt nie myślał, bo najważniejszy był pucharowy mecz z Duńczykami, widzewiacy mieli na przygotowania cały tydzień! Było co poprawiać i ulepsza, a także szukać nowych rozwiązań, bo te dotychczasowe nie zawsze się sprawdzają. Doraźne poprawki jeszcze podczas meczu ze Śląskiem (cztery zmiany do 57 minuty) nic nie dały.

Zawiodły wszystkie formacje – czerwoną kartkę od trenera dostali w czasie meczu obrońcy Patryk Stępiński i Luis Silva, pomocnicy Dominik Kun i Antoni Klimek, a później także Marek Hanousek. Widzew miał w tym meczu aż trzech kapitanów: Stępińskiego zastąpił Hanousek, a Hanouska – Bartłomiej Pawłowski. Ten ostatni oraz Jordi Sanchez grali do końca, co nie oznacza jednak, że trener był z nich zadowolony. Nie miał ich już kto zastąpić!

Mizeria

Tylko łaskawość statystyków, którzy zaliczyli jeden celny strzał Pawłowskiemu, sprawiła, że nie doszło do kompromitacji. Taką byłoby zero w rubryce strzały celne po meczu ze Śląskiem. Siła ataku Widzewa była mizerna: Pawłowskiemu skończył się animusz z pierwszych kolejek. Dodatkowo Sanchez po dwóch kolejnych meczach z golami na koncie znów wpadł w zniechęcenie i marazm jak wiosną. Piłkarscy doktorzy muszą przepisać Widzewowi coś na wzmocnienie. Takim lekarstwem może być na przykład 29-letni Niemiec Sebastian Kerk, piłkarz z dorobkiem 50 meczów w Bundeslidze (Freiburg – debiut w wieku 18 lat w 2013 roku oraz FC Nürnberg).

Ostatni jego występ w niemieckiej ekstraklasie miał jednak miejsce w roku 2020. Potem piłkarz grał jeszcze w II-ligowych zespołach Osnabrück i Hannover 96. Jest ofensywnym pomocnikiem, strzelał sporo bramek (ale w Bundeslidze tylko jedną) i może wzmocnić środkową linię i wspomóc napastników skutecznym budowaniem akcji ofensywnych.

Na razie jego największych atutem jest to, że był do wzięcia za darmo, a co do reszty, to się okaże. Zaoszczędzona kwota transferowa na pewno się przyda, bo nieoficjalnie mówi się, że będzie on miał najwyższy kontrakt w drużynie. No cóż – gwiazda… W pierwszym składzie w Warszawie Kerka jeszcze nie należy się spodziewać, bo w Hanowerze nie grał od marca i ma treningowe zaległości.

Zaczyna od Ravasa

„Jedno jest pewne: w bramce zagra kolega Tomaszewski” – mawiał na przedmeczowej odprawie trener Kazimierz Górski. Janusz Niedźwiedź rozpoczyna ustalanie składu od Henricha Ravasa, który w drużynie jest rzeczywiście nie do zastąpienia. Bramkarz Widzewa powołany zostały kolejny raz do reprezentacji Słowacji na mecze eliminacji mistrzostw Europy z Portugalią i Liechtensteinem, ale debiutu w narodowym zespole jeszcze się nie doczekał. W kadrze jest bowiem trzecim bramkarzem, za Martinem Dubravką (Newcastle) i Markiem Rodakiem (Fulham).

Obaj są w swoich zespołach rezerwowymi, ale renoma Premiership jest lepszą legitymacją do gry w reprezentacji niż występy w polskiej PKO Ekstraklasie. A skoro wspomnieliśmy Tomaszewskiego – były bramkarz reprezentacji Polski (także ŁKS, Legii i Śląska) wznawia karierę polityczną. Ma być kandydatem PiS w wyborach do Senatu w Łodzi.

Klasyk dla Kunów

Trudno znaleźć dzisiaj jakieś świeże nawiązania do legendarnych, klasycznych meczów Legii i Widzewa, decydujących o mistrzowskim tytule. Oba kluby przystępują do kolejnego spotkania z innych pozycji, z innymi priorytetami i planami. Mecz jest na pewno „klasykiem” dla rodziny Kunów, bo dojdzie zapewne do braterskiej rywalizacji Dominika z Widzewa z Patrykiem z Legii. Dwóch innych piłkarzy zamieniło się w czasie swojej kariery klubami.


Czytaj także:


Dzisiejszy widzewiak Michał Żyro to wychowanek Legii, chociaż w pierwszym zespole zagrał tylko trzy mecze w ekstraklasie i jeden w Lidze Europy (1:2 z FC Dudelange z Luksemburga, a więc pewnie się nawet nim nie chwali). Mało kto kojarzy też legionistę Rafała Augustyniaka jako widzewiaka. Opuścił Widzew dziewięć lat temu, a do Warszawy trafił z Jekaterynburga na Uralu, a nie z Łodzi.


Fot. Adam Starszyński/PressFocus