Niekwestionowany hit

Przed meczem Odra – GKS Tychy. W niedzielę w Opolu lider podejmie trzeci zespół tabeli, więc w stolicy polskiej piosenki powinno być głośno na trybunach.


Wprawdzie jest to dopiero 3. kolejka sezonu 2023/2024, ale na I-ligowych boiskach już możemy mówić o hicie. W Opolu zmierzą się bowiem dwie drużyny, które mogą pochwalić się kompletem punktów, choć przed inauguracją rozgrywek nie były stawiane w roli faworytów.

Patrzą z góry

Odra po wygraniu 5:2 ze Stalą w Rzeszowie oraz 3:0 z Resovią u siebie spogląda za resztę stawki z fotela lidera. GKS Tychy po wyjazdowych zwycięstwach 3:2 z Polonią Warszawa i 2:1 ze Stalą Rzeszów plasuje się na trzeciej pozycji.

– Patrzenie w tabelę na tym etapie sezonu niczego właściwie nie daje – mówi trener Odry Opole, Adam Nocoń. – Każdy kibic interesujący się rozgrywkami Fortuna 1. Ligi wie doskonale, że jej poziom jest bardzo wyrównany, więc żaden wynik nie może dziwić. Nie wiem, jak inni trenerzy, ale ja na pewno nie siadam przed sezonem i nie liczę punktów, które można zdobyć z poszczególnymi rywalami. Dlatego nie odpowiem na pytanie, czy 6 punktów po dwóch kolejkach to dla Odry dużo.

– Szczerze jednak odpowiem, że poniekąd jestem zaskoczony… Dodam jednak od razu, że na jakiekolwiek oceny, podsumowania czy komentarze z opiniami przyjdzie czas dopiero w połowie rundy. Po dziesiątej kolejce będzie już można szukać faworytów i ferować wnioski. Na razie cieszę się z tego co mamy i wierzę, że ten dobry początek „nakręci” zespół do jeszcze lepszej gry w kolejnych spotkaniach.

Z przedostatniego miejsca

Żeby sprawa była jasna. Odra to drużyna – choć oczywiście nie w tym samym składzie – która po porażce 2:4 poniesionej 16 października ubiegłego roku ze Stalą w Rzeszowie zmieniła trenera. Piotra Plewnię zastąpił Adam Nocoń. Rozpoczął on wyciąganie zespołu z przedostatniego miejsca w tabeli. – O tym jak trudne było to zadanie świadczy fakt, że ostatecznie zajęliśmy 15. miejsce – dodaje trener opolan.

– Strefa spadkowa zaczęła się bezpośrednio za naszymi plecami i nie ma co ukrywać, że spadek zaglądał nam w oczy. Dzisiaj mogę powiedzieć, że tamten bardzo trudny czas niezwykle scalił i scementował drużynę. Powstał zespół, w którym bardzo dużą rolę odegrał bez wątpienia kapitan z prawdziwego zdarzenia, bo tak mogę powiedzieć o Mateuszu Kamińskim. To nie tylko zawodnik, który należy do ścisłej czołówki I-ligowych stoperów. To także prawdziwy przywódca zarówno na boisku, jak i w szatni.

– Indywidualnością jest teraz także Maciej Makuszewski, ale pamiętam, że gdy zaczynaliśmy współpracę był w sporym dołku, szczególnie pod względem motorycznym. Musiałem użyć twardej ręki, żeby ten 5-krotny reprezentant Polski i zawodnik z ogromnym doświadczeniem ekstraklasowym i zagranicznym znowu zaczął wykorzystywać swój potencjał. Już wiosną grał, asystował i strzelał gole jak piłkarz przez duże „P”, a teraz dalej idzie tą dobrą drogą.

Kolumbijczyk do ataku

W Opolu przed sezonem nikt wprawdzie nie mówił o wygórowanych celach, ale Adam Nocoń jak każdy ambitny szkoleniowiec stawia przed zespołem walkę w każdym meczu o jak najlepszy wynik. Jak każdy trener mierzy także siły na zamiary. – Kadrę mamy dość szczupłą – wyjaśnia opiekun Odry.

– Z ważnych ogniw odeszli przecież Bartosz Guzdek, Mikołaj Łabojko, Antoni Klimek i Maksymilian Pingot. Łukasza Kędziorę i Konrada Nowaka z gry przynajmniej na pół roku wyeliminowały kontuzje. Uzupełniliśmy oczywiście zespół, ale myślę, że pozyskanie Kolumbijczyka z Radomiaka nie jest naszym ostatnim słowem. Jean Franco Sarmiento, który w tym tygodniu rozpoczął zajęcia z nami był nam bardzo potrzebny, bo zostaliśmy praktycznie z jedną „dziewiątką”.

– Dawid Czapliński nie jest zawodnikiem na szpicę. Bardziej widzę go w roli „dziesiątki”, więc taki ruch transferowy załatwił jeden problem, ale liczę jeszcze na przyjście bocznego pomocnika. Przynajmniej jedno wolne miejsce w szatni czeka.

Było cicho i pustawo

Coraz mniej wolnych miejsc jest natomiast na trybunach opolskiego stadionu. – Nie liczę kibiców i nie wiem, ilu ich dokładnie zasiada na trybunach, ale pamiętam, że na początku mojej pracy w Opolu na trybunach było dziwnie cicho i pustawo – wspomina 52-letni szkoleniowiec zespołu ze stolicy polskiej piosenki.

– Powiedziałem wtedy zawodnikom, że musimy wyjść z tej strefy średniactwa, a kibice na pewno to docenią. I wydaje mi się, że tak właśnie jest. Trybuna zaczyna się zapełniać, a co najważniejsze, słychać coraz głośniejszy doping. Czuć też coraz większą więź z zespołem i na pewno mogę powiedzieć, że to nam także pomogło wiosną w uratowaniu się przed spadkiem, a teraz dodaje sił do walki o punkty w rundzie jesiennej. Zaczęliśmy ją „wystrzałowo” w Rzeszowie, a na naszym boisku dość długo mieliśmy problemy.

– W przedmeczowej analizie zwracaliśmy jednak uwagę na to, że bramkarz Resovii ma niepewny chwyt. To się potwierdziło na początku drugiej połowy, ale najważniejsze było to, że potrafiliśmy to wykorzystać. W dodatku chwilę później zaczęliśmy grać z przewagą jednego zawodnika. W końcówce Maciek Makuszewski i nasz hiszpański strzelec Borja Galan postawili pieczęć na zwycięstwie. Oczywiście bramka po niepewnej interwencji bramkarza otworzyła nam drogę do wygranej. Od tego są właśnie analizy przed meczem, żeby wyłapywać takie detale, które mogą się okazać kluczowe.

Wykorzystać detale

O tym, jakie niuanse sztab szkoleniowy Odry Opole wyłapał w grze najbliższego rywala, czyli GKS-u Tychy, piłkarze opolskiej drużyny mieli okazję posłuchać i zobaczyć na odprawach przed czwartkowymi i piątkowymi zajęciami. – W środę analizą meczu z Resovią zamknęli rzeszowski rozdział rundy jesiennej – wyjaśnił Adam Nocoń.

– Zwróciliśmy uwagę na pozytywy, ale także na to co trzeba poprawić. W czwartek i piątek przyglądaliśmy się na wideo, jak tyszanie atakują, jak się bronią i jak wykonują stałe fragmenty gry. Później staraliśmy się na zajęciach przygotować do tego, żeby obronić się przed ich atutami i wykorzystać słabe punkty. Niczego nowego nie odkryję, bo tak robią chyba wszyscy trenerzy. Istotne jest w tym wszystkim, żeby te detale wykorzystać w trakcie gry. To samo pewnie robi też trener Dariusz Banasik ze swoim sztabem. Tak więc spodziewam się ciekawej rywalizacji, w której ostatnio to ja jestem górą.

Siódme starcie

To będzie siódme starcie trenerskie Adam Nocoń – Dariusz Banasik. W sezonie 2014/2015, gdy debiutujący na szczeblu centralnym Adam Nocoń prowadził Nadwiślana Góra w II lidze, na inaugurację sezonu górzanie przegrali u siebie 0:3 ze Zniczem Pruszków. W rewanżu drużyna trenera Banasika znowu była lepsza wygrywając 2:0. Później już karta się odwróciła. W Siedlcach wiosną 2018 roku, gdy Nocoń był trenerem Podbeskidzia, a Banasik prowadził Pogoń Siedlce, spotkanie zakończyło się bezbramkowym remisem. Kolejne dwie potyczki na swoją korzyść rozstrzygnęły zespoły dzisiejszego trenera Odry.

– Najbardziej utkwił mi w pamięci mecz z 2019 roku – przypomniał trener opolan. – Prowadziłem wtedy Olimpię Elbląg. Startowaliśmy do rundy wiosennej z ostatniego miejsca w tabeli II ligi, a bardzo mocny Radomiak zaczynał swój marsz do ekstraklasy. Michał Fidziukiewicz i Jakub Bojas znaleźli jednak sposób na radomską obronę i po wygranej 2:0 pierwszej połowie, mimo gola straconego po przerwie zapisaliśmy na swoje konto trzy punkty.


Czytaj także:


– Natomiast w kwietniu tego roku na stadionie w Opolu wygraliśmy z tyszanami 3:0. Szybkim golem Dawida Czaplińskiego otworzyliśmy wynik, a po przerwie Borja Galan i Tomasz Mikinicz zamknęli wynik. Z tamtego zespołu tyszan nie ma już jednak w klubie połowy zespołu. Nie ma co zaglądać w „stare księgi”, tylko trzeba się skoncentrować na tym co nas czeka i zagrać najlepiej, jak w tej chwili potrafimy.


Na zdjęciu: Przed meczem Odra Opole – GKS Tychy to trener Adam Nocoń ma coraz więcej powodów do zadowolenia.

Fot. Piotr Matusewicz/PressFocus


Tabela I ligi: