Polski regres u sąsiada

Bundesliga już od dawna nie jest ziemią obiecaną dla piłkarzy znad Wisły. Miniony sezon tylko to potwierdził. Rafał Gikiewicz zbierał najlepsze noty wśród Polaków w Niemczech, ale pozostali nasi rodacy nie zawsze zbierali dobre noty. A jak będzie w następnym sezonie?


Wałdoch, Hajto, Piszczek, Wichniarek, Furtok, Juskowiak… Na przestrzeni lat liczba Polaków w Bundeslidze przekroczyła setkę, a absolutny szczyt osiągnęła na przełomie XX i XXI wieku. Rekordowy był sezon 2000/01, kiedy aż 16 polskich zawodników zaliczyło jakieś minuty na najwyższym szczeblu rozgrywkowym za zachodnią granicą, większość była podstawowymi wyborami. Rozegrali wówczas ponad 24 tysiące minut, podczas gdy w niedawno zakończonym sezonie – ledwie 7 tysięcy. Od 1986 roku tylko raz zdarzyło się, by Polacy w Bundeslidze mieli na koncie w sumie mniej niż 78 pełnych występów, czyli 7020 minut. W kolejnych rozgrywkach nagłej eksplozji „polskości” za Odrą nie należy się spodziewać.

Sprawa globalizacji

Obecnie najwięcej biało-czerwonych występuje we Włoszech i nie jest to żadna nowość. W zakończonym sezonie rozegrali tam oni ponad 26 tysięcy minut, czyli więcej niż w Bundeslidze kiedykolwiek. Nie chodzi tu tylko o kwestie charakterystyki polskich zawodników czy rozgrywek Serie A (bądź Serie B), która pasuje drugiej stronie, ale fakt działania agencji i menadżerów, którzy aktualnie mają najwięcej kontaktów i powiązań właśnie z Italią. Dodatkowo zadziałał efekt domina, który spowodował, że jeden transfer Polaka budował fundamenty pod kolejny i tak toczy się to do dziś.

Bundeslidze „zaszkodziła” w tym aspekcie globalizacja. Niemcy jako takie były przez dekady wymarzonym kierunkiem ludzi z kraju nad Wisłą. To tam zaczynał się „lepszy świat”, tam można było spróbować przemknąć się za żelazną kurtynę lub udać się w odwiedziny do rodziny (to obrazek znany przede wszystkim na Śląsku). Gdy komuna upadła, granice się otwarły, wymiana na nieskończonych płaszczyznach zwielokrotniła się w obie strony – także jeśli chodzi o futbol. Do Niemiec jest po prostu blisko, wielu ludzi znało tamtejszy język, wielu tamtejszych miało polskie korzenie. W Bundeslidze polscy piłkarze byli w pewien sposób modni, a oni sami chętnie ze swojej popularności korzystali. Rozwój technologii i wspomnianej globalizacji sprawiły jednak, że teraz Niemcy nie są już podstawowym kierunkiem. Futbol jest międzynarodowy tak, jak nigdy, a Polacy są transferowani już nie tylko do najrozmaitszych zakątków Europy, ale nawet i świata.

Nie dogadali się

Dlatego w poprzednim sezonie wystąpiło ich za Odrą – w najwyższej lidze – tylko pięciu. Po sprzedaniu Roberta Lewandowskiego do Barcelony zainteresowanie Bundesligą w Polsce zmalało – choć oczywiście nie na tyle, by stała się to liga zupełnie niepopularna. Aczkolwiek trudno jednoznacznie stwierdzić, jaki wpływ na odbiór rozgrywek ma fakt transmitowania ich tylko na odpłatnej platformie streamingowej Viaplay, wyłączającej ligę niemiecką z usług tradycyjnych dostawców telewizyjnych. Jednak nawet kiedy Lewandowski jeszcze występował u naszych zachodnich sąsiadów, liczba Polaków w ich lidze nie była za wysoka.

Ze wspomnianej piątki realnie mówiło się jednak tylko o trzech biało-czerwonych zawodnikach. Zdecydowanie najlepsze noty u Niemców wyłapywał bramkarz Rafał Gikiewicz, który strzegł bramki Augsburga – i robił to naprawdę dobrze. W rundzie jesiennej trafiał nawet do jedenastek kolejki, a z perspektywy czasu trzeba powiedzieć, że jego trzyletni pobyt w FCA był zdecydowanie udany. Był – bo po sezonie kontrakt „Gikiego” z klubem nie został przedłużony. W umowie istniał zapis gwarantujący automatyczną prolongatę po rozegraniu 25 meczów, a golkiperowi… zabrakło jednego.

Wszystko to za sprawą kontuzji, przez którą Rafał Gikiewicz stracił końcówkę sezonu. Chciał pozostać w Augsburgu, ale nie porozumiał się z władzami przede wszystkim w kwestii długości trwania nowego kontraktu. Zależało mu na dłuższej stabilizacji, ale działacze nie byli tak optymistycznie nastawieni w kwestii wiązania przyszłości z piłkarzem mającym na karku (prawie) 36 lat. Gdzie teraz zakotwiczy Rafał Gikiewicz? Tego jeszcze nie wiadomo. Licznik jego występów w Augsburgu zatrzymał się na 96, a w całej Bundeslidze – na 126.

Głosy krytyki

Na plecach „Gikiego” widniała jedynka, z kolei augsburską „dwójką” był Robert Gumny. On poważniejszych problemów zdrowotnych bynajmniej nie miał, stąd też udało mu się uzbierać 29 na 34 możliwe występy. „Guma” został pierwszym Polakiem w sezonie 2022/23 z trafieniem w Bundeslidze, a także jedynym… który zobaczył czerwoną kartkę. Stało się to w ostatniej kolejce w spotkaniu z Borussią Moenchengladbach, kiedy Gumny jako ostatni obrońca zatrzymał pędzącego w stronę bramki napastnika „Źrebaków”. Augsburg tamten mecz finalnie przegrał, ale na swoje szczęście utrzymał bezpieczną pozycję i w kolejnym sezonie nadal będzie występował na najwyższym szczeblu. Gumny również, chyba że… klub postanowi go sprzedać.

Rafał Gikiewicz
Pretensji co do gry Roberta Gumnego (z lewej) nie brakowało, lecz mimo tego obrońca i tak rozegrał 29 z 34 możliwych spotkań.
Fot. Fot. Philippe Ruiz/Xinhua/PressFocus.pl

Na razie żadnych konkretów w tej kwestii nie ma, ale nie jest tajemnicą, że były zawodnik Lecha Poznań nie cieszy się wielką sympatią kibiców FCA. Tak po prawdzie jest w zespole jedynym prawym obrońcą, a mimo tego czasem zdarzało się – głównie na wiosnę – że mecze zaczynał jako rezerwowy. Plusem „Gumy” jest – jak wskazuje przezwisko z ekstraklasowych czasów – jego elastyczność, bo gdy zajdzie potrzeba, zagra i jako środkowy obrońca w trójce stoperów i jako wahadłowy. Kłopot w tym, że… nigdzie nie robi tego bardzo dobrze. Gumny jest krytykowany za opieszałość, braki w agresywności, w kryciu, złe decyzje… Nie można odmówić mu chęci i pewności siebie, ale musi poprawić swoją grę. Nie wiadomo tylko czy jeszcze zdąży to zrobić. Miesiąc temu „Kicker” spekulował jego sprzedaż, lecz później temat ucichł. Okienko transferowe trwać jednak będzie jeszcze przez wiele tygodni.

Nadzieje na lepsze

Najwięcej radości dawał polskim kibicom w Bundeslidze Jakub Kamiński. 21-letni Ślązak w swoim debiutanckim sezonie w Wolfsburgu spisał się dobrze, by nie powiedzieć bardzo dobrze, zważając na perypetie wielu jego poprzedników, którzy nie radzili sobie po przeskoku z rodzimej ekstraklasy do topowej ligi świata. Tymczasem „Kamykowi” brakło tylko 3 występów do tego, aby zaliczyć komplet kolejek, ale za to nie zabrakło mu liczb. Były skrzydłowy Lecha zdobył w zakończonym sezonie 4 bramki i zaliczył 3 asysty, a do tego należy doliczyć jeszcze kilka znanych z hokeja asyst drugiego stopnia.

Jego początki w Niemczech były ostrożne, nieśmiałe, bo sam piłkarz z pełną powagę podchodził do swoich obowiązków. Na pierwszym miejscu kładł sprawy taktyczne, by nie popełniać błędu, a dopiero z czasem zaczął dokładać elementy przebojowości. Na jesień asystował, na wiosnę – strzelał. Debiutanckie trafienie (w lidze) zaliczył w spotkaniu z Bayernem Monachium, a szczególnie skuteczny był w końcowych tygodniach, gdy na przestrzeni 6 kolejek strzelił 3 gole. W ostatniej serii gier dał „Wilkom” prowadzenie w meczu ze zdegradowaną już Herthą, dzięki czemu Wolfsburg w tabeli live zajmował miejsce gwarantujące europejskie puchary. Niestety dla zespołu, ale bramka Kamińskiego niewiele im dała, bo berlińczycy tamto spotkanie wygrali, odbierając ekipie z Dolnej Saksonii możliwość gry w Europie.


Czytaj także:


Zaś co do samego „Kamyka”, jego notowania u trenera Niko Kovaca są wysokie. Skrzydłowy prezentuje atuty znane doskonale widzom z ekstraklasy i można odnieść wrażenie, że z każdym kolejnym miesiącem tylko się rozkręca. To właśnie urodzony w Rudzie Śląskiej zawodnik daje największą nadzieję na następny sezon, jeśli chodzi o reprezentantów Polski w Niemczech. Skoro w debiutanckiej kampanii poszło mu dobrze, to można oczekiwać, że później będzie jeszcze lepiej.

Misja nieudana

Nie za wiele pograł sobie drugi z Kamińskich, niespokrewniony z Jakubem Marcin. Gdy Schalke „robiło” awans do Bundesligi, był on podstawowym obrońcą, ale pewne stało się, że w elicie klub będzie szukał kogoś lepszego. „Kamyk” zagrał w inauguracyjnej kolejce, potem trafił na ławkę, a jeszcze w sierpniu doznał kontuzji. Większość sezonu naznaczona była w jego przypadku problemami zdrowotnymi i dopiero w połowie kwietnia wywalczył miejsce w wyjściowym składzie „Koenigsblauen”. Był to kluczowy moment sezonu.

Schalke rozpaczliwie walczyło o utrzymanie, a zespół dręczyły kontuzje. Polski defensor prochu nie wymyślił, ale udało mu się zdobyć dwie bramki – w tym wyjątkowo piękną po świetnie wykonanym rzucie wolnym przeciwko Hercie Berlin. Także w ostatnim spotkaniu Kamiński trafił do siatki, kiedy S04 próbowało jeszcze utrzymać się na ligowej powierzchni, ale nie udało się – po sezonie w Bundeslidze Schalke znów spadło na zaplecze. W 2. Bundeslidze „Kamyk” czuje się znakomicie, dlatego też ostatniego dnia maja przedłużył kontrakt z klubem do końca kolejnego sezonu. Można więc spodziewać się, że 31-letni zawodnik ponownie wróci do gry, ponownie pomagając zespołowi w walce o promocję.

„Góral” chce odejść

Absolutnie fatalne rozgrywki ma za sobą z kolei Jacek Góralski. Wiele osób pewnie zapomniało już, że defensywny pomocnik to piłkarz Bochum, do którego trafił z Kazachstanu przed rokiem. Był to transfer na pewno zaskakujący, ale w zespole chciał Polaka ówczesny trener Thomas Reis, który jednak szybko VfL opuścił. „Góral” z kolei od początku miał ogromne problemy zdrowotne. Operacja oka i rehabilitacja zabrały mu okres przygotowawczy, potem w kółko coś mu doskwierało i jesienią licznik jego występów zatrzymał się na 3, z czego tylko przeciwko Freiburgowi spędził na boisku więcej czasu – 75 minut.

Wydawało się, że zdrowie doskwiera mu także w 2023 roku, bo poza jednym spotkaniem, kiedy zameldował się na boisku w samej końcówce, w pozostałych znajdował się poza kadrą. Jak jednak przyznał w maju w rozmowie z TVP Sport, sprawy wyglądały zupełnie inaczej. Nowy trener, tj. zatrudniony końcem września Thomas Letsch, po prostu na niego nie stawiał, mimo że Góralski normalnie trenował z zespołem. Dlatego należy spodziewać się, że Polak wkrótce opuści Bochum, sam zresztą nie kryje swoich zamiarów, a jako że za kilka miesięcy skończy 31 lat i w Niemczech pozytywnej renomy sobie nie wyrobił, bardzo trudno będzie mu o utrzymanie się w Bundeslidze. Tym bardziej że samo Bochum… ledwo to zrobiło.

Jeszcze jeden…

Oczywiście przeglądając bundesligowe kadry można było natrafić na jeszcze jednego zawodnika – Marcela Lotkę. Bohater końcówki sezonu 2021/22 w barwach Herthy Berlin rok temu przeszedł do Borussii Dortmund, ale z myślą o grze w jej rezerwach. Tak też i było. Urodzony w Duisburgu 22-latek w praktyce był numerem trzy w ekipie BVB i 5 razy znalazł się na jej ławce rezerwowych w Bundeslidze. Debiutu jednak nie zaliczył i bez „pomocy” plagi kontuzji u golkiperów raczej na to liczyć nie może. Chyba że z klubu odejdzie dotychczasowy numer dwa, Alexander Meyer, który znalazł się na liście Stuttgartu. Być podstawowym bramkarzem Borussii Lotka na pewno nie zostanie, bo Gregor Kobel to fachowiec, co się zowie i najlepszy golkiper Bundesligi minionego sezonu.


Perspektywy na sezon 2023/24

W zakończonym sezonie polscy kibice mogli wyczekiwać błysków Jakuba Kamińskiego, obserwując jego stały rozwój w Wolfsburgu. A jak pod tym względem będzie w kolejnej odsłonie Bundesligi? O Jakuba jesteśmy spokojni. Marcin Kamiński spadł natomiast do 2. Bundesligi, Jacek Góralski prawie na pewno opuści Bochum. W elicie go już nie zobaczymy, a znaki zapytania stoją przy augsburczykach – są to Rafał Gikiewicz i Roberct Gumny. Ten pierwszy pozostaje bez klubu, ale ma oferty z Niemiec, z tym że nie wiadomo, czy zakotwiczy w 1. czy 2. Bundeslidze. Jeśli chodzi o „Gumę”, żadnych konkretów nie ma, ale jeśli w okresie przygotowawczym nie weźmie się poważnie do roboty, może stracić miejsce w składzie, bo nie będzie niczym dziwnym, jeśli Augsburg ściągnie do zespołu nowego prawego obrońcę. Ostatecznością będzie jego sprzedaż.

Rafał Gikiewicz
Zdobywając 4 bramki, Jakub Kamiński (z lewej) został najskuteczniejszym Polakiem w minionym sezonie Bundesligi.
Fot. Philippe Ruiz/Xinhua/PressFocus.pl

Należy pamiętać, że w nowym sezonie szeregi Werderu Brema zasili Dawid Kownacki, czołowy zawodnik 2. Bundesligi. Pytanie jaką sytuację tam zastanie. Nierozłączny duet w SVW stanowią reprezentant Niemiec Niklas Fuellkrug oraz Marvin Ducksch, silni napastnicy. Fuellkrug raczej nigdzie nie odejdzie, ale transfer Duckscha jest jak najbardziej możliwy. Wówczas „Kownaś” może stworzyć ciekawą parę z królem strzelców minionego sezonu. Trzeba też pamiętać o piłkarzach, którzy wrócą do Bundesligi po wypożyczeniach.

Z Wolfsburga do Vitesse był wypożyczony Bartosz Białek, którego umowa z „Wilkami” obowiązuje jeszcze przez rok. W klubie raczej nie planują korzystać z niego w pierwszym zespole. Więc albo go sprzedadzą, albo ponownie wypożyczą (ale do tego potrzebne będzie zapewne przedłużenie kontraktu). Co do zawodnika Unionu Berlin Tymoteusz Puchacz, który na początku roku wypożyczony był do Panathinaikosu, to w nowym sezonie będzie grał w 2. Bundeslidzie w 1. FC Kaiserslautern.

Także Krzysztof Piątek formalnie wróci do Niemiec, ale wątpliwe, aby w nich pozostał. Jego Hertha spadła do 2. Bundesligi i nie będzie jej stać na utrzymanie świetnie opłacanego napastnika. Zresztą nawet jeśli „Stara Dama” pozostałaby w elicie, „Piony” nikt nie chciałby w klubie pozostawiać.


POLACY W BUNDESLIDZE W SEZONIE 2022/23

Jakub KAMIŃSKI

  • Urodzony 5.06.2002 w Rudzie Śląskiej
  • Klub Wolfsburg (8. miejsce)
  • Wzrost/waga 179 cm/64 kg
  • Pozycja Skrzydłowy
  • Liczba występów 31
  • Mecze w pierwszym składzie 25
  • Pełne mecze 8
  • Minuty na boisku 2071
  • Gole 4
  • Asysty 3
  • Żółte/czerwone kartki 0/0
  • Strzały 40
  • Strzały celne 18
  • Najwyższa prędkość 34,66 km/h
  • Celność podań 78,3 procenta
  • Nota „kickera” 3,73 (11. w zespole/169. w lidze)

Robert GUMNY

  • Urodzony 4.06.1998 w Poznaniu
  • Klub Augsburg (15. miejsce)
  • Wzrost/waga 182 cm/71 kg
  • Pozycja Prawy obrońca
  • Liczba występów 29
  • Mecze w pierwszym składzie 23
  • Pełne mecze 17
  • Minuty na boisku 2014
  • Gole 1
  • Asysty 2
  • Żółte/czerwone kartki 5/1
  • Strzały 10
  • Strzały celne
  • Najwyższa prędkość 33,76 km/h
  • Celność podań 73,1 procenta
  • Nota „kickera” 3,96 (12. w zespole/207. w lidze)

Rafał GIKIEWICZ

Rafał Gikiewicz
Rafał Gikiewicz
  • Urodzony 26.10.1987 w Olsztynie
  • Klub Augsburg (15. miejsce)
  • Wzrost/waga 190 cm/81 kg
  • Pozycja Bramkarz
  • Liczba występów 23
  • Mecze w pierwszym składzie 23
  • Pełne mecze 23
  • Minuty na boisku 2070
  • Wpuszczone gole 41
  • Czyste konta 5
  • Żółte/czerwone kartki 3/0
  • Obronione strzały 97
  • Nota „kickera” 3,28 (1. w zespole/55. w lidze)

Marcin KAMIŃSKI

  • Urodzony 15.01.1992 w Koninie
  • Klub Schalke (17. miejsce)
  • Wzrost/waga 192 cm/84 kg
  • Pozycja Środkowy obrońca
  • Liczba występów 8
  • Mecze w pierwszym składzie 7
  • Pełne mecze 7
  • Minuty na boisku 631
  • Gole 2
  • Asysty 0
  • Żółte/czerwone kartki 0/0
  • Strzały 5
  • Strzały celne 2
  • Najwyższa prędkość 31,79 km/h
  • Celność podań 87,5 procenta
  • Nota „kickera” 3,79 (9. w zespole/180. w lidze)

Jacek GÓRALSKI

  • Urodzony 21.09.1992 w Bydgoszczy
  • Klub Bochum (14. miejsce)
  • Wzrost/waga 172 cm/66 kg
  • Pozycja Defensywny pomocnik
  • Liczba występów 4
  • Mecze w pierwszym składzie 2
  • Pełne mecze 0
  • Minuty na boisku 145
  • Gole 0
  • Asysty 0
  • Żółte/czerwone kartki 0/0
  • Strzały 0
  • Strzały celne 0
  • Najwyższa prędkość 31 km/h
  • Celność podań Za mała próba
  • Nota „kickera” 5,25 (25. w zespole/poza rankingiem ligowym)

Na zdjęciu: Rafał Gikiewicz zbierał najlepsze noty wśród Polaków w Niemczech, ale jego kontrakt z Augsburgiem nie został przedłużony.
Fot. Philippe Ruiz/Xinhua/PressFocus.pl


Pamiętajcie – jesteśmy dla Was w kioskach, marketach, na stacjach benzynowych, ale możecie też wykupić nas w formie elektronicznej. Szukajcie na www.ekiosk.pl i http://egazety.pl.