Nadzieja umiera ostatnia

Raków Częstochowa przed meczem ze Sportingiem Lizbona. Mistrz Polski w czwartek rozegra, prawdopodobnie, przedostatni domowy mecz w europejskich pucharach w obecnym sezonie.


Zapewne konkluzja ta jest dość bolesna, jednak trudno poszukać argumentów, które dałyby nadzieję na, choćby, fazę grupową Ligi Konferencji. Podopieczni Dawida Szwargi jak do tej pory nie pokazali jakiegokolwiek argumentu za tym, by wierzyć w ich awans. O ile mecz ze Sturmem był o wszystko, o tyle walka ze Sportingiem może spisać Raków na całkowite straty.

Tabela nie kłamie

Oczywiście, można szukać jeszcze nadziei w tym, że po dwóch kolejkach mistrz Polski do ekipy z Graz traci tylko trzy punkty. Sęk w tym, że z austriackim zespołem przegrał u siebie, po fatalnie wyglądającej pierwszej połowie. Zryw po przerwie nie wystarczył na choćby jedno „oczko” w tabeli. Starcie z Atalantą na wyjeździe było za to walką o najniższy wymiar kary.

Teraz do Sosnowca przyjedzie zespół ze „średniej” półki. Raków zapewne będzie chciał zagrać lepiej. Najpewniej Dawid Szwarga wystawi najmocniejszy personalnie skład, z Zoranem Arseniciem na murawie. Cóż jednak z tego, skoro Sporting w obecnej dyspozycji jest zespołem po prostu lepszym. Raków musiałby rzucić wszystko na jedną kartę i zamiast opierać się o defensywę, musiałby wyjść na rywala zdecydowanie bardziej ofensywnie. Oczywiście, narazi się tym samym na kontry, ale przynajmniej da sobie nadzieję na choćby jednego gola.

W końcu mistrzowie Polski nie trafili w fazie grupowej choćby raz! A warto podkreślić, że częstochowianie dysponują jedną z najlepszych defensyw w lidze (średnio dwa gole na mecz). Nie jest to pozytywna statystyka, ale potwierdza powtarzany od dawna problem, jakim jest dobór napastnika w ekipie z Częstochowy. W zasadzie szkoda na to papieru – problem jest poruszany od lat, a w klubie nadal porządnej „dziewiątki” nie ma. Może Ante Crnac będzie nadzieją na lepsze jutro, jednak na razie trudno od niego oczekiwać nazbyt wiele.

Jedna dziura zasypana

Mecz w Zabrzu, jaki i wiele poprzednich pokazał z kolei jeden z zasadniczych problemów Rakowa w obecnym sezonie. Jest nim gra defensywy. Oczywiście, do końca sierpnia w zasadzie wyglądało to dobrze. Zbiegło się to jednak z urazami Stratosa Svarnasa i Arsenicia. Ten drugi wrócił do gry i w czwartek może wystąpi. Na Greka za to przyjdzie nam czekać.

Jednak to nie do nich należy zgłaszać pretensje, ale do osób decydujących o kształcie kadry na sezon. W zespole Rakowa jest obecnie pięciu stoperów. Adriana Gryszkiewicza nie ma co liczyć. To obecnie gracz z kategorii „ktokolwiek widział, ktokolwiek wie”. Nie można o nim nawet wydać opinii, bo nikt w koszulce Rakowa go w zasadzie nie widział. Adnan Kovaczević, który zastępuje Arsenicia jest z kolei jednym z najczęściej krytykowanych graczy mistrza Polski. Popełnia on błąd za błędem, ale z braku laku musi meldować się na murawie.


Czytaj także:


Podobnie wygląda sprawa z Milanem Rundiciem. Ten też zaczął odstawać. W zasadzie najmniej pretensji należy mieć do Bogdana Racovitana. Rumuński stoper radzi sobie bardzo dobrze i przy powrocie Svarnasa i Arsenicia to on powinien być uzupełnieniem. Najbliższa zima powinna być momentem, w którym kilku zawodników do obrony zostanie sprowadzonych. Inaczej dalej obserwować będziemy przeciętne występy w obronie, zakończone prostymi błędami i, co gorsza, traconymi przez mistrza Polski bramkami. To w pucharach jest wręcz niedopuszczalne.

(pt)

Czy wiesz, że…

Raków w obecnej edycji Ligi Europy nie zdobył choćby jednego gola. Oprócz częstochowian tylko dwa inne zespoły nie trafiły choćby raz do siatki rywala. To izraelskie Maccabi Hajfa oraz szwedzkie Hacken.


Na zdjęciu: Wszyscy czekali na powrót Zorana Arsenicia, który może uratować defensywę Rakowa.

Fot. Łukasz Sobala/PressFocus