(Wice)lider lepszy przy Asnyka

Co prawda mimo wygranej Unia straciła fotel lidera, bo grająca równolegle Drama odniosła wyższe zwycięstwo, ale nikogo w obozie dąbrowian nie mogło to zmartwić. Dlatego w szatni po końcowym gwizdku wykrzyczeli głośno „Strzemieszyce!”, czyli nazwę swojej dzielnicy, a w murach stadionu przy Asnyka niósł się ich zwycięski hymn, wzorowany na przyśpiewkę włoskich partyzantów „Bella Ciao”. Były powody do radości, bo choć Rozwój jest słabszy niż w ostatnich latach, to u siebie zawsze pozostaje groźny.


– Cieszymy się ze zwycięstwa. Choć pogoda nie dopisała, to myślę, że kibice byli zadowoleni. Spotkały się zespoły, które starały się grać na dużej intensywności, stawiały na pressing, otwartą piłkę. Z punktu widzenia kibica był to mecz, na który warto było przyjść. Jesteśmy zadowoleni, że szala w ostateczności przechyliła się na naszą korzyść – przyznawał Wojciech Białek, szkoleniowiec Unii.

Deszczowa sobota dla jego zespołu zaczęła się źle. Już w 10 min kombinacyjną akcję Oliwiera Kwiatkowskiego i Fabiana Cieślara bez trudu wykończył najlepszy snajper katowiczan Patryk Gembicki (6. trafienie w sezonie). Rozwój nie poszedł jednak za ciosem, mając duże problemy ze stwarzaniem okazji i nie sprawdzając de facto Mateusza Maciejowskiego, 21-latka zastępującego w bramce dąbrowian Aleksandra Webera, nieobecnego z powodu wyjazdu na wesele.

Trzech zawodników z wyjściowego składu gospodarzy miało natomiast problem z dojazdem. Z powodu korka na autostradzie A4 spóźnili się na zbiórkę i być może to też miało wpływ na fakt, iż Unia szybko wyszła na prowadzenie po dublecie Antoniego Turczyńskiego.


Czytaj także:


– W sierpniu rozdawaliśmy świąteczne prezenty, ale piłka nożna to gra błędów, dlatego nie one są najgorsze – lecz fakt, iż my po zdobytej bramce nie nabieramy pewności siebie. Nie idziemy po drugą, a gdy rywal wyrównuje – morale spadają do zera. Z jedenastu chłopaków, pod grą zostaje tylko trzech czy czterech, a przy wyniku 1:2 to już świat się wali… – zwieszał głowę Rafał Bosowski, szkoleniowiec Rozwoju.

W II połowie jego drużyna zagrała lepiej. Jednak punktu (wice)liderowi nie urwała, o czym przesądziła centra Oktawiana Obuchowskiego i efektowna „główka” Jakuba Hata. Szukając pozytywów przed wyjazdami do Myszkowa i na derby z Podlesianką, miejscowi musieli wspominać o tym, że po kontuzji do formy wraca Maksymilian Zieliński, autor bramki na 2:2, oraz że pierwszy po pół roku występ zaliczył Cezary Ziarkowski. Wkrótce ławka powinna liczyć więcej niż tylko 3 rezerwowych z pola. To zbyt mało, by w tak wymagającej IV lidze katowicka młodzież mogła regularnie punktować i walczyć o utrzymanie.

Rozwój Katowice – Unia Dąbrowa Górnicza 2:3 (1:2)

Bramki: Gembicki 10, Zieliński 54 – Turczyński 25, 33, Hat 73 – głową.

ROZWÓJ: Golik – Myśliwczyk (82. Wroza), Kunka, Skroch, Kaletka, Rogowski, Cieślar (68. Ziarkowski), Draga (46. Zieliński), Kwiatkowski, Jastrzembski, Gembicki. Trener Rafał BOSOWSKI.

UNIA: Maciejowski – Koziński, Kozłowski (64. Obuchowski), Jędrzejczyk (64. Stefański), Turczyński, Szczurek, Bąk, Sierczyński, Warzycki (75. Janus), Hat (87. Machalski), Mączka. Trener Wojciech BIAŁEK.

Sędziował Krzysztof Szydłowski (Bytom). Widzów 100. Żółte kartki: Kunka, Wroza – Bąk, Warzycki, Szczurek.

Wojciech Chałupczak


Na zdjęciu: Choć Patryk Gembicki zdobył swoją 6. bramkę w sezonie, to powodów do zadowolenia nie miał. Rozwój poniósł już piątą porażkę…
Fot. Rozwój Katowice