Skrzynka się należy…

Na finiszu sezonu najbardziej podoba mi się, jak wszyscy walczą, nikt nie odpuszcza. W dawnych czasach, mówiąc brzydko, wszystko byłoby już poukładane – mówi Maciej Mizia, były kapitan „Niebieskich”.


Ruch porażką na GieKSie mocno sobie zawalił, miałby trudno podnieść się na następny mecz z Tychami. To Zagłębie go podniosło, dlatego jakaś skrzynka piwa z Chorzowa z pewnością chłopakom z Zagłębia się należy – uśmiecha się Maciej Mizia (na zdjęciu), były piłkarz Ruchu i Zagłębia, nawiązując do niesamowitej przedostatniej kolejki sezonu zasadniczego Fortuna 1. Ligi. Po przegranej „Niebieskich” w Katowicach 1:2 to Wisła miała losy bezpośredniego awansu w swoich nogach, ale dzień później uległa u siebie sosnowiczanom 1:2 i nie dość, że nadal ogląda plecy Ruchu – któremu do przyklepania promocji wystarczy zwycięstwo z GKS-em Tychy – to także małopolskich sąsiadów z Niecieczy i Niepołomic.

Zasługują!

– Derby w Katowicach były naprawdę fajne. Nie wiem, co stało się z Ruchem w pierwszej połowie, bo nie wyglądało to z jego strony dobrze. W drugiej połowie wyrównał, ale w końcówce do GieKSy, dobrze tego dnia usposobionej, uśmiechnęło się szczęście. Chyba każdy życzący dobrze Ruchowi musiał być załamany. W niedzielę włączyłem mecz w Krakowie, w drugiej minucie padła bramka dla Wisły. Pomyślałem sobie wtedy, że będzie ciężko… Wisła po tym golu sobie zawaliła, osiadła na laurach, sam trener Sobolewski mówił zresztą, że powinna mocniej zaatakować. Druga bramka rozwiałaby już wszystko. Widać też, że Marcin Malinowski potrafi wpłynąć na zespół Zagłębia, odpowiednio nastawił go w przerwie, zrobił prezent Ruchowi. Słyszałem, jak pochlebnie się wypowiadał o Ruchu, zresztą wspólnie graliśmy w Chorzowie. Taki klub zasługuje na to, by grać w ekstraklasie i teraz ma wszystko w swoich rękach – przyznaje Mizia i chwali Zagłębie.

Słabsi też gryzą

Ruch Chorzów

– Bardzo dobrze to „Malina” poukładał. Poprawił grę defensywną, dał tej drużynie coś, co nie wychodziło Darkowi Dudkowi, który jest naprawdę dobrym trenerem. Czasem trzeba jednak zacząć nie od taktyki, a zwykłego zasuwania, wzajemnego asekurowania się na boisku.


Tego wcześniej Zagłębiu brakowało. Najważniejsze jest nastawienie. Mając już utrzymanie, mogło sobie wyjść jak na plażówkę – i szybko wracać do domu. Zawodnicy mieli w Krakowie trochę szczęścia, ale zachowali się super i za to szacunek. Walczą też o swoje, na boisku pojawiło się kilku takich grających wcześniej mniej.

Trener sprawdza, na kogo może liczyć. Nie ma meczów, w których ktoś odpuszcza. GieKSa, Zagłębie, nie walczą już o awans czy baraże, tak jak o nic walczyła w ekstraklasie Cracovia, ale nie odpuściła Płockowi i ten spadł z ligi. Tak to powinno wyglądać. Nie chcę wspominać dawnych czasów, ale mam wrażenie, że w takich okolicznościach już wszystko – brzydko mówiąc – byłoby poukładane. A teraz fajnie, że jesteśmy świadkami takich emocji, teoretycznie słabsze drużyny gryzą te mocniejsze. System rozgrywek z barażami był bardzo potrzebny, a zrobiłoby się jeszcze ciaśniej, jeszcze ciekawiej, gdyby tak dołożono jeden baraż o utrzymanie – uśmiecha sę Mizia i przestrzega, że mecz z GKS-em Tychy może okazać się dla Ruchu równie trudny, co derby przy Bukowej.

Już się nie męczyć…

– Ciśnienie będzie gigantyczne, a Tychy też potrafią grać w piłkę. Zastanawiam się, jak do tego podejdą, może wystawią kilku rezerwowych, tego dowiemy się godzinę przed meczem. Trudno wchodzić w skórę trenera Skrobacza. Nie wiem, co zrobi, z pewnością będzie miał głowę spuchniętą. Czy Ruch Chorzów ma od razu zaatakować? Ta drużyna dobrze czuje się w kontrach i dobrze w ataku, gdy już się napędzi. W Gliwicach dobrze się czuje, tak naprawdę słabsze były tam tylko dwa mecze, z Resovią i Podbeskidziem. Z drugiej strony, ostatnio na Odrę Opole wyszli trochę schowani za gardą, oddali dwa celne strzały, a po stałych fragmentach skończyło się 3:0 – przypomina nasz rozmówca.


Czytaj także:


Przy Cichej aż trudno wyobrazić sobie scenariusz, w myśl którego Ruch Chorzów po tak szalonym sezonie nie wywalczy awansu. Jeśli nie stanie się to bezpośrednio, zebrać się i stanąć na nogi przed barażami byłoby bardzo trudno.

– W sobotę przede wszystkim chodzić będzie o awans do ekstraklasy, ale też nawet zwykłą prozę życia. „Dobra, panowie. Wygrajmy i to będzie nasz ostatni mecz, zgarnijmy premię i jedźmy na wczasy, zamiast męczyć się dalej”. Tak szczerze, to przy Bruk-Becie mierzącym się z Arką i przy Ruchu, całkiem niezły układ ma Puszcza. Wygra u siebie z Chrobrym, rywale zanotują remisy – i może wyskoczyć aż do ekstraklasy. Przyznam, że nie wiem, co w sobotę robić. Wypadałoby iść na Zagłębie, ale to Ruch Chorzów gra o wielką stawkę… Coś trzeba będzie wybrać – kończy Maciej Mizia.


Na zdjęciu: Za sprawą Zagłębia i Ruchu w przedostatniej kolejce Fortuna 1. Ligi napisała się niesamowita historia.
Fot. Marcin Bulanda/Pressfocus


Pamiętajcie – jesteśmy dla Was w kioskach, marketach, na stacjach benzynowych, ale możecie też wykupić nas w formie elektronicznej. Szukajcie na www.ekiosk.pl i http://egazety.pl.