Wielki plan Jumbo-Visma

Rusza Vuelta a Espana. Kierownictwo holenderskiej grupy chce wygrać rozpoczynający się dziś wyścig, by odnieść trzeci triumf w wielki tourze w ciągu jednego roku. Do tej pory żadnej drużynie się to nie udało.


Tylko jeden kolarz w historii – Chris Froome – wygrał najpierw Tour de France, a następnie, w tym samym roku, Vuelta a Espana. Wydarzyło się to w 2017 roku. Wprawdzie wcześniej zdarzało się, że kolarze wygrywali w jednym roku zarówno francuski, jak i hiszpański wyścig, ale działo się to w latach, kiedy Vuelta startowała jako pierwszy z wielkich tourów, bo rozpoczynała się w kwietniu.

A Tour de France był ostatnim z trzytygodniowych rywalizacji; oba te wyścigi rozdzielało Giro d’Italia. Wówczas takiej sztuki dokonali Jacques Anquetil w 1963, a także Bernard Hinault w 1978 roku. Jak zatem widać, „towarzystwo”, do którego w tym roku spróbuje dołączyć Jonas Vingegaard, jest godne. To jednak jeszcze nie wszystko, bo istnieje jeszcze jedno grono, do którego z kolei może dołączyć Primoż Roglić.

Słoweniec, klubowy kolega Vingegaarda z Jumbo-Visma, wygrał w tym roku Giro, a teraz stanie na starcie Vuelty. Wygrać włoski i hiszpański wyścig w jednym roku udało się nie mniej znanym kolarzom, Eddy’emu Merckxowi (1973), Giovanniemu Battaglinowi (1981) i Alberto Contadorowi (2008). Dwaj pierwsi dokonali tego w czasach, gdy Giro następowało po Vuelcie. A „El Pistolero” podwójny triumf zaliczył, gdy oba wyścigi przedzielał Tour de France.

Obaj będą liderami

W przypadku Primoża Roglicia chodzi o coś jeszcze. Słoweniec wygrał rywalizację w Hiszpanii 3 razy z rzędu, w latach 2019-21. W ubiegłym roku były skoczek narciarski również w wyścigu startował. Przez chwilę był liderem, a przed 16. etapem zajmował 2. miejsce. Tracił minutę i 26 sekund do Remco Evenepoela i na pewno zamierzał go w końcówce zaatakować. Nie wiadomo, czy udałoby mu się wyrwać triumf z rąk Belga, bo ten był w znakomitej formie. Większość ekspertów sądziła, że nie, ale na 17. odcinku, a konkretnie na finiszu, zaliczył kuriozalny upadek, który spowodował poważne obrażenia.

W konsekwencji nie wystartował do kolejnego etapu i stracił szansę na czwarty z rzędu triumf. A trzeba podkreślić, że to właśnie cztery wygrane wyścigi Vuelta a Espana ma na swoim koncie lider klasyfikacji wszech czasów, Roberto Heras. Roglić zatem w tym roku po raz kolejny spróbuje wyrównać jego osiągnięcie, choć wydaje się, że trochę pod górkę zrobiło mu… kierownictwo jego własnej ekipy.

Powściągliwy

„Rogla” na Giro pokazał świetną formę, ale Jonas Vingegaard podczas Tour de France był w kosmicznej wręcz dyspozycji. I pewnie wszyscy zapytani o to, który z tych kolarzy jest na teraz lepszy, odpowiedzą, że Duńczyk, który – przynajmniej przed „Wielką pętlą” – nie informował o planach startu w Hiszpanii, choć decyzja podobno została podjęta jeszcze w zeszłym roku. W dniu startu ostatniego etapu TdF, w którym zdeklasował innego ze Słowenców, Tadeja Pogaczara, pojawiła się informacja, że wystartuje w Vuelcie. Vingegaard komentował taką decyzję w swoim stylu, czyli powściągliwie.

– Zobaczymy się na starcie w Barcelonie. Będę w drużynie z Primożem Rogliciem, obaj będziemy liderami. Decyzję podjęliśmy już w listopadzie ubiegłego roku, ale dopiero teraz nadszedł odpowiedni moment, by ją ogłosić – powiedział Vingegaard, który po „Wielkiej pętli” miał tydzień wolnego, a następnie rozpoczął przygotowania do Vuelty. W międzyczasie nigdzie nie wystartował, a w bukmacherskich notowaniach odnośnie triumfu w całym hiszpańskim wyścigu od razy wysunął się na pierwsze miejsce. Przed Roglicia.

Evenepoel przeciw wszystkim

Trudno powiedzieć, jak Słoweniec zareagował na taką decyzję zarówno kolegi z zespołu, jak i kierownictwa ekipy. Ale wiadomo, że takie zagranie ma swój cel (przede wszystkim) drużynowy. Jumbo-Visma chce za wszelką cenę wygrać trzy wielkie toury w jednym roku. Taka sztuka nigdy nikomu się nie udała, a zatem holenderska grupa zamierza przejść do historii. Vingegaard i Roglić to niejedyni mocni kolarze w składzie tego zespołu. Będą oni mogli liczyć na znakomitych pomocników, czyli kolarzy świetnie jeżdżących po górach.

Mowa szczególnie o Amerykaninie, Seppie Kussie, który w tym roku najpierw pomagał Rogliciowi w Giro, a następnie Vingegaardowi w TdF. Wilco Kelderman w przeszłości 6 razy kończył wielkie wyścigi w Top 10, z 3. miejscem na Giro 2020 na czele. Doświadczony Robert Gesink ma na swoim koncie ponad 20 startów w trzytygodniowych zmaganiach, choć nie wszystkie te wyścigi ukończył. Skład zespołu jest zatem niezwykle mocny i to właśnie ci kolarze mają rzucić wyzwanie obrońcy tytuły sprzed roku, czyli Remco Evenepoelowi.

Vuelta a Espana nie wybacza

„Złote dziecko” belgijskiego kolarstwa o takich pomocnikach może tylko pomarzyć. Na mistrzostwach świata w Glasgow zawodnik Soudal-Quick Step pokazał jednak znakomitą formę, wygrywając jazdę indywidualną na czas. Sęk wszakże w tym, że zarówno Vingegaard, jak i Roglić, na czas też jeżdżą znakomicie i Evenepole będzie się musiał przed nimi obronić w górach. A Vuelta nie wybacza w trudnym terenie, o czym przekonywali się najwięksi, z Miguelem Indurainem na czele, który nigdy swojego rodzimego wyścigu nie wygrał.

Hiszpanie zresztą mają w ostatnich latach problem z wygrywaniem Vuelty. Ostatnim triumfatorem z kraju gospodarza był wspomniany już Contador, który wygrał w 2014 roku. Kibice „kolarskiej korridy” czekają zatem już 9 lat, czyli najdłużej w historii. W tym roku liczą szczególnie na młodego zdolnego Juana Ayuso, który w ubiegłym roku, w debiucie, był trzeci. W przeciwieństwie do Evenepoela hiszpański talent będzie miał do dyspozycji dobrych pomocników w ekipie UAE Emirates. Na czele z doskonale znanym nam z Tour de Pologne, a na dodatek trzecim kolarzem tegorocznego Giro, Joao Almeidą.


Obecność raczej symboliczna

Dwóch Polaków – Kamil Gradek i Łukasz Owsian – znalazło się na listach startowych ekip, które ruszają dziś w Barcelonie do rywalizacji w 78. Vuelta a Espana. Nie są to jednak najlepsi obecnie nasi zawodnicy, a przypomnijmy, że w przeszłości Rafał Majka potrafi skończyć wyścig na 3. miejscu w klasyfikacji generalnej, a także wygrać 2 etapy, a Michał Kwiatkowski jechał w czerwonej koszulce lidera. Ponadto 2 etapowe triumfy w pamiętnym, 2017 roku, odniósł Tomasz Marczyński, a pierwszym polskim triumfatorem na odcinku był w 2014 roku Przemysław Niemiec, który wygrał na legendarnym podjeździe pod Lago de Covadonga.

Gradek, który zadebiutuje w hiszpańskim wyścigu, a co za tym idzie będzie miał na swoim koncie starty we wszystkich 3 wielkich tourach, pojedzie w barwach drużyny Bahrain-Victorious i będzie pomocnikiem. Zespół ten ma niezłych górali w składzie, ale też Mikel Landa czy Wout Poels – jak się wydaje – najlepsze lata mają za sobą. Taką samą rolę w drużynie Arkea-Samsic odgrywać będzie Owsian, który w ubiegłym roku skończył Vueltę na 90. miejscu. Zespół ten celuje raczej w ucieczki, by powalczyć o etapowy sukces. Warto dodać, że Polak wystąpi w wielkim tourze po raz 6. w karierze. Wszystkie dotychczasowe ukończył. Podobnie jak Gradek, który na starcie 3-tygodniowego wyścigu stanie po raz 4.


Trasa znów trudna

Sześć etapów płaskich, tyle samo przepraw górskich, siedem odcinków pofałdowanych, a także jedna drużynowa i jedna indywidualna jazda na czas. Tak prezentuje się trasa 78. Vuelta a Espana, wyścigu, który od kilku lat – jeżeli chodzi o profil – uchodzi za najtrudniejszy spośród wszystkich 3 wielkich tourów. Wyścig rozpoczyna się dziś drużynową czasówką w Barcelonie, a zakończy 17 września w Madrycie. Ciekawy jest rozkład poszczególnych odcinków, bo niemal od samego początku rywalizacji będzie bardzo ciężko. Już 3. etap, którego finisz zlokalizowano w Andorze, będzie szalenie trudny. To jeden z 7 odcinków, który zakończy się wspinaczką.


Czytaj także:


Do miana królewskiego etapu aspirują przynajmniej 3 odcinki. 13 zakończy się we Francji, podjazdem pod legendarny, znany przede wszystkim z TdF, Col du Tourmalet. Dzień później kolarze wspinać się będą do Larra-Balagua, a wyścig – wiele na to wskazuje – może rozstrzygnąć się po 18 odcinku, którego kulminacyjnym punktem będzie podjazd pod La Cruz de Linares, choć wcześniej kolarze pokonają 2 bardzo trudne podjazdy. Czymś osobliwym będzie przedostatni etap. Otóż na odcinku do Guadarramy trzeba będzie pokonać – uwaga – 10 premii górskich. Wprawdzie „tylko” 3 kategorii, ale będzie to niemal nieustanna jazda góra-dół.


Na zdjęciu: Jonas Vingegaard (z prawej) i Primoż Roglić (z lewej) spróbują dokonać tego, by kolarze z jednej grupy wygrali w jednym roku wszystkie trzy wielkie touru. Wcześniej żadnej ekipie się to nie udało.

Fot. Belga/SIPA USA/PressFocus