Olimpijska nominacja trenera

Wieki sukces Michała Winiarskiego. Z Niemcami awansował na igrzyska olimpijskie w Paryżu. Będzie pierwszym polskim szkoleniowcem od 20 lat, który poprowadzi zespół na olimpiadzie.


Polska siatkówka w ostatnich latach to nieprzerwane pasmo sukcesów. Każdego roku nasi siatkarze wracają z medalami z najważniejszych światowych imprez. Tylko w tym sezonie reprezentacyjnym wygrali Ligę Narodów, mistrzostwo Europy i turniej kwalifikacyjny do przyszłorocznych igrzysk olimpijskich w Paryżu. Wcześniej dwukrotnie byli też mistrzami (2014, 2018) i wicemistrzami świata (2006, 2022), mistrzami Europy (2009) oraz brązowawymi medalistami kontynentalnego czempionatu (2011, 2019 i 2021). Do tego należy jeszcze doliczyć medale w Pucharze Świata oraz Lidze Światowej i jej następczyni Lidze Narodów.

Gdy o wyczynach polskich siatkarzy rozpisywały i rozpisują się media na świecie, o naszych trenerach jest cisza. Triumfy zespołu idą na konto obcokrajowców, którzy prowadzą biało-czerwonych nieprzerwanie od 2005 roku. Ostatnim Polakiem na stanowisku selekcjonera reprezentacji Polski był Stanisław Gościniak. Był też ostatnim przedstawicielem naszej myśli trenerskiej, który miał okazję prowadzić drużynę w igrzyskach olimpijskich. Było to w 2004 roku w Atenach. Polacy udział zakończyli jednak na ćwierćfinale co uznano za porażkę i Gościniak pożegnał się ze stanowiskiem.

Polak w Paryżu

Na kolejnego polskiego trenera, który wystąpi na olimpiadzie w roli szkoleniowca, musieliśmy czekać aż 20 lat. W ślady Gościniaka poszedł Michał Winiarski. Wywalczył awans na igrzyska Paryż 2024, ale nie z biało-czerwonymi lecz z reprezentacją Niemiec. Sukces wielki, bo nieoczekiwany. Podopieczni Winiarskiego, który na co dzień prowadzi Aluron CMC Wartę Zawiercie, w kwalifikacjach mierzyli się m.in. z potęgami, Włochami i Brazylią, oraz z nieobliczalnymi Kubańczykami i Irańczykami. Chyba nie dawał im szans na awans. Mieli być tylko tłem dla mistrzów świata z Włoch oraz gospodarzy turnieju Brazylijczyków. Do tego przed turniejem radzili sobie słabo. W Lidze Narodów wygrali tylko trzy z 12 meczów, a mistrzostwa Europy zakończyli już na 1/8 finału przegrywając z Holandią 2:3. Spekulowano nawet, że po turnieju w Brazylii Winiarski pożegna się z pracą.

Historyczny dwumecz

Na najważniejszą imprezę roku Winiarski jednak perfekcyjnie przygotował drużynę. Rozkręcała się z meczu na mecz. Szczyt formy osiągnęła w kluczowym momencie. Nasi zachodni sąsiedzi ograli wszystkie ekipy i z kompletem punktów wygrali grupę kwalifikacyjną, sprawiając ogromną sensację. Okrzyknięto ich rewelacją eliminacji olimpijskich. Na igrzyskach wystąpią po raz pierwszy od 12 lat.

– Czuję ogromną satysfakcję i dumę przede wszystkim z zespołu. To był nasz cel od kiedy rozpocząłem pracę z reprezentacją Niemiec. Marzeniem wszystkich było zakwalifikowanie się na igrzyska olimpijskie. To, czego dokonał zespół, daje satysfakcję w tej ciężkiej pracy, jaką jest zawód trenera – mówił w rozmowie z Polsat Sport [Michał Winiarski]. Jego team w ciągu 24 godzin pokonał Włochy i Brazylię. To unikatowe wydarzenie.

Głowa najważniejsza

– To było coś niesamowitego. Po wygranym meczu z Brazylią dotarliśmy do hotelu około północy. Położyliśmy się spać, ale myślę, że każdy z nas miał lekki sen, bo adrenalina i emocje po tym spotkaniu cały czas buzowały. Paradoksalnie, wydaje mi się, że to nas poniosło. Na odprawie przed meczem powiedziałem chłopakom, że „nie minęło nawet dwanaście godzin, dobrze się nie wyspaliśmy, myślę, że te emocje z wczoraj dalej w nas buzują i po prostu idźcie na boisko, jakby to była kontynuacja wczorajszego meczu”. Zespół udźwignął to spotkanie niesamowicie. To pokazuje, jak ważna w naszym sporcie jest głowa, determinacja i nastawienie mentalne – tłumaczył polski szkoleniowiec.

Motorem napędowym jego zespołu był 39-letni Georg Grozer, przed laty gwiazda Asseco Resovii. – Jest zawodnikiem silnym psychicznie, ale też naładowanym pozytywną energią. Tę energię dawał innym, a oni to podłapali. Nie da się ukryć, że bez niego byśmy nie awansowali – chwalił doświadczonego atakującego nasz szkoleniowiec.

Nieoczywista propozycja

Winiarski opiekunem Niemców został w maju 2022 roku. Dla niego była to ogromna szansa. Do tej pory nie miał bowiem wielkiego doświadczenia trenerskiego. Nigdy nie pracował z kadrą narodową, nawet jako asystent. Nie miał też na koncie wielkich sukcesów z klubami. – To dla mnie duże wyzwanie i dziękuję Christianowi Duennesowi (dyrektor sportowy) i Niemieckiemu Związkowi Piłki Siatkowej za zaufanie. To świetny zespół, który jest mocno obecny na arenie międzynarodowej. Moim celem będzie dawać z siebie wszystko każdego dnia. Tego samego oczekuję od zawodników, bo wierzę, że codzienna praca na treningach zrobi największą różnicę, aby odnieść sukces – powiedział Winiarski po podpisaniu umowy.

Zdrowotne perypetie

Winiarski był siatkarzem wybitnym, ale początkowo chciał być piłkarzem. Regularnie występował w reprezentacji makroregionu bydgoskiego. W końcu jednak uznał, że to strata czasu. – Wysoki byłem i trudno mi się biegało pod wiatr – śmiał się po latach.

Postawił na siatkówkę i zaczynał w Chemiku Bydgoszcz. Po ukończeniu SMS-u w Spale, w wieku 19 lat przeniósł się do AZS Częstochowa. Tam długo nie zagrzał miejsca i w 2005 roku zmienił go na Skrę Bełchatów, skąd trafił do włoskiego Itas Diatec Trydent, który budował zespół na miarę światowych sukcesów. I tak się stało.

Winiarski w wieku 26 lat miał już na koncie mistrzostwo Włoch i złoto Ligi Mistrzów, ale też i problemy ze zdrowiem. One spowodowały, że wrócił do kraju, do Skry. Na lata został jednym z jej filarów. Poza rokiem spędzonym w rosyjskim Fakiele Nowy Urengoj, w którym grał do 2017 roku. Z powodu problemów z kręgosłupem skończył karierę w wieku 33 lat.

Zna smak sukcesu

Największym sukcesem Winiarskiego w siatkarskiej karierze było mistrzostwo świata wywalczone na krajowych parkietach w 2014 roku. Okazał się ich bohaterem. Pokonał nie tylko najlepszych na świecie, ale też wygrał z bólem. W drugiej fazie turnieju, w trakcie meczu z Iranem, Winiarski nagle padł na parkiet. Nie mógł wstać. Z boiska znieśli go koledzy. W szpitalu MSWiA w Łodzi lekarze zaaplikowali mu zastrzyk z blokadą. Dzień później już chodził i lekko trenował, a po kolejnych dwóch dniach grał przeciwko Brazylii w pierwszym składzie!


Czytaj także:


Trenerskiego fachu Winiarski uczył się w PGE Skrze, asystując Roberto Piazzie. W 2019 roku rozpoczął samodzielną pracę w Treflu Gdańsk, z którym już w pierwszym roku wywalczył piątą pozycję, co było sukcesem. W nagrodę otrzymał posadę w mającym medalowe ambicje Aluronie CMC Warcie Zawiercie. Pierwszym sezonie z „Jurajskimi rycerzami” zakończył na czwartym miejscu.


Na zdjęciu: Michał Winiarski z reprezentacją Niemiec osiągnął jak na razie największy sukces w trenerskiej karierze.

Fot. Marcin Bulanda/PressFocus