Trudne życie beniaminka

Unia Turza Śląska ma kłopoty. Powoli klaruje się układ sił w III-ligowej stawce. Wśród drużyn walczących o utrzymanie w grupie III będzie zapewne Unia Turza Śląska.


Niedosyt połączony ze wściekłością – takie nastroje na początku sezonu panują w ekipie z Turzy Śląskiej. Przed sezonem oczekiwania były większe, tymczasem na półmetku rundy jesiennej Unia plasuje się tuż nad strefą spadkową. – Każdy mecz ma swoją historię. Były spotkania, w których prezentowaliśmy się naprawdę dobrze, ale brakło nam punktów. Były też takie, z których trzeba było wycisnąć więcej. Na pewno nasz dorobek nie jest zadowalający, oczekiwaliśmy więcej – mówi trener Marek Hanzel, którego drużyna w 8 meczach zgromadziła 7 „oczek”.

Zdominowani

Swoistym podsumowaniem dotychczasowych występów Unii może być ostatni mecz ze Stilonem Gorzów Wielkopolski. Rywal od 40 minuty grał w osłabieniu, po czerwonej kartce dla Jakuba Kaniewskiego. Unia na początku II połowy objęła prowadzenie po golu Michała Gałeckiego, ale w ostatnich 20 minutach przechylili szalę zwycięstwa.

– Szkoda nawet mówić o tym spotkaniu – wścieka się na myśl o przegranej 1:2 szkoleniowiec Unii. – To porażka, która boli najbardziej. Wszystko układało się nam idealnie. Prowadziliśmy, mieliśmy to spotkanie pod kontrolą i nagle stanęliśmy. Rywal nas zdominował, strzelił dwa gole i przegraliśmy mecz, którego nie mieliśmy prawa przegrać – ocenia Hanzel.

Unia obecnie ma dwa zwycięstwa. Wynik ten nie jest wyjątkowo słaby, patrząc chociażby na starty beniaminków w ubiegłych latach, ale oczekiwania były większe. Tym bardziej, że latem do drużyny dołączyli doświadczeni i ograni na szczeblu centralnym zawodnicy, jak chociażby Mateusz Bodzioch czy Przemysław Brychlik, którzy mieli wzmocnić zespół na pozycjach, gdzie do tej pory były największe problemy.

– Wsparcie ze strony tych zawodników na pewno jest spore, co widać także w liczbach (Brychlik ma 3 bramki, Bodzioch jedną – przyp. red.). Potrzebne jest jednak jeszcze zgranie, a dla niektórych zawodników doszlusowanie na poziom trzecioligowy to mimo wszystko spore wyzwanie, potrzebują trochę czasu – zwraca uwagę trener.

Oczekiwania były większe

Unia w tym sezonie pokonała jedynie rezerwy Rakowa Częstochowa na wyjeździe (3:2) oraz u siebie Górnika Polkowice (2:0), czyli drużyny, które plasują się w dolnej połówce tabeli, a dwa ostatnie mecze przegrała. – Słyszymy pochlebne recenzje, że w grze wyglądamy dobrze, że jest pozytywnie – mówi 35-letni defensor, Szymon Jary. – Na tym możemy opierać optymizm, ale jednocześnie wiemy, że w tej grze nie chodzi o wrażenia artystyczne czy pochwały. Lepiej zagrać brzydko, jak w meczu z rezerwami Rakowa, ale przede wszystkim skutecznie.

– Oczekiwania były większe, a teraz wszystko wskazuje, że będziemy walczyć o utrzymanie, które jest w naszym zasięgu. Jesteśmy beniaminkiem, który jeszcze kilku rywalom napsuje krwi – dodaje były zawodnik Odry Wodzisław Śląski i ROW-u Rybnik.


Czytaj także:


W ostatnich dniach z zespołem Unii nie trenował Mateusz Bodzioch, który miał delikatne problemy zdrowotne. Wszystko jednak wskazuje, że w weekend będzie mógł zagrać. W niedzielę beniaminek podejmie Karkonosze Jelenia Góra. Rywal plasuje się w środku stawki, ale jest w zasięgu zespołu trenera Hanzela. – O każdy punkt będzie nam ciężko, ale jesteśmy gotowi na takie wyzwania. Chcemy się z tym mierzyć. Trzecia liga to już obecnie dużo wyższy poziom niż jeszcze kilka lat temu, zarówno od strony sportowej, jak i organizacyjnej. Musimy gonić rywali – podkreśla szkoleniowiec turzan.

(TD)


Na zdjęciu: Unia Turza Śląska ma kłopoty. Piłkarze wierzą, że zła karta wkrótce się odwróci.

Fot. Facebook/Stilon Gorzów