Nie ma wpływu?

Z Kamilem Glikiem w składzie Cracovia traci wiele goli. Trener nie wini go za to, co się dzieje z defensywą.


Gdy tylko 35-letni obrońca nadrobił zaległości treningowe, zajął miejsce w centrum bloku obronnego krakowian. We wszystkich meczach gra od początku do końca, nawet w Pucharze Polski, na który Jacek Zieliński wystawili najmocniejszy skład. W czterech występach z Glikiem w składzie „Pasy” tylko raz zachowały czyste konto i straciły aż 12 goli. Dotychczas przed własną publicznością dały się pokonać już 11 razy, a więc raz więcej niż w 17 domowych meczach poprzedniego. W dwóch ostatnich potyczkach – z Pogonią Szczecin i Jagiellonią Białystok – Sebastian Madejski kapitulował aż dziewięć razy.

Błędy indywidualne

– Bardzo szybko straciliśmy dwie bramki, co ustawiło mecz na korzyść Jagiellonii. Zaczynając od 0:2 trzeba całkiem inaczej grać. Przeplatamy dobre spotkania, jak z ŁKS-em, ze słabszymi. Ze słabszymi wygrywamy, a gdy możemy zrobić skok jakościowy w tabeli, to z lepszymi nie możemy się przełamać. Musimy wyrównać formę, nie wygrywać tylko wtedy, kiedy musimy, tylko starać się z każdym – mówi Kamil Glik.

Piłkarz z Jastrzębia-Zdroju podkreśla, że Cracovia popełnia bardzo dużo błędów indywidualnych. – Wiadomo, że dużo będzie się mówiło na mój temat, bo mam nazwisko. Pojawiały się głosy, że przychodzę do Cracovii i mam robić nie wiadomo jakie rzeczy, a na niektóre nie mam wpływu. Tracimy bramki po rzutach wolnych, karnych. Trener też na pewne sprawy nie ma wpływu. Potrzebna jest koncentracja i determinacja. Każdy musi dać od siebie jeszcze więcej –

Nie rozstawia po kątach

Charakterny zawodnik zawsze dobrze się czuł w roli lidera, lubił podpowiadać. Po 13 latach gry za granicą wrócił do Polski i chętnie dzieli się swoim doświadczeniem, ale nie rozstawia nowych kolegów po kątach. – Nigdy nie byłem taką osobą. Byłem co prawda kapitanem w różnych klubach, ale nigdy nie było tak, że kogoś ustawiałem. Zespół świetnie mnie przyjął, myślę, że ja też dobrze się wkomponowałem. Jesteśmy drużyną – jedna osoba nic nie zmieni ani na plus, ani na minus – przekonuje.


Czytaj także:


Trener Zieliński wiązał z powrotem Glika do ekstraklasy spore nadzieje. Powtarzał, że chciałby, by 103-krotny reprezentant Polski Glik był kimś więcej niż zawodnikiem: mentorem, liderem. Obecne, dość nieoczekiwane problemy z dużą liczbą straconych goli spędzają mu sen z powiek. – Nie wiem, z czego to wynika, bo gramy w podobnym ustawieniu – mówi. – Doszedł Kamil, ale nie można winić go za to, co się dzieje. Po prostu jest to suma indywidualnych błędów – uważa 62-latek.

Trudne początki w Piaście

Gdy w 2008 roku Glik zmieniał Real Madryt C na Piasta Gliwice, pierwsze mecze w ekstraklasie też nie szły po jego myśli. Drużyna Marka Wleciałowskiego przegrała w lidze cztery razy z rzędu: 0:2 z Jagiellonią, po 0:1 z Górnikiem Zabrze i Lechem Poznań oraz 1:3 z Legią Warszawa. W stolicy Glik strzelił pierwszego samobója w nowych barwach. Lepiej jemu i kolegom szło w Pucharze Polski. Na pierwsze trafienie do bramki rywali czekał w Gliwicach prawie rok od debiutu. W Cracovii trafił głową już w czwartym meczu.

Liczba

16 pojedynków stoczył Kamil Glik w 3 meczach ekstraklasy. Wygrał 10 z nich, w tym 5/6 powietrznych.


Czy wiesz, że…

Sześciu zawodników „Pasów” wyjechało na zgrupowania reprezentacji. Do kadr A zostali powołani Finowie Arttu Hoskonen i Benjamin Kallman oraz Macedończyk Jani Atanasov. Selekcjonerzy kadr juniorskich i młodzieżowych zaprosili Michała Rakoczego, Filipa Rózgę i Kacpra Śmiglewskiego.


Na zdjęciu: Powrót Kamila Glika do polskiej ligi na pewno mógł być bardziej udany jeśli chodzi o wyniki Cracovii.

Fot. Artur Kraszewski/PressFocus