Telewizyjna kartka Rozwandowicza

Pomocnik Zagłębia nie ma w tym sezonie szczęścia do sędziów.


W starciu z Górnikiem Łęczna Maksymilian Rozwandowicz już po raz drugi w tym sezonie obejrzał czerwoną kartkę i musiał przedwcześnie opuścić plac gry. W niedzielny wieczór pomocnik Zagłębia przebywał na boisku zaledwie dwadzieścia pięć minut. Najpierw w 15 minucie złapał „żółtko” za faul na Serhiju Kryhunie, a 10 minut później obejrzał drugi żółty kartonik za przewinienie popełnione na Rafale Pierzaku. Pierwsze przewinienie było dość przypadkowe, drugie też wzbudziło kontrowersje. Inna sprawa, że Marcin Szczerbowicz, sędzia meczu Zagłębia z Górnikiem Łęczna, w pierwszej połowie „szastał” kartkami na lewo i prawo stąd taki rozwój wypadków nie dziwi. W przeciągu 34 minut arbiter pokazał ich w sumie siedem, w tym dwukrotnie Rozwandowiczowi. Dla porównania od 34 minuty do końca meczu już tylko raz sięgnął do kieszeni, choć ostrych starć nie brakowało…

– Nie tak miał wyglądać mój udział w tym meczu. Uważam, że decyzja o usunięciu mnie z boiska była zbyt pochopna. W pierwszej sytuacji przeszkodziłem w wyprowadzeniu akcji, ale piłkarz rywali był jeszcze na swojej połowie i myślę, że tutaj powinno się skończyć na faulu i ustnym upomnieniu zważywszy, że było to pierwsze moje przewinienie w tym meczu. Nie było tam brutalności. Co do drugiej sytuacji, to tutaj tak naprawdę zadecydowali sędziowie VAR. Sędzia nie widział dokładnie tej sytuacji, dostał sygnał z wozu, zresztą ta kartka została opisana w protokole jako telewizyjna. Czy to był faul na żółtą kartkę? Złośliwości w tym nie było, walczyliśmy o piłkę, wygrałem walkę o pozycję moim zdaniem czysto, ale jak widać inni widzieli to inaczej. Szkoda, bo przez ponad godzinę zespół musiał grać w osłabieniu – relacjonował wydarzenia boiskowe gracz Zagłębia.

Rozwandowicz pierwszą „czerwień” ujrzał w meczu 2. kolejki z Arką Gdynia. Wówczas także opuścił plac gry po dwóch żółtych kartkach, ale dopiero w 73 minucie. – Ktoś pomyśli, że jestem boiskowym brutalem, a poza tymi dwoma kartkami żółtymi, które dały w sumie „czerwień”, w pozostałych meczach złapałem tylko jedną kartkę – dodaje pomocnik Zagłębia.

Rozwandowicza zabraknie w najbliższym, prestiżowym meczu z Wisłą Kraków.

– Szykuje się piłkarskie święto, ale niestety beze mnie. Szkoda, wielka szkoda, ale mam nadzieję, że chłopaki pokażą co najlepsze i punkty zostaną w Sosnowcu. Mamy fajny zespół, grupę ludzi, która dobrze się rozumie, co zresztą widać na boisku. Walczymy, nawet gdy nie idzie potrafimy odwrócić losy meczu. Przed nami jeszcze trzy i będziemy w nich chcieli zdobyć jak najwięcej punktów tak, aby do rundy wiosennej przystąpić z jak najlepszym dorobkiem – dodaje Rozwandowicz.

Pod jego nieobecność w piątkowym meczu z Wisłą w środku pola zagrają zapewne Michał Masłowski i Wojciech Szumilas. Ten ostatni przeciwko Górnikowi Łęczna wystąpił na nietypowej dla siebie pozycji prawego skrzydłowego. Do gry powinien być już gotowy prawy obrońca Filip Borowski, a to oznacza, że na prawym skrzydle trener Artur Skowronek będzie miał do wyboru Mateusza Ziółkowskiego lub Patryka Bryłę. Ten pierwszy z Łęczną grał na prawej obronie, a drugi pojawił się na placu gry w końcowych minutach. Dobrą wiadomością jest także powrót do zajęć Dawida Gojnego, którego w ostatnim meczu zastępował Ołeksij Bykow, nominalny środkowy defensor.


Na zdjęciu: Czerwona kartka dla Maksymiliana Rozwandowicza osłabiła Zagłębie i wyeliminowała go ze spotkania z Wisłą Kraków.
Fot. Marcin Bulanda/Pressfocus