Pędzą po swoje

Ostatnia niedziela była szczęśliwym dniem dla zespołu Motoru. Żużlowcy z Lublina zdominowali Spartę Wrocław i pewnie pokonali ją w finałowym dwumeczu.


Oczywiście niedzielne spotkanie w teorii miało wyglądać inaczej. Miał być to zacięty bój dwóch najlepszych w tym roku zespołów. Wrocławianie przystąpili do pierwszego meczu bez Taia Woffinena oraz Macieja Janowskiego, a do drugiego tylko bez „Magica”. Brytyjczyk teoretycznie się wykurował, chciał wspomóc swoją drużynę, ale mimo tego niefortunnie upadł na tor podczas zmagań na Stadionie Olimpijskim i nie mógł dokończyć meczu. Podobnie zresztą jak Artiom Łaguta. Rosjanin już w swoim pierwszym starcie zaliczył upadek, którego skutki towarzyszyły mu do ostatniego wyścigu, w którym wziął udział. To były powody, przez które Motor wręcz zdemolował swoich przeciwników.

Mimo wszystko mistrzom Polski nie można odebrać zasług. Przez cały sezon byli świetni i zasłużenie obronili tytuł mistrzowski. To też był cel klubu na ten sezon, bo przecież nie bez powodu ściągano do Lublina takich fachowców jak Bartosz Zmarzlik, Fredrik Lindgren, czy Jack Holder. I pomimo tego, że są to jedynie nazwiska, trzeba spojrzeć na to, że ci wszyscy zawodnicy zanotowali w tym roku niebywałe średnie punktowe. Szwed zaliczył pod tym względem najlepszy sezon od 2018 roku. Australijczyk natomiast swoimi startami zagwarantował sobie najlepszą średnią w karierze, odkąd ściga się w polskiej lidze. Zmarzlik, jak do tego przyzwyczaił, był najskuteczniejszym żużlowcem w tym sezonie. Cała trójka znalazła się w najlepszej piętnastce zawodników ekstraligi, a do ich grona należy przecież dodać również Dominika Kuberę, który również zaliczył sezon życia oraz Jarosława Hampela, który nieznacznie spadł poniżej średniej dwóch punktów na bieg.


Czytaj także:


Dream team z Lublina był jak walec. Miażdżył swoich przeciwników i nie oglądał się za siebie, a przecież nie wygrał fazy zasadniczej sezonu. Na początku rozgrywek zdarzyły mu się wpadki, jak porażki u siebie ze Spartą, czy na wyjeździe z Apatorem Toruń. Mimo wszystko zespół powoli i skutecznie dążył do obranego celu, czyli do mistrzostwa Polski, drugiego z rzędu i drugiego w całej historii klubu. I choć, tak jak zostało wspomniane, złoto zostało zdobyte również dzięki słabości największego konkurenta, to trzeba z uznaniem pogratulować Motorowi tego, w jak błyskawicznym tempie stworzył zespół, który osiąga gigantyczne sukcesy.

Należy przypomnieć, że drużyna tak naprawdę zaczęła formować się w 2017 roku. To wtedy lublinianie wzięli udział w rozgrywkach II ligi. W premierowym sezonie awansowali na zaplecze ekstraligi i w 2018 roku wywalczyli kolejny awans. Od 2019 roku Motor znajduje się w elicie żużlowej i z roku na rok skrupulatnie buduje swoją potęgę. Statystyki są wymowne – w pięciu sezonach ekstraligi ekipa z Lubelszczyzny dwukrotnie zajęła 1. miejsce i raz zdobyła srebrny medal. Na razie nic nie zapowiada tego, żeby doszło do jakiejkolwiek zmiany. Motor pędzi po swoje i jego dominacja wcale nie musi zakończyć się szybko. Nic tego nie zapowiada, a kolejny rok znów może zakończyć się wielkim sukcesem.


Problem z POLADĄ

Prezes Sparty Wrocław po finałowym spotkaniu z Motorem wypowiedział się przed kamerami Canal+ na temat stanu zdrowia swoich zawodników. Stwierdził, że Tai Woffinden oraz Artiom Łaguta jechali z „blokadą”. W ten sposób popularnie nazywana jest substancja do leczenia kontuzji, którą obstrzykuje się stawy. Jest ona popularna w sportach walki, w których sportowcy nie są zmuszeni do kontroli antydopingowych. „Blokada” (glikokortykosteroidy) jest jednak zakazana w użyciu w sportach, które kontrolowane są przez Agencję Antydopingową. Sprawą już zainteresował się ten organ, a klub wycofuje się ze słów prezesa. Adrian Skubis, doradca zarządu ds. komunikacji w Sparcie Wrocław, w rozmowie z portalem WP Sportowe Fakty zaznaczył, że prezes używając słowa „blokada”, miał na myśli znieczulenie miejscowe. Na razie POLADA poprosiła klub o wszelaką dokumentację medyczną dotyczącą okoliczności podania owej „blokady”. Skubis zapewnia, że w klubie są spokojni o rozstrzygnięcie sprawy.


Na zdjęciu: Motor osiągnął swój cel i zdobył drugie złoto z rzędu.
Fot. Marcin Karczewski/PressFocus.pl