Grabara zapowiedział komplet

FC Kopenhaga taktykę na rewanż z Rakowem ma czytelną. Mistrz Danii – liczy na wsparcie kompletu kibiców – chce zdominować mistrza Polski.


W ubiegłym sezonie w fazie grupowej Ligi Mistrzów drużyna FC Kopenhaga zdobyła 3 punkty za 3 remisy. Zajęła ostatnie miejsce w grupie. Nie zdołała zatem przebić się nawet do Ligi Europy. Jednak gdy spojrzy się, z kim rywalizowała, to odbiór wspomnianego dorobku musi być zgoła odmienny. Na stadionie Parken nie wygrała bowiem ani Sevilla, ani też Borussia Dortmund i – co najważniejsze – Manchester City, czyli późniejszy triumfator całych rozgrywek. To właśnie w tym spotkaniu Kamil Grabara obronił rzut karny egzekwowany przez Riyada Mahreza. Pep Guardiola przyznał, że to był dla jego zespołu trudny mecz. Zakończony bezbramkowym remisem.

– Na pewno remis nie jest dla nas takim wynikiem, jaki chcieliśmy tutaj osiągnąć. Jednak trzeba docenić punkt w kontekście walki o awans do 1/8 finału – podkreślił kataloński szkoleniowiec.

Generalnie dużo mówi się, że FC Kopenhaga bardzo dobrze czuje się przed własną publicznością. Wspominał o tym zresztą po meczu w Sosnowcu, Kamil Grabara.

– Wiem, że to żadna wymówka, ale jakby ktoś nam powiedział przed meczem, że wygramy 1:0 na wyjeździe, to wzięlibyśmy taki wynik w ciemno – stwierdził polski golkiper, który dodał, że przed rewanżem jest pewny swego.


Czytaj także:


– Prawda się obroni na boisku. Nie powiem, że jestem święcie przekonany, ale wiem, że ten mecz inaczej będzie wyglądać u nas w domu. Wprawdzie nie ma co robić jakiejś mistycznej atmosfery wokół naszego stadionu, ale 38 tysięcy kibiców będzie na meczu, boisko też będzie lepsze i zobaczymy. Skłamałbym gdybym powiedział, że nie przejdziemy Rakowa – zaznaczył pochodzący z Rudy Śląskiej bramkarz. Który jednak ostatniego występu na stadionie Parken na pewno nie może zaliczyć do udanych. W ligowym starciu z Silkeborgiem Polak wpuścił 3 gole, choć obwinianie go o porażkę byłoby ogromnym nadużyciem. Mało tego. Duńskie media, krytykując postawę „Lwów” w przegranym 1:3 meczu, zwróciły uwagę, że to właśnie Grabara ponosi najmniejszą odpowiedzialność za taki rezultat.

O polskim bramkarzu nie mówił po meczu trener Jacob Neestrup, który nie był dla swoich podopiecznych zbyt pobłażliwy. Mówił Duńczyk o tym, że gdy rywal strzelił 2 gola, to mecz był już nie do uratowania. I trzeba o nim jak najszybciej zapomnieć. Szkoleniowiec „Lwów” obiecał, że w środę jego zespół zagra zupełnie inaczej, a tego samego zdania byli jego podopieczni.

– Mamy w sobie dużo energii o ogrom motywacji – powiedział Lukas Lerager, pomocnik mistrza Danii, który w ostatnim ligowym spotkaniu był przez Nestrupa oszczędzany. Podobnie, jak kilku innych zawodników.


Czytaj także:


– Wiemy, że czeka nas intensywne spotkanie. Pierwszy mecz był bardzo wyrównany i nasze zwycięstwo 1:0, to naprawdę bardzo dobry rezultat. Wiemy doskonale, że na Parken musimy dominować i przejąć kontrolę nad piłką. To spotkanie musi toczyć się na naszych warunkach – zapowiedział 10-krotny reprezentant Danii.

– Dla wszystkich w klubie jest szalenie ważne, by po raz kolejny dostać się do Ligi Mistrzów. Wiemy, że kibice dadzą z siebie wszystko – zaznaczył Lerager, a warto podkreślić, że komplet na trybunach Parken jest bardzo prawdopodobny.

Już w poniedziałek informowano, że w kasach pozostały resztki biletów, a więc zapowiadane przez Kamila Grabarę 38 tysięcy fanów dopingować będzie Kopenhagę. Przy takiej publice Raków w europejskich pucharach jeszcze nigdy nie grał. Na początku sierpnia br. w Baku, podczas meczu z Karabachem Agdam, na trybunach zasiadło nieco ponad 32 tysiące sympatyków, ale wrażenie było nieco inne od tego spodziewanego, bo Stadion Olimpijski w stolicy Azerbejdżanu był wypełniony w połowie. Ten w Kopenhadze wypełniony będzie po brzegi.


Na zdjęciu: Kamil Grabara nie miał już po meczu w Sosnowcu, że jego drużyna – wspierana przez 38 tysięcy kibiców – awansuje do fazy grupowej LM.
Fot. Tomasz Kudala/Pressfocus