Brawa za determinację

Jadąca na mecz trójka sędziowska uległa wypadkowi drogowemu. Mimo tego dwóch arbitrów zdołało wybiec na boisko.


LKS Goczałkowice – Lechia Zielona Góra. Relacja meczu

Krótko po 13.00 działacze klubu z Goczałkowic odebrali telefon od trójki sędziowskiej wyznaczonej przez PZPN do prowadzenia meczu ich zespołu z Lechią. Arbitrzy poinformowali, że uczestniczyli w wypadku, do którego doszło w okolicy Radostowic, około 10 km przed stadionem LKS-u. Wypadek wyglądał dość poważnie, bo samochód sędziów uderzył w jadącą przed nim osobówkę, a w jego tył wjechał bus.

Mężczyźni nie mieli większych problemów, by wydostać się z pokiereszowanego pojazdu, ale o kontynuowaniu podróży nie mogło być mowy. Nie zrezygnowali jednak z dotarcia na Panattoni Arenę, prosząc o transport gospodarzy. Ściślej, o podwiezienie poprosili sędzia główny Mateusz Wąsiak i Adrian Czpak, natomiast drugi asystent Miłosz Pukajło został na miejscu zdarzenia, w oczekiwaniu na służby. Konieczne było jednak znalezienie trzeciego sędziego, więc w obserwator w porozumieniu z „centralą” ściągnął z pobliskiego Kobióra Jacka Bieleckiego.

Zaniepokojeni stanem zdrowia miejscowi oraz kwalifikator dopytywali arbitrów, czy na pewno czują się na siłach, by prowadzić zawody, obawiając się o stan ich zdrowia. Ci jednak stwierdzili, że nic im nie jest i mogą sędziować, prosząc jedynie o 35 minut poślizgu.

Sędziów meczu LKS Goczałkowice – Lechia należy więc podziwiać za odwagę i determinację, bo chyba niewielu zachowałby się w ten sposób. Najwyraźniej poziom adrenaliny w ich krwi był na tyle wysoki, że nie myśleli o ewentualnym urazie, którego przecież w trakcie kolizji mogli doznać.

W takich okolicznościach mecz, który nie miał specjalnie wielkiego znaczenia, zszedł na dalszy plan, ale arbiter miał w nim trochę pracy. W pierwszych dwóch kwadransach trzykrotnie musiał wskazywać na środek boiska, bo na gola Mateusza Surożyńskiego (miał rozpocząć na ławce, ale wobec urazu Rafała Dzidka wybiegł od pierwszego gwizdka) odpowiedzieli Jan Borek i Krzysztof Kiklaisz; pierwszy wykorzystał bierną postawę obrońców, a drugi huknął po kontrze z linii pola karnego.


Czytaj także w kategorii III liga:


„LKS Goczałkowice już do przerwy powinien załatwić sprawę. Jednak brakowało skuteczności (Michał Nagrodzki) lub prześladował je pech (poprzeczka Łukasza Hanzela). Te i inne okazje zemściły się w doliczonym czasie gry, kiedy błąd miejscowej defensywy wykorzystał Surożyński.

Chwilę wcześniej sędzia główny podbiegł do linii bocznej, prosząc fizjoterapeutę LKS-u o pomoc o kręgosłupie. Przeciągnięcie przez plecy „masera” oraz szybkie nastawienie kręgów przyniosły wyraźną ulgę i pozwoliły dokończyć zawody, które pewnie na długo zapamięta.


LKS Goczałkowice – Lechia Zielona Góra 2:2 (2:1)

0:1 – Surożyński, 6 min, 1:1 – Borek, 17 min, 2:1 – Kiklaisz, 26 min, 2:2 – Surożyński, 90+4 min

LKS: Mazur – Tarusow, Szymała, Szkudlarek (46. Dąbrowski) – Flasz, Hanzel, Gajda, Komandera – Nagrodzki (61. Lipniak), Kiklaisz (82. Ślosarczyk), Borek (61. Nadolski). Trener Łukasz PISZCZEK.

LECHIA: Sieracki – Ostrowski, Osiński, Adamiak – Łoboda (63. Mwinyi), Zając, Guder, Zientarski – Surożyński, Kołodenny (55. Mycan), Sadowski (68. Maćkowiak). Trener Andrzej SAWICKI.

Sędziował Mateusz Wąsiak (Opole). Widzów 100. Żółte kartki: Szkudlarek – Guder, Zając, Łoboda.


Na zdjęciu: Bohater meczu LKS Goczałkowice – Lechia Zielona Góra. Dużo zdrowia, panie sędzio!

Fot. Facebook/Mateusz Wąsiak


Pamiętajcie – jesteśmy dla Was w kioskach, marketach, na stacjach benzynowych, ale możecie też wykupić nas w formie elektronicznej. Szukajcie na www.ekiosk.pl i http://egazety.pl.