Młodzi dają radę

21-letni Wiktor Niewiarowski „wyłowiony” w III lidze potrzebował 40 minut w dwóch meczach, żeby strzelić dwa gole dla GKS-u Tychy.


Po 2. kolejkach w I lidze tylko cztery zespoły mają komplet punktów. Wśród nich jest GKS Tychy. Podopieczni trenera Dariusza Banasika w 1. kolejce zmierzyli się na wyjeździe z beniaminkiem i choć wiadomo, że na inaugurację grający pierwszy mecz u siebie nowicjusz zawsze jest twardym orzechem do zgryzienia, Polonia Warszawa musiał uznać wyższość trójkolorowych.

Od razu – agresywnie

W stolicy Podkarpacia wizytówka regionu, mająca za sobą udany miniony sezon zakończony udziałem w barażach, też nie dała rady tyszanom.

– Najważniejsza rzecz, wygraliśmy mecz – tak trener Dariusz Banasik rozpoczął podsumowanie niedzielnego starcia.

– Wiedzieliśmy, że zespół Stali po pierwszej porażce będzie chciał się zrehabilitować przed własną publicznością. Nasz plan był taki, żeby bardzo mocno w ten mecz wejść. Od razu agresywnie i czasami w piłce takie rzeczy się zdarzają, że pierwsza sytuacja przynosi gola. Oczywiście cieszyliśmy się z tego i po błyskawicznie zdobytej bramce był taki moment, 5-10 minut, że graliśmy tak, jak powinniśmy. Wydawało się nawet, że powinniśmy podwyższyć wynik, ale potem I połowa w wykonaniu naszych zawodników nie była taka, jak to sobie wyobrażałem i miałem bardzo dużo zastrzeżeń do naszej gry. Przede wszystkim nie utrzymywaliśmy się przy piłce, słabo budowaliśmy grę. Nie kontrowaliśmy jej, a powinniśmy rywala skontrować już w I połowie. Wynik 1:0 utrzymał się do końca I połowy, choć zespół Stali miał sporo stałych fragmentów gry i pachniało bramką wyrównującą.

Pochwały dla dżokera

– W przerwie nastąpiło trochę roszad taktycznych, dzięki którym dłużej utrzymywaliśmy się przy piłce i stworzyliśmy okazje bramkowe. Mieli je Skibicki, Radecki i Rumin, więc mam zastrzeżenia, że wcześniej tego meczu nie zamknęliśmy. Ale cieszę się, że udało się to Niewiarowskiemu, bo w doliczonym czasie gry straciliśmy bramkę, która wprowadziła troszeczkę nerwowości i drżeliśmy o wynik. W piłce zdarzają się również takie rzeczy, że zwycięstwo ucieka w ostatniej akcji. Nasz zespół jednak wytrzymał i utrzymał prowadzenie. Pomimo trudnego początku, bo mamy trzy pierwsze mecze na wyjeździe.

Dwa już są za nami, a mamy 6 punktów i myślę, że to dobrze wpłynie na morale. Cieszę się też, że mamy takiego dżokera w drużynie, bo kolejne wejście Niewiarowskiego zaowocowało strzeleniem bramki na wagę zwycięstwa. Zdobywa bardzo ważne gole i trzeba tego zawodnika pochwalić. Cieszę się, że trafił do nas, bo występował na III-ligowych boiskach, ale widać, że sobie bardzo dobrze radzi na zapleczu ekstraklasy i oby tak dalej.

Specjalista od zwycięskich goli

Chwalony przez trenera dżoker szybko znalazł się na ustach tyskich kibiców. Nie może być jednak inaczej, skoro 21-letni piłkarz wchodzi do nowego klubu z takim „przytupem”. Wystarczyło mu w sumie 40 minut gry, żeby zdobyć dwie bramki i takie, które zapewniły zwycięstwa.

– W meczu z Polonią przyszedł czas, żeby się przedstawić kibicom GKS-u Tychy i myślę, że zrobiłem to w bardzo dobry sposób – powiedział wychowanek Sparty Augustów.


Czytaj także:


– Kiedy dostałem piłkę, wiedziałem, że obrońca, który poszedł do boku, otworzył mi środek, więc wykorzystałem to. „Wjechałem” w pole karne, a gdy już w nim byłem, wiedziałem, co chcę zrobić. Przymierzyłem w długi róg i trafiłem.

Profesjonalnie poukładane

O ile gol w meczu z Polonią w Warszawie był solowym popisem strzelca, to bramka w spotkaniu ze Stalą stanowiła sfinalizowanie dobrze wyprowadzonej kontry. W ten sposób Wiktor Niewiarowski potwierdził, że już złapał wspólny język z kolegami, do których dołączył 4 lipca, podpisując 2-letni kontrakt z opcją przedłużenia o kolejne 12 miesięcy.

– O możliwości przejścia testów w GKS-ie Tychy dowiedziałem się pod koniec czerwca – dodał zawodnik, który wiosną grając w III-ligowym Podlasiu Biała Podlaska w 11 występach strzelił 7 goli.

– Zadzwonił do mnie menedżer i przedstawił tę opcję. Przekraczając próg klubu, powiedziałem sobie: „wow, super, och” i tak dalej. Dla mnie to coś nowego. Jeszcze nie byłem w takim klubie, gdzie wszystko jest tak profesjonalnie poukładane. Miałem jednak wiarę, że przyjeżdżam tutaj, by zostać zawodnikiem tego klubu i dopiąłem swego, bo na początku lipca trener przekazał mi informację, że chce, żebym podpisał kontrakt. W ten sposób wszedłem już oficjalnie do drużyny, w której starszyzna wiedzie prym, ale młodzi też dają radę.


Na zdjęciu: Wiktor Niewiarowski (z lewej) z „przytupem” wszedł do zespołu GKS-u Tychy.
Fot. Łukasz Sobala/PressFocus