To znowu oni!

Raków Częstochowa to kolejny polski klub, któremu przyjdzie walczyć z Karabachem.


Karabach Agdam, co brzmi przykro i dołująco dla kibiców znad Wisły, po raz kolejny chce utrudnić życie zespołowi z naszej ekstraklasy Raków z Dawidem Szwargą na czele, musiał dokładnie przeanalizować spotkania Lecha z ubiegłego sezonu czy też mecze Legii z 2020 roku. Częstochowianie jednak zdają sobie sprawę z faktu, że ich rywal w eliminacjach Ligi Mistrzów tym razem jest do pokonania. Mistrzowie Polski muszą jednak poprawić kilka elementów gry.

Bramki potrzebne jak tlen

Jednym z podstawowych celów Rakowa w starciu domowym z Karabachem będzie zdobywanie goli. Liczba mnoga nie jest przypadkowa. Triumf jednym, czy dwoma trafieniami może okazać się niewystarczający do tego, by w rewanżu utrzymać przewagę. Przekonał się o tym Lech. Poznaniacy przecież wygrali u siebie jednym golem, by w rewanżu stracić ich pięć.

Bolesne doświadczenia „Kolejorza” powinny być sygnałem dla trenera Szwargi i całego zespołu Rakowa. Mistrzowie Polski w ostatnich starciach udowodnili, że potrafią zdobywać bramki. Nie sposób jednak zero jedynkowo porównać starcia z Florą Tallinn, czy Jagiellonią do meczu z Karabachem. Poziom poprzednich rywali mistrza Polski jest daleko za Azerami. Częstochowianie muszą więc skupić się na tworzeniu sobie sytuacji i ich wykorzystywaniu. Najlepiej jeszcze w I połowie.


Czytaj także:


To jeden z widocznych problemów częstochowian w poprzednich meczach. Choć zawodnicy mistrza Polski twierdzą, że powinno się ich rozliczać z całego meczu, tak rozdział na połowy także jest ważny. Raków może zagrać z Karabachem wybitną drugą odsłonę, jednak wszystko może zaprzepaścić w pierwszej. I ten układ będzie bliski rzeczywistości, o ile się spełni. Wystarczy spojrzeć na mecz z Jagiellonią. Dopiero gol w końcówce I połowy obudził Raków, który nie potrafił oddać przez ten czas nawet celnego uderzenia na bramkę Zlatana Alomerovicia.

Kluczem defensywa?

O ile zdobycie jak największej przewagi przed rewanżem będzie niezwykle ważne, tak drugim ważnym elementem będzie zachowanie czystego konta. O to akurat nie powinno być aż tak wiele zmartwień jak w przypadku strzeleckich popisów. W tym sezonie w regulaminowym czasie gry bramkarz Rakowa Vladan Kovaczević nie wyciągał jeszcze piłki z siatki. A trzeba pamiętać, że w pierwszym spotkaniu z Florą częstochowianie mogli stracić przynajmniej jednego gola.

To dobry sygnał, szczególnie, że Raków powoli doprowadza swoją obronę do odpowiedniego poziomu. Początkowe problemy w rozegraniu prawdopodobnie odeszły w zapomnienie. Ostatnie dwa spotkania wskazują, że defensorzy powoli zaczynają nadawać na tych samych falach. Nie popełniają już tak prostych błędów, jak w inauguracyjnym spotkaniu z Florą, czy w rywalizacji z Legią.

Poziom wzrasta

Trzeba jednak patrzeć na postawę obrony przez pryzmat poziomu rywala. Jagiellonia czy Flora nie są przeciwnikami na poziomie Karabachu. Owszem, Raków grając z nim sparing kilka miesięcy temu pewnie wygrał. Dobry sygnał wysłał też Lincoln Red Imps, który w pierwszym meczu był bliski zwycięstwa nad ekipą z Azerbejdżanu. A przecież kluby z Gibraltaru nie są nawet europejską klasą niższą.

Mistrzowie Polski więc mają swoje szanse, by wykonać pierwszy krok w stronę trzeciej rundy eliminacji Ligi Mistrzów. W niej trafić mogą na lepszego z pary Aris Limassol – BATE Borysów. Niezależnie od tego, kto byłby w niej lepszy, to i tak mistrz Polski mógłby pokonać rywala. Droga do, co najmniej, Ligi Europy nie byłaby więc tak trudna. Najpierw jednak trzeba wyeliminować Karabach, co nie będzie proste.


Na zdjeciu: Karabach ponownie stanie na drodze polskiego zespołu. Tym razem zmierzy się z nim Raków Częstochowa.

Fot. Grzegorz Misiak/PressfFocus


Pamiętajcie – jesteśmy dla Was oczywiście w kioskach, marketach, na stacjach benzynowych. Możecie też wykupić nas w formie elektronicznej. Szukajcie nas oczyiście na www.ekiosk.pl i http://egazety.pl.