Odważniej postawić na młodzież!

Na ligową kolejkę zaprasza Czesław Boguszewicz. Rozmowa z byłym reprezentantem Polski, piłkarzem m.in. Pogoni, a potem trenerem Arki, z którą w 1979 roku zdobył Puchar Polski.


Na czele tabeli Śląsk. To niespodzianka?

Czesław BOGUSZEWICZ: – Jest to zaskoczenie, pozytywna niespodzianka, bo przecież w poprzednim sezonie ten zespół bronił się przed spadkiem. Teraz ich wyniki na plus, wygrywają kolejne spotkania, a przez to zwiększa się też zainteresowanie tym, co w tej lidze się dzieje. Kiedy mówimy o faworytach, to zawsze wymienia się tam Raków, Legię, Lecha, także Pogoń, a tutaj jest ktoś, kto pozytywnie wyskakuje. Pytanie jak długo wrocławianie w takiej formie i ryzach wytrzymają. Życzę im jak najlepiej, choć konkurencja jest mocna.

Kto w takim razie jest na teraz głównym kandydatem do tytułu mistrza Polski?

Czesław BOGUSZEWICZ: – Powiem tak, ta liga jest bardzo nierówna. Taki Lech wysoko wygrywa u siebie z Rakowem, a w następnym meczu dostaję „piątkę” w Szczecinie. Co tutaj o tym sądzić? Mówimy przecież o ułożonym i statecznym zespole, z dobrą kadrą, z dobrym finansowym zapleczem. Mówienie o tym, kto jest faworytem, to takie wróżenie z fusów. Jak Raków rozpędził się w poprzednim sezonie, to był nie do zatrzymania, nie miał wpadek, a teraz tym faworytom przydarzają się takie wpadki, jak ma to choćby miejsce w przypadku Lecha czy Pogoni.


Czytaj także:


Na stadionach pojawia się ostatnio wielu kibiców. Władze ligi mówią o przebiciu granicy 3 milionów fanów na sezon. Proszę przypomnieć, jak to w pana czasach bywało, kiedy w latach 60. jako nastolatek grał pan w Pogoni, a potem z powodzeniem w Arce?

Czesław BOGUSZEWICZ: – Wtedy wiadomo, stadiony były inne czy to jeśli chodzi o konstrukcje czy miejsca, na których się siedziało. Były drewniane ławki i człowiek siedział obok drugiego. Stadiony były wtedy pełne. Na mecze przychodziło po kilkadziesiąt tysięcy, a derby Górnika z Ruchem to rozgrywano na Stadionie Śląskim. Raz czy dwa sam miałem okazję tam zagrać w ligowych spotkaniach. Zmierzyliśmy się tam, jak występowałem w Pogoni, z GKS Katowice, który był gospodarzem spotkania przy bodajże 20 tysięcznej widowni. Po tym zaraz było spotkanie derbowe Ruchu ze Śląskiem na którym było 50 czy 60 tys. ludzi! To był taki dwumecz, żeby stadion żył i żeby się coś działo. To był świetny pomysł!

Pogoń – bliski panu sercu klub – przyjeżdża teraz do Gliwic na mecz z Ruchem i pytanie, „portowcy” wygrają czy przegrają, bo jak na razie to najbardziej bezkompromisowy zespół w lidze, który pięć meczów wygrał i tyle samo przegrał?

Czesław BOGUSZEWICZ: – To właśnie to o co pan pytał wcześniej, ta liga i te wyniki są takie nieprzewidywalne i wszystko jest możliwe. Przyjdzie taki moment, że ten Ruch – kiedy awansował to sam bardzo się cieszyłem, bo to przecież klub z tak wspaniałą tradycją i tak dobry, wiekowa historia – obudzi się i zacznie grać, bo nie są tak słabi, jak pokazuje to tabela. Pogoń nie będzie miał w tym śląskim klimacie lekko, tam zawsze jechało się zresztą z duszą na ramieniu, ale też szczecinianie złapali dobry okres i myślę, że można się spodziewać dobrego pojedynku.


Czytaj także:


Właśnie odnośnie Ruchu… Z pana bogatego piłkarskiego i trenerskiego doświadczenia, to myśli pan, że chorzowianie dadzą radę się utrzymać? Kiepskie ostatnio wyniki, niepewny los trenera, dużo słabsze niż gdzie indziej płace…

Czesław BOGUSZEWICZ: – Życzę im z całego serca, żeby tak się stało, bo to klub jak mówię, który nie tylko chyba ja darzę ogromnym szacunkiem za sukcesy, za ludzi których wychował, byłych piłkarzy, których znałem. Sam jechałem tam na pogrzeb Gerarda Cieślika, jako były zawodnik słupskich Cieślików. Jechaliśmy tam zresztą razem busem. Przeciwko Ruchowi jako piłkarz Pogoni grałem nieraz. Łatwo nigdy tam nie było, chyba raz wygraliśmy, ale z reguły, to oni triumfowali i ciężko tam było, bo mieli latawców na skrzydłach, był „Joaś” Marx, był Eugeniusz Faber, o Jezu co za lewa nóżka! Raz nawet jak sam zaczynałem w lidze, to w Ruchu na prawej obronie grał nie kto inny jak Antoni Piechniczek. Byłem wtedy młodziutkim piłkarzem i miałem okazję do zmierzenia się z nim na murawie. Wierzę w to, że złapią trochę szczęścia, odbudują się i zaskoczą.

Pan w ekstraklasie debiutował jako skrzydłowy w barwach Pogoni w meczu ze Śląskiem jako 17-latek w 1967 roku. Dlaczego teraz nie możemy doczekać się w lidze takich talentów, które by wchodzili na ligowe boiska w tak młodym wieku?


Czytaj także:


Czesław BOGUSZEWICZ: – Co do tego meczu ze Śląskiem, to graliśmy go na Stadionie Olimpijskim, przegraliśmy 0:1, a bramkę dla rywala strzelił Tokarz. W ich bramce był Jasiu Tomaszewski, mieli tam wtedy pakę. A co do obecnej sytuacji? Dużo można by mówić w tym temacie… Teraz ci nastolatkowi, porównując do tego co było ze mną, że gdzieś tam postawił na mnie mądry i doświadczony trener Żywotko, to mają dwa a może nawet pięć razy ciężej, żeby się pokazać i przebić. Wszystko przez jakiś trzecioligowych Hiszpanów czy Portugalczyków, którzy do nas przyjeżdżają. Poziom naszej ligi, to które miejsce? Dwudzieste któreś? Tutaj u nas w Gdyni walczymy z Kołakowskimi w Arce i podam taki przykład.

Czesław Boguszewicz wywiad
Czesław Boguszewicz

– W poprzednim sezonie [chodzi o 2022 rok – przyp. red.] zespół juniorów do lat 18 do ostatniej kolejki walczył o mistrzostwo Polski. Przegrał go ostatecznie z Zagłębiem Lubin, choć do przerwy prowadził, ale co? Z tego składu wicemistrza Polski juniorów nikt nie trafia do kadry pierwszego zespołu Arki i to nie mówimy jeszcze o ekstraklasie, a o jej zapleczu! No to jak ci chłopcy mają się pokazać, gdzie mają się ogrywać?! To jest dla mnie paranoja! Żywotko odważył się wstawić takiego młodego pęcherze jak ja, a sam to zapamiętałem i jako trener też dawałem szansę potem takim graczom. W pierwszej dziesiątce zawodników którzy debiutowali w ekstraklasie jest dwóch takich graczy, którym jako trener w Arce dałem szansę, to Roman Miszewski i Mirek Makurat. Mamy utalentowaną młodzież, ale musi dostać szansę. To jedyna droga!


Na zdjęciu: „Niebiescy” muszą się wziąć w garść. Wspierają ich nie tylko ich kibice.
Fot. Marta Badowska/Pressfocus.pl