Zagrać na Śląskim

– Jest jakaś niesamowita niemoc, kiedy nasi piłkarze zakładają koszulki w narodowych barwach i wybiegają na murawę Narodowego. Nie wiem, może trzeba by zagrać na Stadionie Śląskim, bo jak pokazują doświadczenia z przeszłości, aspekt mentalny tam wygląda lepiej. Może na jakiś czas trzeba zmienić dom i grać na Śląskim? – mówi Andrzej Niedzielan.


Jak skomentuje pan wynik i grę w meczu Polska – Czechy? Rywale zagrali dla nas, bo przecież Mołdawia zremisowała z Albanią, ale my zapomnieliśmy zagrać dla siebie…

Andrzej NIEDZIELAN: – Jak to skomentować? Coś chyba jest w Stadionie Narodowym, na którym – jak powiedział Robert Lewandowski – onieśmiela naszych reprezentantów. Tutaj jest jakaś niemoc, jeżeli chodzi o naszych zawodników. Początek meczu był niezły, bo nie powiem, że bardzo dobry. Podobało mi się rozegranie od tyłu. Dobrze prezentował się Kiwior, dobrze to wyglądało i się układało. To było takie bezpośrednie granie, z pominięciem drugiej linii, długa piłka. Finalnie brakowało jednak koncepcji.

W jakim sensie?

Andrzej NIEDZIELAN: – Widzieliśmy, że Lewandowski nie schodził – jak było to wcześniej – po piłkę do drugiej linii. Proponował akcje biegowe, ścigając się z obrońcami rywala. Natomiast partnerzy z obrony jakby tego do końca nie dostrzegali. To jest zaskakujące, bo jeżeli masz taki plan na spotkanie, a prawdopodobnie tak było i trener Probierz przekonał naszego kapitana, żeby nie schodził niżej, tylko w takiej bezpośredniej grze walczył z rywalami, żeby nie marnował swojego potencjału w drugiej linii – to tutaj zabrakło nam takiej gry. Czesi mogli mieć z tym problemy, ale oni nam pokazali, że my sami możemy mieć kłopoty z ich grą dłuższą piłką. Bo akurat takie zagrania dochodziły do ich napastników.


Czytaj także:


Był taki moment w pierwszej połowie, kiedy Lewandowski świetnie ruszył do przodu, a przy piłce z tyłu był akurat Bochniewicz. Zamiast grać do przodu, nastąpiło podanie do boku, co wywołało furię naszego kapitana, który gestem machnięcia ręką dał znać, co o tym wszystkim myśli. Takie zachowanie jest na miejscu? Jak pan, jako były napastnik, to oceni?

Andrzej NIEDZIELAN: – To chyba Jan Bednarek w tej konkretnej sytuacji nie zagrał wtedy tej piłki. Często widzieliśmy Lewandowskiego machającego rękami. Tutaj z takim gestem z jego strony chyba się zgodzę, bo to była piłkarska złość. To był idealny moment, żeby tak zagrać piłkę, tym bardziej że wcześniej Bednarek kilka takich fajnych wprowadzających podań wykonał. To jest właśnie to, że w decydującym momencie nie jesteś w stanie tego zrobić, że gdzieś blokuje cię „mental”. Obawiasz się, że popełnisz błąd. W tej rzeczonej sytuacji nie dziwię się frustracji Roberta, bo to była idealna sytuacja, żeby zagrać na czystą pozycję, a sam jako napastnik wiem, jak to jest czekać na takie zagranie.

A jak ocenić grę „Lewego”?

Andrzej NIEDZIELAN: – Cierpiał w tym meczu, choć trzeba powiedzieć, że był słaby, bo miał problemy z przyjęciem, z wyborami. Jeżeli jednak biegasz przez 90 minut, a koledzy nie są w stanie zagrać ci jednej dobrej piki, to masz prawo być sfrustrowanym. Całemu zespołowi nie szło. Widzimy, że w tym ataku pozycyjnym – nie odkryję tutaj Ameryki – w tzw. małej grze na niedużej przestrzeni mamy problemy i nie jesteśmy w stanie urwać się spod pressingu rywala. Jedyny taki zawodnik to Nicola Zalewski, który szczególnie w pierwszej połowie mocno się starał.


Czytaj także:


Ja się w ogóle zastanawiam, czy to zawodnik na lewą stronę boiska, a nie raczej do środka, bo coś by tam wniósł, jeśli chodzi o jego wyszkolenie i kreatywność. Z przeciwnikiem za sobą on jest w stanie odwrócić się przodem do bramki, co w naszych warunkach jest super sprawą. To niesamowita wartość, bo my gramy schematycznie, do przeczytania i to jest wszystko do rozszyfrowania. Nawet moja mama wie, że nasze boczne sektory są słabe, że my tam nie bronimy. Jak atakowali Czesi? Już ich pierwsza akcja z początku pokazała, jak to w ich wypadku będzie wyglądało. Bramka padła z ich prawej, a z naszej lewej strony. Jak Zalewski, tak i Frankowski słabo bronią.

Co jeszcze?

Andrzej NIEDZIELAN: – Generalnie powiem, że to był słaby mecz, bo brakowało kreacji. Solidność w tym wypadku to za mało. Wielu ekspertów narzeka na to, jak w narodowych barwach prezentuje się Piotr Zieliński. Pod jego nieobecność nasza druga linia została obnażona. Bez głównego kreatora i architekta gra z przodu kompletnie nie istnieje.

A jak skomentować zestawienie środka pomocy z trójką graczy o raczej defensywnych inklinacjach? Da się to wytłumaczyć?

Andrzej NIEDZIELAN: – Dla mnie to niewytłumaczalne! Musiałbym o to zapytać Michała Probierza. Sebastian Szymański, który jest w formie, bo przecież w klubie notuje bramki i asysty (w obecnym sezonie 9 goli i 7 asyst w barwach Fenerbahce – przyp. red.), mówi się o jego wartości sięgającej dziesiątek milionów euro i zainteresowaniu takich klubów jak Manchester United – a taki zawodnik wchodzi na kilka minut! Myślę, że w tym meczu trener Probierz i jego sztab trochę się pogubili.


Czytaj także:


Zmiana Bochniewicza na Pedę i Pedę na Sebastiana Szymańskiego pokazuje, że wkradła się nerwowość i coś dziwnego się wydarzyło. Gołym okiem widać, że solidność trzech środkowych defensywnych pomocników – bo tego nie można im odmówić – nie wystarcza na międzynarodowy poziom. Tutaj oprócz zaangażowania i pracy u podstaw wymaga się od pomocników więcej. Brakuje pierwiastka kreatywności, umiejętności czysto piłkarskich i finezji.

Gdyby przy okazji losowania naszej „najsłabszej” przecież grupy, jak się niewiele ponad rok temu mówiło, ktoś powiedział, że nie awansujemy na Euro, to uwierzyłby pan?

Andrzej NIEDZIELAN: – Nie, w życiu! Nie wyobrażałem sobie, że – z cały szacunkiem dla rywali – możemy nie wyjść z takiej grupy. Mamy przecież takich zawodników, grających w takich klubach, że już samo to determinuje, że na poziomie reprezentacyjnym będziemy wygrywać z Albanią i Mołdawią. Natomiast jest jakaś niesamowita niemoc, kiedy nasi piłkarze zakładają koszulki w narodowych barwach i wybiegają na murawę Narodowego. Nie wiem, może trzeba by zagrać na Stadionie Śląskim, bo jak pokazują doświadczenia z przeszłości, aspekt mentalny tam wygląda lepiej. Może na jakiś czas trzeba zmienić dom i grać na Śląskim?

W wyjściowym składzie Czechów było 7 graczy z ich ligi, ze Slavii, Sparty i Viktorii Pilzno, a przecież czeskie rozgrywki nie są aż tak mocne w stosunku do ekstraklasy.

Andrzej NIEDZIELAN: – Jestem w Czechach czy na meczach ligowych, czy młodzieżowych. Widzę, jak tam się biega, jakie tam jest zaangażowanie. Może nie ma wielkiej techniki, finezji, natomiast praca i determinacja są na nieprawdopodobnym poziomie. Widać u nich odpowiedni „mental”, nastawianie, agresję w takim pozytywnym nastawieniu. Oni, owszem, mogą być słabsi piłkarsko, natomiast nie odpuszczą. Widziałem niedawno derby Slavii ze Spartą w kategorii U-18. To było coś nieprawdopodobnego, walka na śmierć i życie. Gonitwa przez 90 minut na niesamowitym poziomie!


Czytaj także:


Tego tam uczą. Młodzi piłkarze wiedzą, że nie odstawiasz nogi, że nie odpuszczasz, że idziesz w każdy pojedynek. Pokazujesz przeciwnikowi, że nawet jeśli jest lepszy piłkarsko, to mnie nie obiegnie, nie przewróci, nie wygra ze mną pojedynku główkowego. My z tym „mentalem” mamy kłopot, a przecież mamy zawodników, którzy – pokazują to w klubach – są w stanie coś z tą piłką zrobić. Z kolei w reprezentacji jest jakaś niewytłumaczalna bariera.

Przed nami marcowe baraże. Jak w nich będzie? Można być optymistą?

Andrzej NIEDZIELAN: – Powiem szczerze, że na dziś tego nie widzę. Na kogokolwiek byśmy w tych barażach nie trafili, to przy takie dyspozycji, jeżeli zawodnicy sami w siebie nie będą wierzyć, a zawsze będą liczyć na kogoś, to nic z tego nie będzie. Tutaj trzeba liczyć tylko i wyłącznie na siebie, na swoją dyspozycję, na wypracowanie przewagi bramkowej, a nie na nic innego. Ciągle mówi się o budowaniu reprezentacji, a widzimy, jak ciężko to idzie. Nawet jeśli jest główny architekt, to niekoniecznie pracownicy sprawdzają się w dobry sposób. Słabo to wygląda i mało we mnie optymizmu.

Na koniec pytanie o katowicki „Sport”, nasza gazeta ma być zamknięta. Jak pan na to patrzy?

Andrzej NIEDZIELAN: – Wiadomo, że świat idzie do przodu, jest internet, natomiast „Sport” to kawał historii. Kiedy jestem na Śląsku, a jestem często, to zawsze gazetę kupuję. To wielka szkoda, bo taki tytuł nie powinien być zamykany, nie powinien zniknąć z rynku. Ma wielu Czytelników, którzy chętnie po niego sięgają. To dla mnie bardzo smutna informacja.


Fot. Marcin Bulanda / PressFocus